Odwzajemnił pocałunek. Dlaczego wtedy spanikował? Po prostu, zaskoczył go. Teraz był przygotowany, wiedział, co nastąpi, tylko skąd? Nieważne — stwierdził. Ważne, że nie zepsuł chwili, chwili pierwszego pocałunku z najprzystojniejszym drapieżnikiem w szkole.
Popłynął, dał się ponieść. Zaufanie, jakim obdarzał wilka, było wystrczające. Wystarczające, by zaniechać czujności, by wyluzować. Był pewien, że ten go nie skrzywdzi. Ktoś, kto całuje tak delikatnie, nie może krzywdzić absolutnie nikogo.
Odchylił głowę. Poczuł na szyi dotyk miękkich ust, zaraz potem sunący po skórze język. Odpływał coraz bardziej, skupiony na ruchach, dotyku...
Dotyku... ostrych zębów?
Otworzył oczy. Nie zdążył krzyknąć, ani wyrwać się z uchwytu wilka, który jeszcze przed momentem reprezentował sobą ludzką postać.
Zatopił zęby w szyi Yeosanga. Z niewinnego, ufnego, wcale nie strachliwego królika zaczęło uchodzić życie. Życie, którego ochronę powierzył prawdziwej bestii...Obudził się, gwałtownie wyrwany z koszmaru. Nie krzyknął, gardło miał ściśnięte, trudno było mu złapać oddech. Odchylił kotarę, którą szybko na powrót zasunął. Ostre światło dnia, wpadające przez okno, było dla Yeosanga nie do wytrzymania. Spodziewał się zastać środek nocy. Niestety, dochodziła siódma. Nowy dzień, nowe obowiązki, stawienie czoła Yunho, którego zamierzał przeprosić w związku z wczorajszą sprzeczką.
Zwlókł się z łóżka.
Zatrzymał się, mocno zdziwiony. Niezasunięta kotara ukazywała dolne, puste o tak wczesnej porze posłanie. Yunho zniknął, co trochę zaniepokoiło miniaturkę. Zwykle zbierał się do szkoły na ostatnią chwilę...
Biorąc prysznic, przypomniał sobie sen. Sytuacja z wczoraj — niedoszły pocałunek — męczyła go, nie pozwalając zapaść w sen. Dlatego teraz czuł zmęczenie i potworne niewyspanie. Traktował to jako swego rodzaju karę. Karę za to, że spłoszył się, jak pierwszy lepszy królik. Wystraszył się nadchodzącego pocałunku, więc stchórzył, przez co teraz pluł sobie w brodę, co i rusz ganiąc się w myślach.
Moment pożegnania był — dla nich obu — momentem pełnym niezręcznych spojrzeń. Momentem, gdy nie wiedzieli, co powiedzieć, ani co zrobić.
Kwestia ataku, który zobaczył we śnie, wciąż stanowiła zagadkę. Wmawiał sobie, że to tylko sen, zwyczajny koszmar, jeden z tych, jakie nawiedzają go, gdy przez pół nocy męczy się z zaśnięciem.Seo mnie nie skrzwdzi. On... chyba czuje do mnie coś więcej — stwierdził, mimowolnie się do siebie uśmiechając.
✩。:*•.───── ❁ ❁ ─────.•*:。✩
— Hej, gdzie byłeś z rana? — zapytał, spotkawszy Yunho w kolejce po obiad.
— A co? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się martwiłeś — odpowiedział arlekin, nawet nie spoglądając na pełną poczucia winy miniaturkę.
— Przepraszam. Naskoczyłem wczoraj na ciebie, niesłusznie zresztą...
— Niesłusznie? — Zwrócił się ku chłopakowi. — Nie do końca niesłusznie. — Westchnął cicho, schowawszy dumę do kieszeni. — Nie powinienem był cię śledzić. To było... ogromnie chamskie z mojej strony. Naruszyłem w końcu twoją prywatność... Ale znajomość z Seonghwą... To nie daje mi spokoju.
— Ufasz mi? — Kiwnięcie głową. — Świetnie. Dlatego nie zadręczaj się tym więcej. Seonghwa jest naprawdę w porządku, a to, że od czasu do czasu pobije się z Mingim... Zdarza się. Chociaż ostatnio — zauważyłeś? — nie zdarzają się między nimi żadne bójki.
— To ma mnie uspokoić? — Westchnął. Uśmiech przyjaciela zmiękczył jego serce. — No, dobra. Przekonałeś mnie. Ale będę go obserwował, chcę być w stu procentach pewien, że nic ci nie grozi z jego strony. Bardzo trudno mi w to uwierzyć. Przecież to mięsożerca, taki jak każdy inny...
CZYTASZ
𝓗𝓸𝔀𝓵𝓲𝓷𝓰 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °
FanficPᴀʀɪɴɢ : ᴾᵃʳᵏ ˢᵉᵒᶰᵍʰʷᵃ ˣ ᴷᵃᶰᵍ ᵞᵉᵒˢᵃᶰᵍ˒ ⁽ ᴾᵃʳᵏ ˢᵉᵒᶰᵍʰʷᵃ ˣ ᴷᶤᵐ ᴴᵒᶰᵍʲᵒᵒᶰᵍ ⁾ Tᴇᴍᴀᴛʏᴋᴀ﹕ʰʸᵇʳʸᵈᵃ Gᴀᴛᴜɴᴇᴋ﹕ ᵉˡᵉᵐᵉᶰᵗʸ ᶻ ᵍᵃᵗᵘᶰᵏᵒ́ʷ ⁻ ᶠˡᵘᶠᶠ˒ ˢᵐᵘᵗ˒ ᵃᶰᵍˢᵗ Począтeĸ: ²⁰⁰⁸⁰⁹ Koɴιec: ²⁰⁰⁹¹⁷