23. Odwaga

66 5 0
                                    

P R Z E SZ ŁO ŚĆ

Od kilku wieczorów Mateusz Bieniek powtarzał ten sam rytuał. Wychodził gdzieś wystrojony jak stróż w Boże Ciało, za każdym razem wyraźnie obserwując moje okna. Kiedy już miał pewność, że go widzę, opuszczał blok. Doskonale wiedziałam, że to celowy zabieg. Chciał wzbudzić we mnie zainteresowanie i zazdrość. Nie musiał się wysilać. Ostatnia noc z Norbertem sprawiła, że w głowie miałam tylko jego, pomimo tego egoizmu, chłodu i lubieżności, które w sobie nosił.

Coś we mnie jednak pękło i pomyślałam sobie, że faktycznie, najwyższa pora, aby zwrócić Mateuszowi jego koszulkę. Pokonałam więc kilka stopni i zastukałam do drzwi mieszkania numer czterdzieści.

-Wejdź – odsunął się na bok, torując wejście do mieszkania, po czym kiwnął ręką w zapraszającym geście.

-Mateusz, właściwie przyszłam tylko oddać ci koszulkę. Bardzo ci na niej zależało.

Właściwie dalej nie wiedziałam do czego doszło wtedy, kiedy weszłam w jej posiadanie.

Popatrzył na mnie jak na nienormalną. Chyba wyleciało mu z głowy, że jeszcze kilka dni temu przyszedł mi ją odebrać, ale wówczas się suszyła.

-A, koszulka –przypomniał sobie swój uknuty misternie pretekst, zanurzając swój wzrok w moim dekolcie.

Dopiero teraz zauważyłam, że pod wyciętą w serek beżową bluzką delikatnie rysuje się mój biust i kawałek bielizny.

-Myślałaś o tym, co ci powiedziałem? – zapytał, śmiertelnie świadomy swoich słów.

-Nie – odparłam z rozbrajającą szczerością. – Nie mam czasu się nad tym zastanawiać.

-Masz czas wyłącznie na Norbiego – sapnął z wyrzutem.

Uznałam, że nie mam zamiaru prowadzić rozmowy na klatce schodowej, więc najlepiej będzie ją zakończyć.

-To prawda. Wiem, że to trudne, ale mogę zaoferować ci tylko przyjaźń.

Jeszcze miesiąc temu dziękowałabym Bogu, że taki facet, jak Mateusz w ogóle zwrócił na mnie uwagę. Teraz byłam wybredna jak francuski piesek. Skarciłam się za to w myślach.

-Pierdolę przyjaźń – odpowiedział, a ja mogłabym przysiąc, że pierwszy raz usłyszałam przekleństwo z jego ust. – Idź do niego i pozwól, żeby dalej cię krzywdził.

Wyrwał mi z rąk koszulkę i zamknął z impetem drzwi. Później bardzo długo żałowałam, że nasza ostatnia rozmowa odbyła się w takiej atmosferze. Najgorsza jest ta bezsilność, kiedy kogoś zabraknie na zawsze, a ty, nie będąc na to gotowym, już nic nie możesz zrobić.

To mógł być ktokolwiekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz