𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟷𝟺

298 32 22
                                    

—  Co myśmy zrobili!

—  Przecież chciałeś tego. Oboje tego chcieliśmy.

—  Jesteśmy... jesteśmy potworami  —  wydusił z siebie, padając na ziemię.

Klęczał, wpijając palce w uda. Czuł obrzydzenie, obrzydzenie do samego siebie. Stał się mordercą, zabił po raz pierwszy, poddawszy się instynktowi, jak i namowom przyjaciela.
Poczuł obejmujące go ramiona. Bliskość wilka nie uspokoiła drugiego, co więcej, sprawiła, że Hwa odepchnął młodszego, podrywając się z ziemi.

—  Zostaw mnie  —  warknął; jego głos lekko drżał.  —  Zrobiliśmy... coś naprawdę złego. Jak chcesz z tym teraz żyć?!

Kim nie odpowiedział. Nie chciał pokazywać obojętności wobec czynu, jakiego się dopuścili. Bo właśnie to czuł  —  obojętność. I zadowolenie, w końcu zaspokoił wilczą żądze mordu na niewinnej ofierze.

—  Wracam do szkoły  —  rzucił Park, ruszając przed siebie. Pobiegł ciemną ulicą, mając dość towarzystwa przyjaciela. Mając dość siebie, jednak od siebie uciec nie mógł...

✩。:*•.───── ❁ ❁ ─────.•*:。✩

—  Zostaw go.

Odepchnał Mingiego, nie mając ochoty szarpać się z rudzielcem. Jednak ten, zaczepiwszy Yeosanga, wyraźnie przeginał. Dokuczał mu  —  jak zwykle  —  dla zabawy, bądź z czystej złośliwości.

—  No, proszę, pełnia się skończyła, to nasz wilczek wrócił do szkoły  —  zakpił Song.  —  Ile króliczków zagryzłeś w tym miesiącu, co?

Zamierzył się, gotów uderzyć. Powstrzymał go Kang, złapawszy wilka za nadgarstek.

—  Zostaw, nie warto.  —  Posłał Mingiemu pełne wrogości spojrzenie. Następnie pociągnął Seonghwę za sobą, w stronę wyjścia ze szkoły.

—  Dlaczego? Dostałby za swoje  —  odezwał się, tłumiąc w sobie wściekłość. Wściekłość na rudzielca, wobec Yeosanga czuł... ogromne wyrzuty sumienia. Odtrącił go. Z konieczności, by uchronić przed potencjalnym atakiem. Ale nie wyjaśnił absolutnie niczego, co było błędem. Który musiał naprawić, natychmiast.

—  Yeosang...  —  zaczął, wciąż przez niego prowadzony.

Wkroczyli do ogrodu, następnie do budynku, którego drzwi Kang zamknął na klucz. Odwrócił się w stronę niezbyt zaskoczonego wilka. Było jasne, czego domaga się miniaturka.

—  Pozwól, że wszystko ci wyjaśnię...

Nie zdążył. Yeo przytulił się  —  mocno i gwałtownie  —  zwalając tym Seonghwę z nóg. Upadli na łóżko, nieruchomiejąc w dziwnej, niewygodnej pozycji. Która żadnemu z nich absolutnie nie przeszkadzała.

—  Nie musisz. Ale odpowiedz mi na jedno, bardzo ważne pytanie.

—  Jakie?

—  Tęskniłeś?

—  No, jasne.  —  Uśmiechnął się, obejmując czule maleńką miniaturkę.  —  Wybacz mi moje zachowanie...

—  Cicho, Seo.  —  Dotknął ust starszego, uśmiechając się przy tym.  —  Wiem wystarczająco. Że też wcześniej się nie domyśliłem... Pełnia jest pełnią, trzeba ją jakoś przeżyć, a ty zachowałeś się bardzo odpowiedzialnie. Mając na uwadze moje dobro. Dziękuję.

Seonghwa zaniemówił. Kang wykorzystał ten fakt  —  pocałował wpatrującego się w niego wilka. Trzecia próba, tym razem udana, rozbawiła obie hybrydy. Uśmiechnęli się, nie przerywając pocałunków, które wkrótce zaczęli pogłębiać.

✩。:*•.───── ❁ ❁ ─────.•*:。✩

—  Seonghwa!

—  Nie, nie będę z tobą rozmawiać  —  powiedział, chcąc wyminąć przyjaciela. Jednak ten uporczywie mu na to nie pozwalał.  —  Skąd w ogóle wiedziałeś, że tu jestem? Znowu mnie śledziłeś?

—  Udałem się za zapachem. Wyczułem też... Yeosanga. Co tam robicie?  —  zapytał z wyraźnym wahaniem, spoglądając w stronę niewielkiego budynku.

—  Niech cię to nie obchodzi. Czego chcesz?

—  Porozmawiać. A właściwie... powiedzieć ci o czymś...

—  Ja juz wszystko wiem, Hong! Lubisz to, prawda? Zabijasz od dawna  —  syknął, po czym rozejrzał się dookoła, nie chcąc, by ktokolwiek podsłuchał ich rozmowę.

—  Nie, to nie do końca tak wygląda...  —  odpowiedział cicho, maksymalnie zbliżając się do Parka. Złapał go za ramiona, gotowy wyznać jedną ze swoich tajemnic. Wstrzymał oddech, spoglądając przyjacielowi w oczy.  —  To ja zabiłem Yejin...  —  wyszeptał w końcu, odetchnąwszy cicho.

Hwa odepchnął młodszego, wściekły jak nigdy dotąd. Nie podejrzewał go, nawet po ostatnim morderstwie, którego wspólnie dokonali. A którego Hong w ogóle nie żałował. Chciał zabijać, więc robił to, bez absolutnie żadnych wyrzutów sumienia.

—  Brzydzę się tobą  —  warknął, ruszając w stronę szkoły, gdzie faktycznie miał się udać.

Wkroczył na stołówkę, zabrał obiad  —  podwójną porcję  —  po czym wrócił do Yeosanga, wciąż czekającego w ogrodzie.
Uśmiechnął się, by nie martwić chłopaka. Nie powiedział mu, kto naprawdę zabił króliczkę, nie potrafił tego zrobić. Nie zamierzał zdradzać tego absolutnie nikomu. Hongjoong, pomimo tego, co zrobił, nadal był jego przyjacielem.

𝓗𝓸𝔀𝓵𝓲𝓷𝓰 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz