Niewielkie miasteczko, do którego dotarli, było miejscem, gdzie wychowała się miniaturka. Po dziesięciu minutach marszu Kang zatrzymał się, wskazując budynek — jednopiętrowy dom, niewyróżniający się niczym szczególnym.
— Mam wejść tam z tobą? — zapytał Park, zerkając w jedno z okien.
— Tak, chcę cię im przedstawić. Tylko że...
— Rozumiem. Niech poznają mnie jako twojego przyjaciela — zgodził się wilk, domyśliwszy się w czym tkwi problem. Ucałował Yeosanga, dodając mu tym samym odwagi przed naprawdę trudną rozmową, jaka czekała go z rodzicami.
Weszli do środka. Usłyszeli pełne zaniepokojenia głosy. Ruszyli ku nim, zaskakując rodziców miniaturki. Zapadła cisza, którą wkrótce przerwała jedyna w tym towarzystwie kobieta.
— Yeosangie... Tak się cieszę, że nic ci nie jest — powiedziała z ulgą, podchodząc bliżej. Wyciągnęła ręce, chcąc przytulić syna.
Park przyciągnął go do siebie, ku zaskoczeniu kobiety.— Uważaj, ręka — wyjaśniła miniaturka.
Szczęśliwa pojawieniem się Yeosanga, nie dostrzegła ręki, którą jej syn nosił na temblaku. Jej szczęście zastąpiła troska zmieszana z przerażeniem.
— Jak... jak to się stało? — wyszeptała.
— Zaraz wszystko wam opowiem. Ale najpierw przedstawię... — Cofnął się, zerkając na wilka. — To jest mój przyjaciel.
— Park Seonghwa. Miło mi — rzucił onieśmielony, bojąc się, jak zostanie przyjęty. W końcu był mięsożercą.
Chwila pełnej zakłopotania ciszy.
— Nam również. Prawda? — Spojrzała na milczącego dotąd mężczyznę.
— Jak najbardziej — potwierdził. Ani on, ani jego żona nie byli uprzedzeni względem drapieżników. Ufali systemowi, twierdzącemu, że mięsożercy nie stanowią zagrożenia. — Usiądźmy. Czas, żebyś wyjaśnił nam kilka spraw, Yeosang.
✩。:*•.───── ❁ ❁ ─────.•*:。✩
— ...mieszkamy teraz w darowanym nam przez pana Lee mieszkaniu. Oczywiście, tylko tymczasowo. No, to... to chyba już wszystko, co powinniście wiedzieć — zakończył Yeosang, spoglądając na rodziców.
Byli w szoku, nie spodziewali się usłyszeć tak niewiarygodnej historii z ust własnego syna.
— Zawiadomiliście policję? Proszę, powiedzcie, że nie...
— Mieliśmy taki zamiar. Ale liczyliśmy na to, że wrócisz do domu.
— Mogłeś zginąć... Co wam strzeliło do głowy?! — Kobieta nie mogła powstrzymać wzburzenia. Dłonie trzęsły jej się, co nie uszło uwadze Parka.
— Przepraszam, mamo — powiedział cicho, usiadłszy tuż obok niej. — Ale to była moja świadoma decyzja. Ja wiem, że... nie powinienem był uciekać ze szkoły. Ale nie było innego wyjścia. Nie chciałem rozstawać się z Seonghwą. On... był pierwszą osobą, której zaufałem. Zdecydowałem się pójść z nim. I nie żałuję. Pomimo tej złamanej ręki... To nic takiego.
— To złamanie widział jakiś lekarz? — Kang pokręcił głową. — W takim razie pojedziemy do szpitala, a potem... zastanowimy się, co dalej.
— Jak to: co dalej? — zdziwił się Yeo. — Wracam do miasta.
— Jesteś pewien, że nie chcesz zostać tutaj? — zapytała zmartwiona pani Kang.
— Mamo, nie zostawię...
— Później porozmawiamy — uciął tę dyskusję mężczyzna. — Zbierajcie się, czekam w samochodzie.
✩。:*•.───── ❁ ❁ ─────.•*:。✩
Wyszli ze szpitala.
Prowizoryczne usztywnienie zastąpił profesjonalny gips. Złamana niegroźnie kość zrastała się prawidłowo. Wszystkim ulżyło, jednakże rodzice miniaturki wciąż czuli zmartwienie.— Musimy wracać — powiedział Yeosang, spoglądając na rodziców.
Zatrzymał się, ignorując zmartwione spojrzenie rodzicielki. Ulegał jej, w niektórych kwestiach, jednak tym razem postanowił być nieugięty.
— Mamo, poradzę sobie. Jestem prawie dorosły, poza tym... — Spojrzał na wilka. — Seonghwa będzie się o mnie troszczył.
— Mama martwi się, bo... pomogliście komuś, komu w ogóle nie powinniście byli pomagać... — wyjaśnił pan Kang. Sam obawiał się, co z tego może wyniknąć.
— Ręczę za mojego przyjaciela — powiedział Seonghwa, patrząc poważnie na rodziców Yeosanga. — Popełnił błąd, ponieważ... zagubił się. On nie jest zły, to zwykły siedemnastolatek. Już nigdy więcej nikogo nie skrzywdzi, osobiście tego dopilnuję.
— No, dobrze — odparła kobieta po chwili wahania. — Zawsze ci ufaliśmy, Yeosangie. I zawsze będziemy ci ufać. Zwracaj się do nas z każdym problemem. My zadzwonimy do szkoły, załatwimy sprawę z dyrektorem, oczywiście zachowując dyskrecję.
— Dziękuję wam.
Przytulił się do nich, szczęśliwy, że zrozumieli, że zaoferowali pomoc, wsparcie, tak, jak tego oczekiwał.
— Uważaj na siebie. W razie potrzeby...
— Tak, wiem. Mam zwrócić się o pomoc. — Uśmiechnął się, po czym spojrzał na Parka. Zmartwił się, dostrzegłszy smutek w jego oczach.
— Podwieziemy was do miasta.
Wsiedli do auta. Spojrzeli na siebie ukradkiem, ukradkiem też złapali się za ręce. Smutek w oczach Seonghwy rozpłynął się niczym mgła.
CZYTASZ
𝓗𝓸𝔀𝓵𝓲𝓷𝓰 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °
ФанфикPᴀʀɪɴɢ : ᴾᵃʳᵏ ˢᵉᵒᶰᵍʰʷᵃ ˣ ᴷᵃᶰᵍ ᵞᵉᵒˢᵃᶰᵍ˒ ⁽ ᴾᵃʳᵏ ˢᵉᵒᶰᵍʰʷᵃ ˣ ᴷᶤᵐ ᴴᵒᶰᵍʲᵒᵒᶰᵍ ⁾ Tᴇᴍᴀᴛʏᴋᴀ﹕ʰʸᵇʳʸᵈᵃ Gᴀᴛᴜɴᴇᴋ﹕ ᵉˡᵉᵐᵉᶰᵗʸ ᶻ ᵍᵃᵗᵘᶰᵏᵒ́ʷ ⁻ ᶠˡᵘᶠᶠ˒ ˢᵐᵘᵗ˒ ᵃᶰᵍˢᵗ Począтeĸ: ²⁰⁰⁸⁰⁹ Koɴιec: ²⁰⁰⁹¹⁷