Przez następne dwa tygodnie Aleks nie miał czasu na nic. Nie wychodził z przyjaciółmi do baru ani nawet z nimi nie rozmawiał. Tylko siedział u siebie i pisał. Pisał listy. Listy do Elizabeth Schuyler.
Aleks go unikał, ale może to i lepiej. Gdyby zaczął opowiadać o jego konwersacjach z Elizą...
-Nie. Nie możesz spędzać całego wolnego czasu na rozpaczaniu. Przecież ten związek i tak istniał i miał szansę tylko w twojej wyobraźni.
-Pewnie masz rację...
-Oczywiście, że mam rację, mon ami! Jestem najmądrzejszy, najpiękniejszy i najlepszy!
-Chwilę momencik... Czemu mówisz jak Lafayette?
-Jestem twoim Wewnętrznym Lafayettem!
-A gdzie się podział Zdrowy Rozsądek?
-Mnie się pytasz, mon ami? Jesteśmy w twojej wyobraźni!
-No tak... CHWILA czy skoro myślę o Lafie, to... Zdradzam Aleksa!?
-Chyba zaczynasz świrować.
-O nie, nie, nie, nie...-Hej, wszystko dobrze, Jack?
Laf przyszedł do niego, najprawdopodobniej by go pocieszać. O co im chodzi z tą troską i w ogóle? Przecież nie jest zakompleksionym gejem z fetyszem żółwi ani niczym w tym stylu.
-Tak. Czemu pytasz?
-Nie wiem - wzruszył ramionami Laf - może dlatego że od kilku dni nie wychodzisz i tylko rozpaczasz, a nie masz ku temu powodów?
-Mam powody! - wybuchnął Laurens. Czuł, że cały ten żal, smutek, frustracja i bezradność wobec zaistniałej sytuacji skumulowały się i wytworzyły bombę. Tykającą bombę, która właśnie wybuchła. - Nawet sobie nie wyobrażasz! Kiedy TY do kogoś podejdziesz, to, niezależnie od ciebie, ten człowiek, czy to kobieta czy mężczyzna, jest tobą oczarowany! A ty się nawet nie wysilasz! Przystojny imigrant z Francji, czarujący akcent, puchate loczki i te twoje tekściki! Flirtujesz nawet nic nie robiąc! Nawet ja... ja na to kiedyś poleciałem! - Ups, nie powinienem tego mówić - Ja natomiast, jestem brzydki, niezdarny, nie umiem flirtować, i gdy wyznam komuś miłość to... poznaje kogoś... bogatego i ślicznego... a ja... - urwał, bo nie był w stanie mówić. Opadł na kolana, zmęczony tym cierpienieniem, tym udawaniem.A Laf tylko stał obok, osłupiały. Nie był przygotowany na taki emocjonalny wybuch.
Cisza.
Długa, przygnębiająca cisza.
Nieznośna.
Krępująca.I trwali w tej ciszy:
Jeden szlochający, klęczący i zgarbiony, przygniatany problemami i emocjami, które ciążyły mu jakby na barkach trzymał ciężar całego świata. Emocjami, ale jakimi? Jak się czuł? Czego potrzebował? Sam nie potrafił tego określić.
A drugi otępiały, sztywny. Stał tam jak słup soli. Czemu nie podszedł pocieszyć kumpla? Czemu, do cholery?! Ale nie był w stanie. Był mały i bezradny w porównaniu do ogromu problemów najlepszego przyjaciela.
Ile tam stali?
Minuty? Godziny? Dni?
A może tylko sekundy?
-Hej chłopaki! John, wolę cię na to przygotować zanim Aleks przyjdzie... - Herc urwał, zastając kumpli w takim stanie. Osłupiał zupełnie jak Laf.
Kolejne chwile ciszy.
Kolejne sekundy.
Być może minuty.
-Uuuuu ludzie, mam TAKIE wieści... - Aleks wszedł z szerokim uśmiechem wypisanym na twarzy, który jednak zniknął szybko - Co do...
CZYTASZ
"lams: Te Trzy Literki"
FanfikceKocham lams więc to cały fanfik jest TYLKO o tym, jak wskazuje tytuł. Powieść jest oparta bardziej na musicalu niż na historii. Piszę to bardziej dla samego pisania, bo nie mam zbyt dużo talentu. Jeden rozdział to jedna część jednej opowieści, a nie...