Rozdział 2

1.3K 49 2
                                    

Kiedy nagle zobaczyłam kierowniczke w moim pokoju.
- Witaj Aurelio- powiedziała tym swoim słodkim głosikiem a ja szybko sięgnełam po łuk i strzały
- Czego chcesz stara wiedzmo- powiedziałam po czym ona zaczęła sie smiac
- Ahh dlaczego zawsze musisz przechodzic do rzeczy nie możemy sobie pogawędzic jak stare przyjaciołki? - zapytała na co ja dpojrzałam na nią morderczym wzrokiem - Oh no dobrze, a wiec jak wiesz twoje moce stanowią dla nas wielkie zagrozenie i nie mamy pojęcia jak udalo Ci sie tutaj wrocic, jednak mamy dla ciebie propzycję- oznajmiła a ja podniosłam jedną brew - Jestes najlepszym mordercą na całym swiecie, nie ma ci rownych nawet bez swoich mocy, tylko z tym swoim kawalkiem metelu i ostrych strzał, wiec oferujemy Ci taką opcje; przestan zapobiegac apokalipsie, oraz przestan zabijac naszych agentow, a za to zajmij sie małym dzieciakiem, tym ktorego ostatnio ledwo pokonałas- usmiechnęła sie szyderczo, a ja puscilam spust jednak ona uzyla teczki i teleportowala sie. Wredna suka, dziecko mam
Zabic?! Moze i jest morderca ale jest i tak dzieckiem! Chociaz jednak widac ze zna sie na tym co robi. Jego rodzenstwo nawet nie jest tak dobre. Kiedy skonczylam rozmyslac, wkoncu polorzylam sie spac, aby jutro poniwnie wyjsc z rana i wrocic nocą. Kiedy sie obudzilam poszlam na sniadanie i przywitalam
Sie z wszystkimi. Dalam kazdemu buziaka i udawalam ze zbieram sie do szkoly i poszlam na gore po „plecak". Łuk i strzały wyrzuciłam przez okno a dzis jak zwykle wzielam kominiarke, ale tym razem ubrałam zwykly czarny golf i do tego czarne dresy. Jak zwykle ubralam do tego vansy i wylecialam do wyjscia jak najszybciej mogłam. Praktycznie caly dzien nie mogłam nic znaleśc. Kiedy mialam juz wracac okolo 17 do domu zobaczylam tego nastolatka biegnącego do jakiegos odludnego miejsa wiec pobiegłam za nim. Jakbym miala derzawi znowu agenci i rodzinka, ale tym razem to nie byli zwykli agenci tylko ci psychopaci z ktorymi juz mialam doczynienia. Odziwo rodzinka swietnie dawala sobie rade i podtpatrzylam że każde z nich ma jakies moce, tylko ten brunet cały czas nie wiadomo jak zmieniał miejsce i nie moglam nic zobaczyc. Kiedy ich pokonali przybylo setki frajerow z wybuchajacymi teczkami. Wiedzialam ze znowu musze im pomoc wiec ubralam kominiarke na glowe i chwycilam za luk. Pierwsze trzy strzaly idealnie trafily w glowy tych cymbałow i rodzinka jakby porazona piorunem obrocila sie i mnie zobaczyla. Byli zdezorientowani, a ja im tylko pomachalam, jednak chlopiec popatrzyl sie na mnie chytrym wzrokiem, ale nie bylo czasu na nasze spotkanie niczym starych przyjaciol. I wtedy stała sie rzecz nie spodziewana trafiłam wszystkich 10 a nozownik zalatwil 20 jednym nożem. Teraz to ja bylam zdziwiona, ale to nic bo Alyson krzykneła swoje „zaklecie" i rozwaliła nim wszystkich agentow. Szczerze to mi opadla kopara, ale nie na dlugo bo cala rodzinka sie na mnie rzucila oprocz chlopaka bo gdzies sie zapodzial. Tak jak ostatnio z łatwoscia ich pokonałam i odeszłam ponownie mowiac niskim glosem
- Adios do nastepnego! - i zasmiałam się do siebie. Idac do domu skrecilam w uliczke i puscilam sobie moja ulubiona piosenke na sluchawkach, pod zasłoną nocy krew na moich ubranaich wyglądała jak zwykly nadruk. Kiedy zauwazylam ze jestem w slepym zaułku obrocilam sie i zobaczylam tego chłopaka ktory stał spokojnie za mną i bardzo mnie to zdziwilo ze nie probuje mnie zabic wiec sama tez tego nie robilam. Stalismy chwile w ciszy po czym on zapytal
- Kim jesteś? Kierowniczka cię nasłała?- jak zwykle znizylam glos i powiedzialam
- Nie wazne kim ja jestem.. wazne kim ty jestes skad taki dzieciak jak ty zna korporacje? - na co on sie zasmiał
- Dziwne ze o mnie nie słyszałeś.. Jestem five, five hargreevs z the umbrella academy i nie jestem tym kim myslisz.. wiec podaj swoje imie nie znajomy - a ja zastanowilam sie przez chwile czy warto mu sie zdradzac jednak uznałam ze bede dzislac pod przykrywka
- Jestem Andrew, nie nasłala mnie kierowniczka, staram się uratowac swiat przed apokalipsą. I podobnie jak ty nie jestem tym kim myslisz.- powiedziałam na co on popatrzył na mnie dziwnym przeszywającym wzrokiem.
-Wiec skąd wiesz o apo...- chcial dokonczyc jednak ja uciekłam wspinajac sie po budynkach i tak dotarłam do domu. Byla 21 wiec szybko poszlam sie przebrac i zdjelam kominiarke, rozpuscilam wlosy rozczesalam je i ubrałam na siebie bluze mojego taty, aby poczuc sie blizej niego i do tego krotkie spodenki. Dziś wyjatkowo nie bylo wspolnego ogladnia filmow, wiec poszlam na dwor na spacer po parku, kiedy wrocilam ponownie do domu ubralam dla jaj kominiarke aby kogos wystraszyc jednak na dole nikogo nie bylo, zapomnialam ze wsyzscy miely nocne zmiany. Kiedy juz mialam ja sciagnac zza rogu wylonil sie 5 i powiedzial
- Dobry jestes jednak nie przewidziales tego-zniknal mi z zasiegu wzroku i uslyszalam z tylu kolejne pytania.
- a wiec? Skad wiesz o apokalipsie?-
- powiedzmy ze mialem kontakt z kierwoniczka ktora chciala abym tam pracowal-
- Widac ze wiesz co robisz jednak wygladasz na dzieciaka.. Nie chcesz zdjac maski ? Okej rozumiem,ale jakim cudem unikasz mocy mojej rodziny i caly czas mimo ze jestes sam ich pokonujesz.. a co najlepsze jak mnie pokonales? -
- wiec jak juz wiesz kierowniczka chciala mnie zatrudnic i przeszedlem szkolenie ale ja chcialem wiecej i zaczalem sam sie szkolic, zabijac pracownikow korporacji poniewaz dowiedzialem sie o apokalipsie. Myslalem ze jak zabije ich to cos da jednak jak widac nic. A ty? -
- Powiedzmy ze podobnie.. Dobrze wiec ja sie zmywam dzieki za rozmowe trzymaj sie do nastepnego - powiedzial ale widac bylo ze bardzo sie zamyslil i zniknął.


900 slow.
Jezu juz 24 myslalam ze ledwo 23 no ale wlecial kolejny rodzial nastepny bedzie jutro juz haha.

𝑶𝒃𝒊𝒆𝒄𝒖𝒋𝒆..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz