𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟸𝟷

259 31 28
                                    

—  ...jesteś najlepszy. Cieszę się, że mam takiego przyjaciela, naprawdę. To, co dla mnie zrobiłeś, to...

—  Wiem, dla mnie to też... było coś.

—  Nie jestem pewien... Wiesz, my nadal jesteśmy przyjaciółmi? Uratowałeś mi życie, zapewne zmusił cię do tego przyjacielski obowiązek, ale...

—  Tak, Hong. Nadal jesteśmy przyjaciółmi. I to się nigdy nie zmieni. Bez względu na wszystko.

Uchylił drzwi, wyglądając przez szparę.
Zobaczył ich  —  Hong przytulił się, Hwa objął go, zachowując pewien dystans, którego Kang nie potrafił dostrzec. Poczuł złość. Przejrzał rówieśnika, wiedział, co ten planuje. Chciał zbliżyć się do Parka, na powrót wkraść w jego łaski, co z powodzeniem mu się udawało.

—  Już późno...  —  Przerwał ciszę Seonghwa. Odsunął się, wypuszczając z objęć przyjaciela. — Dzięki za pomoc w zmywaniu, ale teraz już się połóż, musisz odpoczywać.

—  Jakiś ty troskliwy.  —  Zaśmiał się, ruszając w stronę kanapy.  —  Dobranoc, Seonghwa.

—  Dobranoc, Hong.  —  Uśmiechnął się, gasząc światło w niewielkiej kuchni. Ruszył do sypialni, którą zajął wraz z Yeosangiem. Chłopak leżał, nie zareagowawszy na pojawienie się wilka.

Zdjął koszulkę, po czym powoli i ostrożnie przylgnął do pleców zazdrosnej miniaturki. Złożył na jej karku delilatny pocałunek, potem jeszcze kilka. Muśnięcia te wywołały w ciele Kanga prawdziwą burzę  —  znajome łaskotanie gdzieś w okolicach żołądka, przyspieszone bicie serca, przebiegający wzdłuż kręgosłupa przyjemny dreszcz.
Odwrócił się, kładąc na wznak. Spojrzał mu w twarz; częściowo oświetlona wydawała się być jeszcze przystojniejsza.

—  Naprawdę myślałem, że już śpisz...  —  powiedział cicho wilk, nie mogąc powstrzymać cisnącego mu się na usta uśmiechu.

—  Co cię tak bawi?

—  Wciąż się dąsasz?  —  mruknął zawiedziony, dotykając uszu miniaturki.

—  Może.

Pisnął cichutko; uszy  —  bardzo wrażliwa część ciała  —  domagały się więcej tych niewinnych pieszczot.

—  To jest nadzieja...

—  Na co?  —  zdziwił się Kang.

—  Na to, że przyjmiesz moje przeprosiny...  —  Pochylił się, następnie zetknął ze sobą ich usta.

Odwzajemnił pocałunek, porzucając upór, zazdrość, jak i wszystkie negatywne uczucia. Sytuacja sprzed chwili, jaką podejrzał, chwilowo ulotniła się gdzieś w zapomniane zakamarki umysłu. Skupiony na bliskości, oddawał każdy pocałunek, czując rosnące podniecenie. Zapragnął czegoś więcej. Niestety, nie było to możliwe, nie w obecnej sytuacji.

—  Zaczekaj... Chcę, by nasz pierwszy raz był wyjątkowy...  —  wyszeptał.

—  I właśnie taki będzie.

—  Nie, kiedy mam złamaną rękę...  —  Westchnął, czując żal i frustrację.  —  Może lepiej... chodźmy spać.

—  Może jednak uda mi się cię przeprosić...  —  mruknął, wznawiając pocałunki na szyi miniaturki.

—  A tak w ogóle... Za co chcesz mnie przeprosić?  —  zapytał Yeo, wplótłszy palce w ogon wilka.

—  Coś najwyraźniej przeskrobałem... Pytanie tylko: co?

—  Nic, głuptasie. Po prostu mnie przytul. Jutro porozmawiamy.

—  Kocham cię.

—  Tylko mnie?

—  Tylko ciebie. Najmocniej  —  wyszeptał, całując go po raz ostatni.

✩。:*•.───── ❁ ❁ ─────.•*:。✩

Obudził się. Ktoś delikatnie potrząsał jego ramieniem. Uchylił powieki, zerkając na miniaturkę. Spała w najlepsze, oddychając spokojnie i miarowo.

—  Seonghwa...

Ujrzał tuż nad sobą skrytą w półmroku postać.

—  Hongjoong? Dlaczego nie śpisz?  —  Usiadł, zerkając na Yeosanga. Nawet nie drgnął, śpiąc dalej.

—  Nie mogę... Posiedzisz ze mną?

Zgodził się. Opuścili pokój, usiadłszy w salonie, gdzie Hong zawinął się w kołdrę, wyraźnie przygnębiony.

—  Co się dzieje?  —  zmartwił się Park.

Chwila ciszy, zanim odpowiedział.

—  Byłem tam tylko dwa dni... Ta wyspa jest... prawdziwym przekleństwem. To okrutne. Zsyła się tam hybrydy, tym samym skazując na śmierć. A jeśli jakimś cudem przeżyją, przeistaczają się w prawdziwe bestie. Nie sądziłem, że kiedykolwiek stanę się częścią tego piekła...

—  Spróbuj o tym nie myśleć. Byłeś tam, ale już nie wrócisz. Dwa dni... Przetrwałeś ten czas, jesteś... naprawdę bardzo dzielny.

—  Owszem, starałem się przeżyć. Wiesz, dlaczego?  —  Spojrzał na starszego, wstrzymując oddech.  —  Ponieważ gdzieś w głębi serca miałem nadzieję, że mnie stamtąd wyciągniesz...

—  Znowu masz zamiar mi podziękować?  —  Hwa roześmiał się cicho, bawiły go te wielokrotne podziękowania.

—  Nie, może już wystarczy.  —  Zawtórował mu Kim.  —  Za to mam prośbę...

—  Co tylko zechcesz.

—  Zostań ze mną... Nie potrafię zasnąć w samotności. Przyzwyczaiłem się, że mam towarzystwo. Twoje, Woo i Sana. Ale zwłaszcza twoje...

—  Okej, zostanę. Ale odzwyczaj się, już... nie wrócimy do szkoły.

Położył się, poprawiwszy poduszkę. Podzielili się nią, jak i kołdrą, leżąc blisko, nawet bardzo blisko siebie.
Hwa zapomniał. Pamiętnikowy wpis umknął z jego pamięci. Nie zorientował się, dlaczego Hong pragnie być tak blisko. Wciąż go kochał, stokrotnie bardziej, niż jeszcze przed kilkoma tygodniami. Cieszył się, odzyskawszy przyjaciela. W pakiecie z miniaturką  —  przypomniał sobie.

—  Seo...  —  zgadnął cicho.  —  Czy ty i Yeosang... To coś poważnego?

—  Myślę, że tak  —  odpowiedział Park, nie otworzywszy oczu. Znów poczuł ogarniającą go senność.  —  Kocham go, a on mnie. To się nigdy nie zmieni... Dobranoc, Hong.

—  Dobranoc.

Zmieni się, zmieni. I to już niedługo  —  pomyślał Kim, zanim zapadł w spokojny, głęboki sen.

𝓗𝓸𝔀𝓵𝓲𝓷𝓰 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz