14

658 38 9
                                    

miesiąc później

Wysiadłam z pociągu i ujrzałam wielki napis Warszawa Centralna. To się naprawdę działo. Właśnie zaczynała się moja roczna przygoda w stolicy na wymarzonym stażu. Byłam strasznie podekscytowana. Odwiedziłam Warszawę już 3 razy w ostatnim miesiącu by ogarnąć wszystko, przygotować pokój, przywieźć potrzebne meble i wyposażenie. Poznałam również moją współlokatorkę, Paulę. Przesympatyczna dziewczyna, wyszłyśmy już razem na piwo i bardzo dobrze nam się gadało, więc co do towarzystwa w mieszkaniu nie miałam obaw.
Ruszyłam w kierunku przystanku, z którego odjeżdzał autobus praktycznie pod mój blok. Będę mieszkać 15 minut od centrum, więc była to dogodna lokalizacja. Napisałam do Pauli, że już przyjechałam i zaraz się spotkamy. Była tak samo ucieszona jak ja. Zanim wsiadłam do autobusu spojrzałam na Pałac Kultury i Nauki górujący nad miastem i uśmiechnęłam się. Moje warszawskie życie właśnie się rozpoczęło i byłam z tego powodu przeszczęśliwa.

***

-Dobra Sara szykuj się, zabieram cię dziś do mojego ulubionego klubu. Trzeba cię przyzwoicie powitać w stolicy, ja już zdążyłam przez wakacje się tu zadomowić i czuję się jak rodowita warszawianka!

-Pff, weź tak nie mów na mieście bo cię wyśmieją ludzie. 2 miesiące tu mieszkasz dopiero, nie zagalopowuj się tak.

Zaśmiałyśmy się i zaczęłyśmy przygotowywać do wyjścia na miasto. Zrobiłam wieczorowy makijaż i założyłam czarną sukienkę na cienkich szelkach. Oczywiście jak to ja, przełamałam ten elegancki look tenisówkami, bo szpilki nadal były dla mnie zmorą. Gdy już się odjebałyśmy jak stróż w Boże Ciało wyszłyśmy i chciałam iść w kierunku przystanku, lecz Paula powiedziała, że pojedziemy uberem. Przewróciłam oczami. Ale bogaczki, no Wawa już zaczęła uderzać do głowy.

Wysiadłyśmy w pobliżu Wisły i tych słynnych schodków. Klub, do którego zabierała mnie koleżanka, był zlokalizowany właśnie nad Wisłą. Nazywał się Paloma. Z daleka usłyszałyśmy muzykę, lecz po pierwszych dźwiękach byłam nieco rozczarowana, bo nie były to żadne klubowe hity do potańczenia, a w sumie na to liczyłam. No ale zaufałam samozwańczej rodowitej warszawiance. Dotarłyśmy do stolika i zamówiłyśmy drinki.

-Kurwa, dzisiaj jest tu jakieś wydarzenie specjalne, normalnie nie leci taka smętna muzyka. Może się jeszcze rozkręci, jak nie to wystarczy trochę alko i pójdziemy do dja i same zmienimy nutę.

Siedziałyśmy i sączyłyśmy nasze drinki, plotkując i śmiejąc się. Gdy już poczułyśmy działanie alkoholu we krwi, uznałyśmy że pora wyjść na parkiet. Tyle że muzyka nadal była beznadziejna, a już na pewno nie do tańczenia. Przechodząc obok grupki ludzi usłyszałyśmy, że oni też chcą iść do dj'a żeby zmienił repertuar na, jak to powiedzieli, „taki do potupania nóżką". Większość z nich wyglądała na 30-40 latków, ale miałam nadzieję, że mają dobry gust muzyczny. W końcu znalazłyśmy się obok dj'a, grupka również wysłała swojego przedstawiciela z misją. Było ciemno więc widziałam jedynie jego sylwetkę i czapkę z daszkiem na głowie. Już miałam się odezwać, ale Paula mnie uprzedziła.

-Możecie puścić coś żywszego, żeby można było potańczyć? Już nawet disco polo byłoby lepsze niż te smuty.

-Jakie disco polo, lepiej puść odrobinę funku! Ludzie chcą tańczyć, weźcie to troszeczkę pod uwagę. Macie Jamiroquai?

Zamarłam. Ten głos. Nadal nie widziałam jego twarzy, daszek czapki rzucał na nią cień. Nie wiedziałam co zrobić. Odezwać się do niego? Byłam sparaliżowana, cofnęłam się za Paulinę, by Rafał mnie nie rozpoznał.

-Jamiro co? Weź człowieku coś znanego zaproponuj.

Rafał zaśmiał się na komentarz mojej koleżanki i podszedł do nas bliżej. Teraz obie widziałyśmy jego twarz, a ja zrobiłam dwa kroki w tył, by ukryć swoją tożsamość.

Trzask me by your name 2 | Rafał Trzaskowski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz