Rozdział 14

105 7 2
                                    

*WIECZÓR PIJACKI HAMILTONA*
*CZYLI TAKI KAWALERSKI ALE JUŻ PO ŚLUBIE*

-Widziałem wiele cudów, ale jeśli ten dzikus się ożenił, to każdy z nas ma szansę!
-Wznieśmy toast za wolność! Za coś czego już nigdy nie doświadczysz...
-...nieważne co ona ci powie!
-Wznieśmy toast za naszą czwórkę!
-Za tego nie-biednego z nas! I jeszcze jedna kolejka!

Czwórka przyjaciół była na wieczorze pijackim Hamiltona, chociaż prawdę mówiąc John nie wiedział że coś takiego istnieje aż do ostatniej chwili. Herc i Laf to wymyślili.

-Słuchaj Aleks, teraz, kiedy się ożeniłeś, być może już NIGDY nie pójdziesz z nami do baru! - zaczął Herc - Musimy pójść teraz. To nasza OSTATNIA szansa - Herc powiedział to słowo z godnym Broadwayu dramatyzmem.
-Haha - zaśmiał się Ham - tak naprawdę to Betty sama by z nami chętnie poszła może...
-Ej! - przerwał mu Laf - Non! Nawet nie zaczynaj! NOUS się tu staramy wymyślić pretekst, żeby pójść do baru tak żeby Lizzy się zgodziła, et TU? Mówisz "Non, non, ce n'est pas juste!
En aucune façon...*"

Ogólnie - kiedy przestawili Lafa z trybu wściekła bagietka na tryb zafochowany makaronik, i kiedy przestał dramatyzować - stanęło na tym, że idą do baru na KILKA - Aleks podkreślił to słowo - drinków.

Ale nie oszukujmy się. Nikogo to nie interesuje.

Nikt tu nie siedzi żeby czytać mój beznadziejny francuski i nieśmieszne żarty.

Jesteśmy tu dla faktu, że odkąd wyszli z wesela, Aleks nie puszczał ręki Laurensa.

Że że sobą flirtowali. No i może niektórzy dla *zakłada zatyczki bo niektórzy na ten widok (tak TY A. Bagietka New York) bardzo piszczą*:

Ale jednak głównie dla trzymania się za ręce i flirtu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Ale jednak głównie dla trzymania się za ręce i flirtu.

Pod koniec... Hm, imprezy Aleks wziął Johna na stronę.

-Hayy Jack... - powiedział to tonem, od którego Laurens miał ochotę piszczeć i skakać jak małe dziecko - Choć tutaj...
-A-ale ja tu jestem.
-Oj, cicho bądź... - Aleks go pocałował! ** A co więcej, zrobił to z własnej woli! Ale... Oh, czemu Laurens musi być taki miły!?
-Nie!*** Słuchaj, kocham cię. Ale nie mogę tego zrobić Betty, to...
-Czekaj, coś ty powiedział?
-Yymm... No że nie mogę tego zrobić Elizie...
-Nie to! To wcześniej.

John dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Ups.

A co jeśli go tym odstraszyłem? O nieeee... Chwila. Czym ja się przejmuję? Przecież to prawda. Nie wstydzę się tego.

-Kocham cię. Kocham cię Aleks, całym sercem.
-Ja też... - O mój Boże O mój Boże
-Też siebie kochasz? - zaśmiał się nerwowo.
-Kocham cię. - AAAAAAA TAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKKK - powiedz to jeszcze raz.
-Kocham cię.
-Co do ******* się tu wyprawia?

Ok, może troszkę się wstydzę...
____________________________

*Nie, nie, to niewłaściwe! Nie ma mowy...

**musicie wiedzieć, że w tym momencie piszczę jak jakaś psychofanka. Pewnie dlatego, że nią jestem.

***nie... NAWIDZĘ SIEBIE CZEMU JA TO ROBIĘ

Hayyy gunzz! I jak? Dwa rozdziały w jeden dzień! Nie mam za bardzo weny co dalej napisać, więc piszcie mi na tablicy albo w wiadomościach jakie chcecie shipy albo typy powieści. Albo po prostu co chcecie w tej powieści.

Bajjjj i do następnego rozdziału.

"lams: Te Trzy Literki"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz