Nienawidziłam go z całego serca, miałam więc ochotę tę nienawiść przekuć w zaufanie do Pawła Halaby. Miałam wrażenie, że czas się zapętlił, a ja to wszystko już kiedyś przeżyłam. Jednego należy znienawidzić, żeby pokochać drugiego. Ciągle kogoś poznawałam na nowo. Najpierw Mateusza, potem Norberta, teraz Filipiaka. Tylko tak potrafiłam go teraz nazywać, zimnym jak styczniowe powietrze nazwiskiem. Zachował się dokładnie tak samo jak Norbert. Nie powiedział, że kogoś ma i robił nadzieję. Pierdolił o zakochaniu, o miłości, o tym, że możemy być razem. Zawrócił mi w głowie swoimi niebieskimi oczami, blond włosami i uśmiechem, który sprawiał, że miękły mi kolana. Musiałam się przyznać przed sobą, że zakochałam się w tym spokojnym jak anioł chłopaku, który za kierownicą i na boisku stawał się szatanem. Szatańskie miał też plany wobec mnie, chociaż początkowo nic na to nie wskazywało. W pamięci odtwarzałam po raz kolejny, jak zdartą płytę, każdy moment w którym był blisko mnie. I nie mogłam uwierzyć, że jest tak zepsuty. Trochę na złość jemu zaprosiłam do siebie Pawła i tak, chciałam, aby Filipiak widział, że się dogadujemy. Ale Paweł miał inne plany, chociaż także związane ze mną.
-Odebrałem auto i wybieram się do Płocka, do moich rodziców. Za tydzień muszę być w Zawierciu – powiedział.- Tak sobie pomyślałem, że nic cię tu nie trzyma. Jesteś fajną dziewczyną. Nie chciałabyś wyjechać ze mną?
-Mówisz poważnie? – jego propozycja nawet mnie nie zaskoczyła. W tej historii nic już nie było w stanie mnie zaskoczyć.
-Najpoważniej na świecie. Zresztą, czy ja kiedyś byłem niepoważny? – powiedział, przyklejając sobie do twarzy szeroki uśmiech, z którego był znany.
To był właśnie Paweł Halaba. O śmiertelnie poważniej rzeczy potrafił mówić w taki sposób, że chciało się zrywać boki. Na tym polegał cały jego urok, chociaż był taki moment, na początku naszej znajomości, że powaga faktycznie go nie opuszczała.
Podszedł do mnie i niespodziewanie pocałował. Najwspanialej na świecie. A ja poczułam się wyjątkowa, jak nigdy wcześniej. Czułam jego ciepły dotyk i dobro, jakie w sobie ma. Pomyślałam, że znów źle go oceniłam i że znów ulokowałam uczucia w nieodpowiednim mężczyźnie.
-Paweł, to wszystko dzieje się tak szybko – poczułam, że kręci mi się w głowie i sama nie wiem, gdzie jestem, choć tak naprawdę znajduję się w swoim mieszkaniu -Dopiero zginął Norbert. Był zły, był jaki był, ale to twój przyjaciel i powinniśmy...
-Norbert, który cię skrzywdził – Halaba wszedł mi w słowo, trzymając za rękę. - A ja nie pozwolę cię skrzywdzić. Kiedy usłyszałem twoją historię wiedziałem, że muszę tu przyjechać, poznać cię, odnaleźć i o ciebie zadbać. Przeklinam dzień, w którym podpisałem kontakt z tym pieprzonym Zawierciem. Chciałbym być tu, w Bełchatowie... Nie pozwolę, żeby Filipiak mieszkał nad Tobą – jego zielone oczy zaiskrzyły w sposób, który już kiedyś widziałam.
To były szaleńcze iskry, takie same, które miał w oczach Norbert Huber.
-Myślisz, że on to zrobił? – zapytałam i nieświadomie wtuliłam się w jego ciepłą klatkę piersiową.
Poczułam się bezpieczniej, niż kiedykolwiek. Znów mnie pocałował. Tak. Wyjadę z nim. Choćby zaraz.
-Chciałbym wierzyć, że nie. Ale wszystko na to wskazuje.
-Za co on może płacić Kłosowi? Znalazłam w jego aucie taką karteczkę... Przelew dla Karola? Coś w tym stylu.
Paweł zrobił się nagle dziwnie nerwowy, a jego twarz zaczęła się momentalnie zmieniać – z bordowej, w fioletową i zieloną.
-Kłos jest zły. Nie rozmawiaj z nim. On wszystko psuje. Muszę lecieć. Jest późno. Odezwę się – rzucił w chaosie, a potem wybiegł jak oparzony.
CZYTASZ
To mógł być ktokolwiek
FanficNorbert Huber nie żyje. Tragiczna śmierć znanego siatkarza w tak małej społeczności, jaką jest Bełchatów staje się główną pożywką lokalnej gawiedzi. Co dopiero dzieje się, kiedy niedługo potem okazuje się, że kolejny siatkarz Skry i reprezentacji Po...