Rozdział 12

120 10 7
                                    

Ah.

Czasem życie sobie z nas kpi.

Skasować przy wydruku.

Życie kpi z nas cały czas.

Z jednej strony niszczy nam wioski huraganami, zabiera matki, daje niewyparzoną gębę... I - pomijając te wszystkie nieszczęścia - wszystko jest dobrze. Podnosimy ryż (RICE UP), i żyjemy dalej. Te katastrofy nie są na tyle duże, by nas złamać.

Z drugiej zaś strony... cztery słowa wystarczają by zniszczyć komuś nadzieje i marzenia trzymające przy życiu. Tak niewiele.

No ja przepraszam.

-Ale... Jak... - Laurens nie był w stanie złożyć pełnego zdania - Z kim..?
-Hmm... No... Nie wiesz? - spytał Aleks - Myślałem że to oczywiste... Eliza...
-TAK? A ja myślałem, że oczywiste są uczucia Jacka! - powiedział Herc. Wyglądał, jakby jedną ręką chciał przytulić świeżo zaręczonego kumpla i pogratulować Aleksandrowi (nie będzie mówił "Aleks" do tej miłej, fajnej i mądrej kanalii i gnidy) a drugą przywalić mu w tą jego twarzyczkę- Jak mogłeś!

-ALARM! ALARM! MÓZG WYBUCHNIE ZA 30, 29, 28...
-HALOOO! Wewnętrzny Lafayette'cie! Potrzebuję twojej rady!
-24, 23, 22...
-Nie próbowałbym. Siedzi w kącie i płacze.
-18, 17, 16...
-Zdrowy Rozsądek..? Myślałem, że cię straciłem.
-12, 11, 10...
-Taaa. Wziąłem urlop. No wiesz.
-To tak można? A ty nie jesteś tylko wymyślony?
-8, 7...
-TO NIEWAŻNE. Mózg ci zaraz wybuchnie. Musisz ich uspokoić.
-4, 3, 2...

-STOP. DO JASNEJ CHOLERY STOP.

-Proces zatrzymany. Życzymy miłego myślenia.

-Przestańcie! Laf, Herc, wypad. Aleks ty zostajesz.

Laf i Herc zrobili minki zbitych piesków i wyszli.
_

Ooookej, więc w tej części tego rozdziału będę trochę skakać od myśli Johna do Aleksa.
_

Aleks próbował wyjść z nimi. Może mówiąc jego imię miał na myśli żółwia?

-Hej, Aleks? - Ooołkeeeej, to nie był najlepszy pomysł Laurensa. Mógł dać mu wyjść, uniknąłby tej rozmowy.

Kurde.

-Hmm?
-Miałeś zostać.

To znaczy TY mi kazałeś, ale ja się nie zgodziłem, przemknęło Aleksowi przez myśl.

-Słuchaj... Wiem że zaręczyny są dość dużą przeszkodą - zaczął John - ale, gdyby nie one to... Myślisz że... mogłoby nam się udać? - zapytał niepewnym tonem Laurens.

Nastąpiła chwila ciszy.

-Myślę że... - tu Aleks ściszył głos tak bardzo, że John mimowolnie się ku niemu nachylił, tak że ich usta dzieliły milimetry - tak.

I znowu.

Życie z nas kpi.

Wychodzimy za najcudowniejszą kobietę pod słońcem, mamy syna i córkę, oboje mądrych i pięknych, a i tak to za mało. Nie starcza nam. I sypiamy z inną...

A jedno krociótkie słowo, trzy literki, wystarczają by cały świat nabral kolorów, by nabrać chęci do życia. Te trzy literki to spełnienie wszystkich marzeń, nadziei i pragnień.
______________________

Hm.
No więc tak, nie mam za bardzo weny, ale oczywiście mam zamiar jeszcze kończyć tą powieść. Po prostu... Zrobię przerwę. Z resztą i tak nikt tego nie czyta, może poza moją kochaną A. Bagietką New Yorkiem  (pozdro), która zabije mnie za przerwanie tej książki jak tylko się spotkamy.
Waiiit.
Skoro mnie zabije, to nie dokończę książki.
Hm.
No, będę pisać jako duch. No problem.

And also, sorry że cały czas zmieniam nazwę. To pewnie trochę mylące.

Tu można mnie zabijać----------->

"lams: Te Trzy Literki"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz