27. Skrzynka na listy

68 5 0
                                    


PRZESZŁOŚĆ


Postanowiłam nie przejmować się dziwną postawą Norberta i mimo, że w wyniku spalenia mieszkania musiał stać się moim sąsiadem, to zapomniał na zawsze, że żyje. Ja też postanowiłam zapomnieć o nim, chociaż to wcale nie było takie proste.

Tego dnia zadzwoniła do mnie koleżanka, która poleciła mnie do pracy w sklepie z meblami. Lubiłam wnętrza, a moje wyższe wykształcenie nie przeszkadzało w pracy z ludźmi, tym bardziej, że znajdowałam się pod ścianą. Wyszłam więc z domu, czując, że jestem już spóźniona na umówione spotkanie, ale moją uwagę przykuł na parterze listonosz, który z impetem wciskał coś do skrzynki pocztowej.

Był młody, przystojny i choć żonaty – to miał naprawdę duże powodzenie wśród pań na osiedlu. Swoją uprzejmością i urokiem osobistym zjednywał sobie adoratorki w każdej grupie wiekowej.

-Przepraszam – zagadał ni stąd, ni zowąd. – Nie wie pani czasem, kto mieszka pod 38? Przesyłka jest tak duża, że nie mieści się do skrzynki.

-Yyy... no ja – odparłam, zachodząc w głowę kto wysłał mi coś tak dużego i co, do licha, to może być.

-A, to proszę. Próbowałem dzwonić, ale nie otwierała pani. Już miałem zostawiać awizo.

Nikt nie dzwonił, ale nie miałam siły się z nim spierać, zresztą bardziej istotna była teraz ta paczka. Ciekawość wygrała, rozszarpałam szarą kopertę jeszcze przy listonoszu.

-Dysk przenośny? – powiedziałam, widząc dosyć duży, czarny, prostokątny element infrastruktury komputerowej, zawierający zasoby pamięci zewnętrznej.

Wtem przypomniałam sobie thriller, który kiedyś oglądałam. Dziewczyna otrzymała od zakochanego w niej psychopaty pendrive z wirusem, który potrafił odczytać z jej komputera wszystkie dane. Dzięki temu facet mógł śledzić nieszczęśnicę, aż w końcu ją zabił. Na szczęście to ja byłam psychopatką, która mogła odegrać się na Norbercie za to co jej zrobił.

Najgorsze jednak nadchodziło.

Dysk tak mnie zaaferował, że zupełnie zapomniałam o spotkaniu w sprawie pracy w sklepie meblowym. W pośpiechu odpaliłam laptopa i podłączyłam dysk dołączonym kablem. Znajdował się na nim tylko jeden plik w formacie filmowym zatytułowany „Impreza u Norberta". Dwa kliknięcia wystarczyły, bym zobaczyła na pierwszym kadrze czerwoną twarz Kacpra Piechockiego, a potem było coraz gorzej.

To mógł być ktokolwiekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz