Zmierzał do sali, na pierwszą tego dnia lekcję. Szedł sam. Całkiem sam, nie towarzyszyła mu nawet para współlokatorów, o Hongjoongu nie wspominając.
Kim unikał go, pozostawiwszy w niepewności i niewiedzy, co momentami doprowadzało biednego Parka do szału. Było mu przykro, brakowało towarzystwa przyjaciela, ale wiedział, że niewiele by zyskał, próbując dociekać. Czekał zatem, aż to Hong pierwszy wyciągnie rękę, zechce porozmawiać, a przede wszystkim wyjaśnić powody swojego zachowania.
Zatrzymał się; zamiast skręcić, ruszył prosto przed siebie. Był ciekaw zamieszania, jakie powstało przed wejściem do jednej z sal gimnastycznych.— Proszę wszystkich o udanie się na lekcje! — powiedziała nauczycielka tarasująca sobą wejście do sali. Zachowywała względny spokój, jednak wypisane na jej twarzy przerażenie nie umknęło uwadze Seonghwy.
Drzwi uchyliły się. Zanim kobieta ponownie je zamknęła, stojący na samym końcu tego zbiegowiska wilk poczuł woń — woń zwierzęcia, martwego już zwierzęcia. Wyraźny, tak intensywny zapach krwi...
Zapach zniknął tak szybko, jak się pojawił. Seo nie był w stanie zidentyfikować, jaka hybryda spoczywa martwa w sali. Przez moment był święcie przekonany, że owo zwierzę, to królik. Dlatego pobiegł korytarzem, prosto pod salę, w której powinien był znajdować się Yeosang. Nie wszedł do środka, nie chciał przerywać lekcji, robić niepotrzebnego zamieszania. Wspiął się zatem, następnie spojrzał przez znajdujące się tuż na drzwiami okno. Ulżyło mu, gdy wzrokiem wyłapał miniaturkę. Zobaczył także Hongjoonga. Jego głowa spoczywała na blacie, prawdopodobnie spał, czego Seo nie mógł być jednak pewien.
Był bardzo ciekaw tego, co stało się z tym roślinożernym. Kimkolwiek był, nie zasłużył na śmierć. Miał nadzieję dowiedzieć się czegoś więcej podczas kolejnej przerwy, tymczasem udał się na lekcję, odrobinę spóźniony, jednocześnie czując ulgę, że ofiarą tajemniczego drapieżnika nie okazał się być Yeosang.✩。:*•.───── ❁ ❁ ─────.•*:。✩
Wieść o morderstwie rozniosła się po szkole w tempie błyskawicy. Wszyscy wciąż o tym rozmawiali, tworzyli plotki, z czego większość była kompletnie zmyślona. Wzbroniony został wstęp do sali gimnastycznej, traktowanej od tej chwili jako miejsce przestępstwa. Spodziewano się wyjaśnień ze strony dyrekcji, oczekiwano wizyty policji. Roślinożercy trzymali się blisko z mięsożercami, drżąc ze strachu o własne życie. Codzienna rutyna poszła w niepamięć, z czego część uczniów, znudzona nauką, była niepomiernie zadowolona.
— Byłem tam. To znaczy obok sali gimnastycznej — wyznał Seo, pochyliwszy się ponad blatem w stronę siedzącej naprzeciw pary.
— Widziałeś cokolwiek?
— Właśnie nie... — mruknął. — Ale poczułem zapach. Tam... musiało być strasznie dużo krwi.
— A to bestia. Żeby zaatakować, i to jeszcze niewinną dziewczynę...
— Podobno sprawcą jest ktoś z zewnątrz.
— Czy to możliwe?
— Sam nie wiem, Woo...
— Nie sądzę.
Pojawienie się Hongjoonga, który ni stąd ni zowąd wtrącił się do rozmowy, zaskoczyło całą trójkę. Seo odwrócił głowę, by spojrzeć na przyjaciela, by przekonać się o jego obecności.
Zajął swoje stałe miejsce, kładąc na blacie tacę z obiadem.— Co? — Wzruszył ramionami. — Mam sobie pójść? Nie mogę już siedzieć z wami?
— Jasne, że możesz — odpowiedział San. — W sumie to... czekaliśmy na ciebie.
Nie skomentował. Zaczął jeść, próbując nie zwracać uwagi na niezręczną atmosferę, która wisiała nad całą ich czwórką.
— No, mówcie, co jeszcze wiecie o tym morderstwie. — W końcu zdecydował się przerwać ciszę.
— To, co wszyscy. Nikt nie podaje żadnych konkretnych informacji, a wersji całego zdarzenia istnieje mnóstwo...
— Czyli... zwyczajnie powtarzacie plotki?
— A ty? Wiesz coś więcej? — odezwał się Park, spoglądając na Honga bez absolutnie żadnych emocji.
Kim odwzajemnił spojrzenie. Napięcie między przyjaciółmi jeszcze bardziej wzrosło. Pozostała dwójka, obserwująca ich z niepokojem, spięła się, gotowa w każdej chwili do ucieczki.
— Porozmawiamy? — zamiast odpowiedzieć, zaproponował. — W cztery oczy.
Opuścili budynek. Zatrzymali się na dziedzińcu, z dala od okien stołówki.
— Jestem ci winien przeprosiny... — zaczął Kim, nie patrząc na przyjaciela. Usiadł, podkulił ogon, zatapiając palce w miękkim futrze.
— Przeprosiny przeprosinami. Przyjmuję, a teraz czekam na jakieś wytłumaczenie.
— Nie chcesz wiedzieć, uwierz — mruknął.
— Od kilku dni zachodzę w głowę, co zrobiłem nie tak. Chcę wiedzieć. Czy to aż taka tajemnica, Hong?
Milczał, ciągle bawiąc się swoim ogonem. Poczuł na dłoni dotyk dłoni Seonghwy, uniósł wzrok spotykając się ze wzrokiem chłopaka. Wzrokiem pełnym łagodności i zrozumienia.
— No, dobrze. Niech ci będzie, ale musisz mi coś obiecać.
— Już nigdy więcej nie zachowam się tak, jak teraz? — zaczął zgadywać.
— Znowu czytasz mi w myślach. — Z rozbawieniem uśmiechnął się Park. — Obiecaj mi to — dodał, już całkiem poważnie.
— Obiecuję — wyszeptał młodszy, następnie wtulił się w chłopaka, przyciągnięty do pełnego czułości uścisku.
Zapomniał o Yeosangu — malutkiej miniaturce, spoczywającej w kieszeni przyjaciela. Wtedy ten widok zabolał go i rozjuszył. Teraz nie wiedział nawet, dlaczego. Zaślepiła go zazdrość, przysłaniając wszystko inne. Nawet fakt, że oddawszy się instynktowi, skazał sam siebie na zgubę.
Skąpany we krwi, biegł co sił.
Czuł się dobrze, wyjątkowo...
Wszak zakazany owoc smakuje najlepiej.
CZYTASZ
𝓗𝓸𝔀𝓵𝓲𝓷𝓰 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °
FanfictionPᴀʀɪɴɢ : ᴾᵃʳᵏ ˢᵉᵒᶰᵍʰʷᵃ ˣ ᴷᵃᶰᵍ ᵞᵉᵒˢᵃᶰᵍ˒ ⁽ ᴾᵃʳᵏ ˢᵉᵒᶰᵍʰʷᵃ ˣ ᴷᶤᵐ ᴴᵒᶰᵍʲᵒᵒᶰᵍ ⁾ Tᴇᴍᴀᴛʏᴋᴀ﹕ʰʸᵇʳʸᵈᵃ Gᴀᴛᴜɴᴇᴋ﹕ ᵉˡᵉᵐᵉᶰᵗʸ ᶻ ᵍᵃᵗᵘᶰᵏᵒ́ʷ ⁻ ᶠˡᵘᶠᶠ˒ ˢᵐᵘᵗ˒ ᵃᶰᵍˢᵗ Począтeĸ: ²⁰⁰⁸⁰⁹ Koɴιec: ²⁰⁰⁹¹⁷