18. Sposób

67 5 0
                                    

Miałam całkowitą rację. Nikomu już nie można było ufać, nawet Bartoszowi Filipiakowi. Policjant nie kłamał, to więcej niż pewne. Po co miałby to robić. I chociaż nie powinien, to naraził swoją karierę zawodową na najgorsze, wysłając mi zapis z monitoringu, który pokazuje czarnego mercedesa, zaparkowanego pod moją klatką. Niestety, twarzy kierowcy nie widać. W pewnym momencie wynurza się tylko wysoka, zakapturzona postać. To mógł być ktokolwiek, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na mojego sąsiada z góry.

Obudziłam się tego dnia z potwornym bólem głowy i natłokiem myśli. Na chłodno kalkulując wszystkie wydarzenia faktycznie, Filipiak i Huber nie przepadali za sobą. A właściwie Bartek nie przepadał za Norbertem, choć sama nie wiem dlaczego. Od wczoraj czułam do niego ogromny dystans i mimo, że wydawał się wsparciem, to przestałam zupełnie mu wierzyć. Nie chciałam do niego iść i z nim rozmawiać, udawałam obrażoną za wczorajszą sytuację na parkingu, jednak tak naprawdę powód ochłodzenia naszych stosunków był zupełnie inny. Miałam do niego dystans głęboki jak Rów Mariański, może niewytłumaczalny i zupełnie bezsensowny, ale jakoś mierziło mnie w środku od wczoraj na myśl, że mógł zabić Norberta. Sama go nienawidziłam, ale w życiu nie przeszłoby mi przez myśl, że mogę go skrzywdzić. Poza tym do Filipiaka w żadnym razie nie pasował profil zimnego mordercy. Chociaż właściwie, zabójca jest zawsze niepozorny, na tym polega jego sukces.

Ufać nie można absolutnie nikomu, ale komuś zwierzyć się trzeba. Mogłam pójść na górę i zapytać go wprost: Zabiłeś Norberta?, ale nie miałam co liczyć na odpowiedź. Doszłam do wniosku, że lepiej skontaktuję się z Halabą, w końcu przyjechał do Bełchatowa odkryć prawdę. Miałam wrażenie, że mnie nie lubi, może nawet obwinia o śmierć Hubera, ale przecież sam mówił, że chciałby mnie chronić i że mu przykro z powodu wszystkiego, na co naraził mnie Norbert. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Najpierw załatwiłam od taty namiar na najlepszego wulkanizatora w mieście, a potem pod pretekstem niesienia pomocy napisałam wiadomość do Pawła. Spotkaliśmy się pod hotelem dwadzieścia pięć minut później, a potem usiedliśmy w restauracji na kawie.

-Dwa, maksymalnie trzy dni i auto powinno być na kołach, laweta już je zabrała- poinformował. – Naprawdę dzięki, za ten kontakt, facet wydaje się konkretny i profesjonalny. Ale chyba nie po to się spotkaliśmy.

Pociągnęłam łyk gorącej kawy, która mieszała się z wysoką temperaturą powietrza, a potem patrzyłam, jak emocje malują się na twarzy Halaby, kiedy informuję go o rewelacjach dotyczących mojego sąsiada.

-Nie wiem, czy powinnam ci o tym mówić, ale trochę mnie to zaskoczyło.

-To dobrze, że mi powiedziałaś – odparł spokojnie, stawiając białą, fajansową filiżankę na okrągłym spodku.-Wiesz co myślę o pracy policji. Ale Many faktycznie miał motyw.

-Many? – zdziwiłam się tak bardzo, że zupełnie zapomniałam spytać o rzeczony motyw.

-Tak wołaliśmy na Filipiaka w Treflu. Nieistotne. Będę leciał, muszę coś pilnie załatwić.

Halabapoderwał się z krzesła, rzucił z portfela stówę i rzucił ją niedbale na stolik,potem cmoknął mnie w policzek i pognał w nieznane. Nie wiem, co zaskoczyło mniebardziej – ten gigantyczny napiwek, fakt, że ruszył gdzieś w obcym mieście bezsamochodu, to, że zostawił mnie tak nagle, przy stoliku, zupełnie samą, czypocałunek w policzek. Wracając do domu przemyślałam sprawę i uznałam, żezdecydowanie najciekawsze było to ostatnie.

To mógł być ktokolwiekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz