17. Vide cul fide

61 5 0
                                    

„Tak, to właśnie jest śmierć. Stan, w którym nikomu nie możesz ufać." –

Johnatan Carroll

PRZESZŁOŚĆ

-Monitoring z parkingu hotelowego powinien dać odpowiedź, no chyba, że jeździł pan gdzieś jeszcze po mieście – zwrócił się do Pawła Halaby mój szkolny kolega, obecnie policjant, Rafał Musielak.

Musiałam przyznać w duchu, że chociaż nigdy mi się nie podobał, to w granatowym mundurze wyglądał zaskakująco korzystnie.

-Byłem to tu, to tam – odparł w swoim stylu Paweł. – Ale na logikę, musiało stać się to pod hotelem, inaczej nie zdołałbym wrócić.

-Racja, ale czy nie zauważył pan nic podejrzanego, czy nie ma pan tu wrogów? I po co pan tu właściwie przyjechał?

-Panie – cierpliwość Pawła powoli dobiegała kresu – to ja potrzebuję Pana pomocy, czy Pan mojej? Kogoś ty mi tu przyprowadziła!?

Halaba rzucił pełne gniewu i wściekłości spojrzenie w moją stronę i wtedy pomyślałam sobie, że naprawdę ma ładne oczy, szczególnie, kiedy się denerwuje.

-Spokojnie, Panie Pawle, wszystko pod kontrolą. Zajmę się tą sprawą osobiście, ekspresowo – przekonywał Rafał, ale Halaba chyba mu już nie wierzył.

Faktycznie, jego profesjonalizm pozostawiał wiele do życzenia. Pomyślałam sobie, że kompletnie niepotrzebnie się z nim skontaktowałam, bo zdecydowanie spodziewałam się po nim czegoś więcej. Kiedy zwrócił się w stronę Filipiaka było już tylko gorzej.

-Niezły wózek – przyznał, lustrując wzrokiem czarnego mercedesa, którym przyjechaliśmy.- Który to rocznik? 2016? 2017?

-2014 – odparł kompletnie zbity z tropu Filipiak.

-Pan na niego uważa, co by nie podzielić losu kolegi. Ktoś tu ewidentnie panów nie lubi – zawyrokował, po czym uciął krótko – No nic, właściwie będziemy na dziś kończyć. Skontaktuję się z panem, panie Pawle.

Halaba chyba nie takiego obrotu sprawy się spodziewał. Spuścił nos na kwintę i za wiele nie mógł zrobić. Detektywem też był marnym. Siedział już w tym mieście kilkanaście dni, a dalej do niczego nie doszedł w sprawie śmierci Hubera. Zasadniczo moim zdaniem wszystko było jasne i obecność Halaby była zupełnie zbędna. Jak to powiedział Filipiak, Norbi skoczył, bo mu odwaliło. Ot, i cała historia. Coś musiało więc powodować, że obecność Halaby się przeciągała. Nie tylko ja czułam, że coś się święci.

-Słuchaj, muszę coś załatwić na twoim osiedlu, mógłbym cię odwieźć? – zaproponował nieoczekiwanie Rafał.

Paweł i Bartek zrobili takie miny, jakby nie wierzyli własnym oczom. Pomysł Rafała ewidentnie był im nie w smak.

-Przyjechaliśmy razem, to wrócimy razem, nie ma potrzeby, żeby pan posterunkowy cię odwoził – Filipiak otworzył prawe drzwi od mercedesa i zapraszającym gestem wskazał fotel pasażera.

Właściwie to byliśmy posprzeczani, więc tym razem postanowiłam zamanifestować swoją niezależność. Poza tym znałam Rafała i wiedziałam, że propozycja podwózki nie jest przypadkowa.

-Dziękuję, wrócę z Rafałem – odparłam kulturalnie i ku niezadowoleniu zarówno Pawła, jak i Bartka wsiadłam do radiowozu.

O ile zachowanie Filipiaka tłumaczyłam upokorzeniem, o tyle Halaba zachowywał się w sposób co najmniej niezrozumiały. Nie starałam się jednak tego analizować. W tej chwili zupełnie coś innego zaczęło budzić we mnie niepokój. Gdy tylko policyjna kia oddaliła się o kilkanaście metrów od hotelu, tak jakby mając pewność, że nikt poza mną tego nie słyszy, Rafał Musielak wypowiedział to, co ewidentnie męczyło go przez całą tę interwencję na hotelowym parkingu.

-Słuchaj, uważaj na tego Filipiaka. Ten czarny mercedes stał przed waszym blokiem w dniu śmierci Norberta Hubera, a przecież Filipiaka wtedy tam jeszcze nie miało prawa być.

To mógł być ktokolwiekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz