𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟷𝟻

289 34 18
                                    

Jedli w milczeniu. Nad stolikiem czwórki współlokatorów zapanowała uporczywa, napięta cisza.

—  Znowu się pokłóciliście?  —  zmartwił się San.

—  Nie, po prostu...  —  zaczął Hongjoong.

—  Tak  —  wtrącił się Seo. Wstał, zabierając swój obiad. Następnie udał się do jedynego nie zajętego stolika, by tam kontynuować jedzenie w samotności.
Zauważywszy to, Yeosang dosiadł się, porzucając parę współlokatorów, pod bacznym, niezadowolonym spojrzeniem jednego z nich. Yunho, hamując zazdrość, nie zatrzymał młodszego.

—  Wszystko w porządku?  —  zapytał Kang, zajmując miejsce obok wilka.

Hwa uśmiechnął się, obecność miniaturki znacznie wpłynęła na jego dobry humor.

—  Za dużo gadają. Mam tego dość  —  wyjaśnił, wskazując kumpli, których towarzystwo właśnie opuścił.

Spokojną dotąd przerwę obiadową zakłóciło wtargnięcie policji. Wszyscy zamarli, spoglądając na idących między stolikami funkcjonariuszy, prowadzonych przez przejętego dyrektora.
Park, przeczuwając najgorsze, spojrzał na Hongjoonga  —  spiął się, gotowy do ucieczki. Złapano go, gdy próbował wstać.

—  Jesteś zatrzymany pod zarzutem morderstwa na uczennicy.

—  Nie, to nie ja! Przestańcie!  —  zawołał, wodząc dookoła pełnym przestrachu wzrokiem.

—  Wyprowadzić go  —  zdecydował dyrektor Hwang, nie mając litości dla własnego ucznia.

Ruszyli do wyjścia, prowadząc opierającego się siedemnastolatka. Seonghwa wstał, poruszony krzykami przyjaciela. Ich spojrzenia skrzyżowały się na jedną krótką chwilę.

—  Ty zdrajco! Pomóż mi teraz!

Nie potrafił się odezwać; coś uporczywie ściskało mu krtań. Po prostu patrzył, jak jego przyjaciel  —  jedyny przyjaciel z dzieciństwa  —  znika za drzwiami, w towarzystwie nieustępliwych policjantów.

—  Seonghwa.  —  Głos mężczyzny przyprawił go o jeszcze większy strach.  —  Za mną.

Ruszył za dyrektorem  —  hybrydą pandy  —  czując na sobie wiele oskarżycielskich spojrzeń.

Pewnie myślą, że mam coś wspólnego z tym zabójstwem  —  stwierdził, nie martwiąc się tym na zapas. Jestem niewinny, muszę to tylko udowodnić.

✩。:*•.───── ❁ ❁ ─────.•*:。✩

Usiadł, czując na sobie przytłaczający wzrok mężczyzny.

—  Zapytam krótko. Wiedziałeś?

Park pokręcił głową  —  odruchowo. Nie miał zamiaru uciekać się do kłamstwa.

—  Odpowiedz szczerze.

—  Tak, od wczoraj  —  przyznał, nie patrząc dyrektorowi w oczy.

—  I nie pisnąłeś ani słowa...

Uniósł głowę, nie mogąc nie wyrazić swojego zdania w tym temacie. Musiał obronić Hongjoonga, niezależnie od tego, co zrobił, w jaki sposób i komu.

—  Zdradziłby pan najlepszego przyjaciela? Wiedziałem, co go czeka. Nie mogłem na to pozwolić.

—  Zdajesz sobie sprawę, jakiej starsznej rzeczy się dopuścił? Zabił uczennice. To nie jest błahostka, o której można zapomnieć. Ani nawet wybaczyć.

—  Zrobiłem to, co uznałem za słuszne. Nie może mnie pan za to winić. Ciągle pan powtarza, że jesteśmy jedną wielką, szkolną społecznością. Która powinna sobie pomagać, więc co w tym złego, że starałem się ochronić przyjaciela?

—  Zostajesz zawieszony. Do odwołania. O uczestnictwie w kółku teatralnym także możesz zapomnieć.

—  Ale...

—  Nie interesuje mnie, że jesteś jednym z głównych aktorów. Twoje miejsce zajmie ktoś inny, godny pełnienia tej funkcji. To wszystko, co mam ci do powiedzenia. Żegnam.

Seo wstał, nie wierząc w to, co właśnie usłyszał. Nie miał pojęcia, że siedzący za biurkiem mężczyzna, zwykle stateczny i bezkonfliktowy, może być również tak niezwykle podły...
Opuścił gabinet. Miał nadzieję więcej do niego nie wrócić. Nie chciał nigdy więcej rozmawiać z tym bezdusznym człowiekiem, jakim okazał się wielce dobroduszny dyrektor.

✩。:*•.───── ❁ ❁ ─────.•*:。✩

Obecny przy rozmowie, nie przysłuchiwał się jej. Odpłynął myślami, martwiąc się o Seonghwę. Czekał tylko, aż ten opuści gabinet dyrektora. Chciał z nim porozmawiać, a przede wszystkim pocieszyć. Strata przyjaciela musiała być dla niego bardzo bolesna.

—  Z kim ty się przyjaźnisz, Yeosang?!  —  Westchnął Jeong, przewróciwszy oczami.

—  O ile dobrze zrozumiałem, to Hongjoong zabił Yejin. Nie Seonghwa  —  odpowiedział, włączywszy się do rozmowy.

—  Przyjaźń zobowiązuje. Zabili ją razem, jestem tego pewny na 99,9 procent. Po prostu muszę znaleźć dowód winy Parka.

Yeo podszedł bliżej, uniósł głowę, hadro spoglądając w oczy arlekina.

—  Jeżeli mu zaszkodzisz, koniec z nami, rozumiesz?

Nie rzucał słów na wiatr. Ostrzegł Yunho, by ten się powstrzymał, gotów zerwać przyjaźń, w każdej chwili.
Jeong milczał. Zazdrość uderzyła w niego ze zdwojoną siłą. Na szczęście dla niego Yeosang odszedł. Nie chciał się z nim kłócić, tego by jeszcze brakowało. Po ostatniej sprzeczce obiecał sobie nie wchodzić w żadne konflikty z przyjacielem.
Martwiący się o Seonghwę Kang dostrzegł go wychodzącego z budynku. Dogonił go, zatrzymując. Zanim cokolwiek rzekł, przytulił się do wilka, który chętnie odwzajemnił uścisk.

—  Odpuszczam sobie dalsze lekcje  —  stwierdził po chwili Park, spoglądając w oczy miniaturce. — Będę czekał na ciebie tam, gdzie zawsze.

—  Nie, idę z tobą  —  zdecydował, nie chcąc opuszczać chłopaka w tak przygnębiającej dla niego sytuacji.

Wilk zdobył się na pełen wdzięczności uśmiech. Złapał Yeosanga za rękę, ruszając przed siebie, prosto do miejsca ich codziennych spotkań.

𝓗𝓸𝔀𝓵𝓲𝓷𝓰 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz