James
Po tym, jak trochę porozmawialiśmy w kuchni, wróciliśmy do sypialni i niemal natychmiast zasnęliśmy w swoich objęciach. Gdy się obudziłem następnego dnia Ivy nie było obok mnie, ale słyszałem lecącą wodę w łazience, więc wiedziałem, że się myła. Usiadłem na łóżku i starałem się nie myśleć o tym, co mi powiedziała w kuchni: Jestem jedynaczką.
Kurwa mać, teraz czułem się jeszcze gorzej niż przed tym pytaniem. Mogłem nadal żyć w niewiedzy i czuć się jak dupek, bo ją okłamywałem. Teraz wiedziałem, że byłem tchórzem, bo nawet gdy mi powiedziała, że nie miała rodzeństwa, ja nie miałem odwagi powiedzieć tej dziewczynie, że miała siostrę bliźniaczkę i tylko dlatego zaoferowałem się, żeby to ona pracowała dla mnie. Wściekły, postanowiłem zejść na dół, by się czegoś napić. W kuchni zastałem Parkera. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył, ale dopóki nie usiadłem naprzeciwko niego, nie odezwał się.
- Przeleciałeś już ją? - zaczął, czym kompletnie zbił mnie z pantałyku.
- O co ci chodzi?
- Ivy nigdy nie była święta. Lubiła podrywać mężczyzn. - nie sądziłem, że Parker ze względu na przeszłość z moją sekretarką, zacząłby o niej rozmawiać ze mną. Zwłaszcza, że zaczął tak nietypowy temat.
- Nie wiem, jaka była 7 lat temu, ale teraz zdecydowanie nie jest tą samą osobą. - stwierdziłem mimo, że znałem ją od niedawna.
- Poczekaj na odpowiedni moment. Pewnie powiedziała ci, że to przeze mnie wyjechała z San Francisco i to przeze mnie zerwaliśmy. - jego cholerny uśmiech zadowolenia mówił mi, że jednak nie był ze mną do końca szczery.
- Nie widzę większego sensu tej rozmowy. I ostrzegam, że jeśli zbliżysz się do Ivy, gorzko tego pożałujesz. - warknąłem i nie czekałem na jego odpowiedź. Po prostu wyszedłem. Z bratem nigdy nie mieliśmy dobrego kontaktu, a teraz spotkanie jego z Ivy jeszcze to pogorszyło. Oczywiście, że jej nie obwiniałem za to, bo podejrzewałem, że i tak wszystko spieprzył Parker. Nigdy nie był odpowiedzialny i nie liczył się z konsekwencjami. Żałowałem tylko, że Ivy nie ufała mi na tyle, by mi o tym powiedzieć.
Wróciłem do sypialni. Z momentem otwarcia drzwi przeze mnie, z łazienki wyszła Ivy. Cofnęła się, gdy mnie zobaczyła i przytrzymała mocniej ręcznik.
- Wybacz, myślałam, że jeszcze śpisz. - uśmiechnęła się nieszczerze i podeszła do komody, z której wyjęła ubrania oraz bieliznę. Zamknąłem drzwi na klucz. Czułem cholerną potrzebę zaspokojenia nie tylko swojego, ale i Ivy pożądania. Wiedziałem, że wiele w życiu przeszła, ale chciałem jej udowodnić, że byłem inny. Że mogła czuć się przy mnie bezpiecznie. Zaszedłem ją od tyłu i kiedy miała już się odwrócić, powstrzymałem ją, stając za nią. Niemal czułem jak wstrzymała oddech i zauważyłem, jak odkłada ubrania.
- James... - jej głos był cichy, gdy wymawiała moje imię, ale uwielbiałem gdy to robiła. To mnie jeszcze bardziej podniecało. - Co robisz? - spytała ewidentnie zaskoczona tym, że zacząłem całować ją po szyi, jednocześnie dotykając jej nagich ramion.
- Chcę ci udowodnić, że nie jestem jak mój brat. Nie zrobię nic, czego byś nie chciała. - kurwa, po tych słowach mój fiut już stał, ale nie na tym mi dzisiaj zależało. Nawet nie wiedziałem, co mną kierowało, że to zrobiłem. Ale gdy zobaczyłem, że Ivy nie odsunęła się, to był dobry krok do przodu. Dlaczego miałem przeczucie, że żaden jeszcze facet nie dotykał jej w taki sposób, w jaki ja chciałem?
- James... - zajęczała, gdy delikatnie przygryzłem jej szyję. Odchyliłem jej włosy i widziałem na jej ciele gęsią skórkę, spowodowaną moim dotykiem.
- Daj się ponieść chwili, Ivy. Nie zależy mi na tym, by tylko cię przelecieć. - złapałem za ręcznik, ale nic nie zrobiłem. Czekałem, aż da mi pozwolenie. Szatynka nagle odwróciła się w moją stronę. Niemal czułem jej przyspieszony oddech.
- Nie o to chodzi, że nie chcę, bo chcę. Wywołujesz u mnie uczucia, których wcześniej się wyrzekałam. Po prostu, ja... - urwała, a ja miałem przeczucie, że wiedziałem, co chciała powiedzieć. Czekałem cierpliwie, bo nie chciałem wyciągać pochopnych wniosków. - Ja nigdy... - dodała. Widziałem, jak się męczyła z wypowiedzeniem tych słów, więc postanowiłem jej pomóc. Zakleszczyłem ją między swoimi ramionami, nie chcąc, by uciekła od tej rozmowy. Choć w samym ręczniku i w tej pozycji kusiła mnie jeszcze bardziej.
- Nigdy nie uprawiałaś seksu? - jej policzki od razu się zaczerwieniły i zagryzła wargę, więc wiedziałem, że trafiłem w samo sedno. Nie patrzyła mi w oczy. Skorzystałem z okazji i założyłem jej włosy za ucho. Złapałem jej podbródek między palce i niemal zmusiłem do spojrzenia w oczy. Uśmiechnąłem się pocieszająco. - Nie chcę, byś pomyślała, że zależy mi tylko na seksie z tobą, bo tak nie jest. Wiem, że wiele w życiu przeszłaś, a mój brat to skończony kretyn, jeśli pozwolił na to, by cię skrzywdzić. Ale chcę ci udowodnić, że nie każdy mężczyzna jest taki jak Parker. - zbliżyłem się do niej. Dziewczyna zamknęła oczy, a ja czułem jej przyspieszony oddech. Jej skóra była rozgrzana, kiedy dotknąłem jej ramienia. - Pozwolisz mi na to? - nie wiedziałem, co się ze mną działo, ale pierwszy raz nie chciałem przelecieć dziewczyny ze względu na swoje potrzeby. Szatynka otworzyła oczy i uśmiechnęła się niepewnie, kiwając głową. Nasze usta dzieliły zaledwie milimetry i kiedy się zetknęły wiedziałem, że Ivy zaufała mi na tyle, że coraz ciężej myśleć mi o tym, że w końcu miałbym ją zranić, gdy dowiedziała się o Vicky. Niepewnie ściągnąłem z niej ręcznik i złapałem ją w talii, dzięki czemu z łatwością szatynka objęła mnie nogami w pasie. Cholera, dotknięcie jej nagiego ciała było najwspanialszą rzeczą, jaka spotkała mnie od 7 lat. Pieprzenie tych wszystkich lasek po drodze nie satysfakcjonowało mnie tak bardzo, jak zobaczenie Ivy nago.
Położyłem ją na łóżku i zacząłem całować po szyi, jednocześnie ręką pieszcząc jej piersi. Nie odsunęła się. Cholera, wiedziałem, że po tym, co teraz chciałem zrobić, będę czuł się jeszcze gorzej. Mogłem teraz wyjść i zostawić ją, no ale kurwa... Nie potrafiłem tego zrobić. Pociągała mnie tak bardzo, że chciałem ją mieć całą dla siebie. Słyszałem ciche pojękiwania ze strony mojej sekretarki, gdy delikatnie przygryzałem jej sutki, czasem liżąc. Pocałowałem jej brzuch, schodząc coraz niżej. Robiłem to delikatnie. Uśmiechnąłem się, widząc jej lekko przystrzyżoną cipkę. Dziewczyna nawet nie patrzyła na mnie, więc skorzystałem z okazji i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Czułem , jak się uśmiechała. Nie denerwowała się wcale tym, że leżała przede mną zupełnie naga. Niemal przyssałem się do jej szyi, zostawiając czerwony ślad, jednocześnie wdychając jej boski żel pod prysznic. Pachniała jak... Mango, tak to zdecydowanie było Mango. Ponownie zawisłem nad jej kobiecością. Przejechałem językiem po jej łechtaczce i słyszałem ciche sapnięcie ze strony Ivy, co oznaczało, że podobało jej się to, co właśnie robiliśmy. Jednocześnie pieszcząc jej piersi, zacząłem robić jej minetkę. Jej cipka była cholernie rozgrzana i mokra. Żałowałem , że nie mogłem w nią wejść, wiedząc, że była taka ciasna i czekała na tego jedynego. Ale nie dzisiaj. Tego dnia musiałem utrzymać fiuta w spodniach. Nie chciałem nadużyć jej zaufania, którym mnie obdarzyła.
Potarłem kciukiem jej łechtaczkę. Dziewczyna wygięła lekko ciało w łuk. Wsadziłem w nią delikatnie jeden palec, nie powodując tym samym bólu. Starałem się jej nie skrzywdzić. Słyszałem ciche pojękiwanie. Była taka... Nawet nie umiałem tego opisać. Kiedy jej nagie ciało leżało pode mną, prosząc o więcej. Ponownie zataczałem leniwe kółka na pochwie, jednocześnie od czasu do czasu, liżąc ją językiem. Chciałem , by doszła. Cholernie pragnąłem zobaczyć, jak będzie osiągać orgazm pod wpływem moich palców. Wsadziłem w nią znów jeden palec i kilka razy nim ruszałem . Ivy jęczała, gdy doprowadzałem ją na skraj rozkoszy i o to właśnie mi chodziło. Chciałem, aby choć na chwilę zapomniała o przytłaczającym ją świecie i wiedziałem, że mi się udało. W seksowny sposób wymawiała moje imię, gdy była już u kresu. Niemal natychmiast przywarłem do jej ust, nie przerywając ruchów dwoma palcami na jej łechtaczce. Wiła się, dochodząc. A ja wiedziałem, że to był najlepszy widok, jaki w ostatnim czasie mnie spotkał. Zobaczenie Ivy, jak przeżywała orgazm i nie wcale podczas seksu. Czułem jej przyspieszony oddech, gdy oderwałem się od niej. Wciąż miała zamknięte oczy, pewnie nadal dochodząc do siebie po tak przeżytej ekstazie. Właściwie to nawet nie wiedziałem, czy jej się podobało, gdy nie widziałem jej oczu, więc odezwałem się pierwszy:
- Spójrz na mnie. - mój głos był lekko zachrypnięty i cichy. Szatynka niepewnie na mnie spojrzała. Jej oczy wyrażały, że jej się podobało, ale czułem, że jednak coś było nie tak. - Jak się czujesz? - spytałem dla pewności. Na jej ustach wykwitł uśmiech zadowolenia, a ja wiedziałem, że nie miałem, o co się martwić.
- Dobrze. - odpowiedział wymijająco, choć mi ta odpowiedź wystarczała. Położyłem się obok niej i poprosiłem, by się do mnie przytuliła. Nawet nie zwracałem już uwagi na to, że była naga. Po prostu chciałem ją w tym momencie mieć przy sobie. Dziewczyna niepewnie się we mnie wtuliła. - Jestem naga. - zauważyła nagle. Zaśmiałem się, bo rzeczywiście teraz zauważyłem, że była tym zawstydzona.
- Nie myśl o tym. Jesteś śliczna, więc nie wstydź się, że widzę cię nagą. - odpowiedziałem, chcąc dodać jej otuchy i chyba mi się udało, bo już nie zwracała takiej uwagi na to, żeby zakryć się kołdrą, leżącą pod nami. - Przyniosę ci coś do picia. - powiedziałem. Po takich przeżyciach to i mi zachciało się pić.
- Może być sok pomarańczowy. Dziękuję. - odpowiedziała, odsuwając się ode mnie, dzięki czemu mogłem bez problemu wstać i pójść Ivy po sok. Widziałem, jak się uśmiechała zawstydzona, zakrywając się kołdrą. Po ubraniu spodni dresowych i koszulki, schyliłem się nad nią.
- Może kiedyś to powtórzymy. - puściłem jej oczko i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach, po czym poszedłem na dół do kuchni. Po drodze zatrzymała mnie Polly.
- James... - zaczęła, jak zwykle z uśmiechem na twarzy. Chciałbym mieć tak pozytywne podejście do życia jak ona, mimo tego, co przeszła. - Już wszystko w porządku? Przestraszyłam się tym krzykiem w nocy. - uśmiechnęła się.
- Już lepiej. To był tylko koszmar. - powiedziałem, chcąc wejść do kuchni, ale mnie powstrzymała, podchodząc bliżej mnie i ściszając głos.
- Wiesz, co zaszło między nią, a Parkerem? - westchnąłem, bo wiedziałem, że Polly byłaby pierwszą osobą, która by się o tym dowiedziała. Jeżeli chodziło o problemy wiedziałem, że dochowałaby tajemnicy.
- Próbowałem się dowiedzieć, ale ani Parker, ani Ivy nie chcą nic mówić.
- Okej. Po prostu się zastanawiam, czemu się rozstali. - uśmiechnęła się i wróciła na górę, pewnie do swojej sypialni. Wszedłem do kuchni, gdzie zastałem ojca.
- Cześć, Tato. - powiedziałem. Mężczyzna zgromił mnie wzrokiem, po czym odpowiedział.
- Wiesz, że ona nigdy nie będzie, jak Vicky. - mogłem się domyślić, że w końcu nie wytrzyma i mi to wypomni.
- Tato, przestań. Właśnie o to chodzi. Ivy nie jest, jak Vicky, dlatego z nią jestem. Czas ruszyć do przodu. - powiedziałem. Nawet chyba szczerze, choć nie byłem pewien. Ojciec westchnął.
- W końcu zmądrzejesz, synu. - odpowiedział, klepiąc mnie po ramieniu, po czym wyszedł. Westchnąłem. Wiedziałem, że ojcu nigdy nie spodoba się Ivy, bo jedyna kobieta w moim życiu, jaką akceptował to Vicky. Ale nie mogłem cały czas roztrząsać po niej ran. To moje życie i czas w końcu o tym zapomnieć.
Wziąłem szklankę do ręki i wróciłem do sypialni. Byłem zaskoczony, gdy widziałem już ubraną szatynkę i pakującą się. Ewidentnie była wściekła. Nie miałem pojęcia, o co chodziło.
- Co się stało? - spytałem, odstawiając szklankę na komodę. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, by choć trochę nakierowało mnie na to, dlaczego zaczęła się pakować. Dziewczyna jednak nie odpowiedziała. - Ivy, porozmawiaj ze mną. Przecież jeszcze przed chwilą było dobrze. - podszedłem bliżej, ale szatynka od razu się odsunęła.
- No właśnie, było, zanim nie dowiedziałam się, że mnie okłamałeś. - warknęła, nie przerywając pakowania i kiedy wróciła do komody po kolejne ubrania, wzięła do ręki jakiś przedmiot. Dopiero zauważyłem, że był to pamiętnik Vicky. Do chuja, czemu o tym zapomniałem? - Kim jest, kurwa, Vicky? I dlaczego wygląda jak ja? - spytała, trzymając w ręce zdjęcie mojej zmarłej narzeczonej. Po jej policzkach leciały łzy. Wiedziałem już, że spieprzyłem sprawę, nie mówiąc jej prawdy.
- Daj mi to wyjaśnić, Ivy. - zacząłem, chcąc dotknąć jej ramienia, ale niemal natychmiast się odsunęła.
- Nie dotykaj mnie. - kurwa, nadszarpnąłem jej zaufania. Ugh, mogłem jej powiedzieć o tym od razu. Mogłem jej nie okłamywać. A teraz już... Było po prostu na to za późno. Dziewczyna zapięła walizkę i skierowało się do wyjścia. Próbowałem ją zatrzymać.
- Ivy, proszę... - ale natychmiast wyrwała się z mojego uścisku i otworzyła drzwi, po czym wyszła . Zanim jednak zeszła po schodach, zatrzymała się.
- Najgorsze jest to, że jesteś jedyną osobą, której zaufałam po 7 latach. - w jej oczach widziałem ból, gdy to mówiła. Wiedziałem, kurwa, że nawaliłem. Jak mogłem w ogóle do tego dopuścić? Powiedzenie jej prawdy byłoby o wiele lepsze niż to, że nadszarpnąłem jej zaufania. Teraz na pewno nie zdołałaby mi zaufać.
- Ivy... - zacząłem, idąc tuż za nią. W końcu się zatrzymała. Widziałem, że była cała roztrzęsiona. I to wszystko była moja wina.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Ja nawet nie chcę wiedzieć, dlaczego ona wygląda jak ja. Po prostu muszę to przemyśleć. - powiedziała już spokojniej. Wiedziałem, że moje błaganie o to, żeby została poszłyby na marne, więc nie odezwałem się i pozwoliłem jej odejść. Gdy tylko drzwi się zamknęły, uderzyłem pięścią w ścianę ze złości.
- James, skarbie, co się stało? Pokłóciliście się? - zrezygnowany, usiadłem na schodach.
- Dowiedziała się. - warknąłem wściekły bardziej na siebie.
- Ale jak? - odezwała się Polly, która właśnie zeszła ze schodów.
- Zapomniałem o pamiętniku Vicky, w którym było jej zdjęcie. Przypadkiem go znalazła. - przeczesałem palcami włosy, po czym z wściekłości za nie pociągnąłem.
- James... - zaczęła mama, siadając obok mnie. - Naprawdę ci współczuję, bo po takim kłamstwie, ciężko jest na nowo odbudować zaufanie, ale to było do przewidzenia. Kłamstwo ma krótkie nogi. - uśmiechnęła się, pocieszająco gładząc mnie po plecach.
- Postaraj się z nią porozmawiać. - dodała Polly. Westchnąłem ciężko.
- Nawet nie chce mnie słuchać.
- Och, pieprzyć to. Każdy zawsze tak mówi, ale w końcu i tak zmądrzeje, bo uzna, że zżera ją ciekawość. - z jednej strony miała rację, a z drugiej jednak wiedziałem, że Ivy taka nie była. Potrzebowała czasu do namysłu. Wstałem zrezygnowany i wróciłem do sypialni.
Od prawie godziny trzymałem pamiętnik Vicky w ręce, leżąc na łóżku. Miałem nadzieję, że choć jakaś część jego podpowiedziałaby mi, co powinienem był zrobić. Wiedziałem, że Ivy była zupełnie inna, ale geny jednak jakieś zostawały. Czytałem kolejny dzień.23.06.2013
Drogi Pamiętniku,
Jestem rozdarta. Nie planowaliśmy tego. Nie wiem, jak powiedzieć o tym, Jamesowi. Nie wiem nawet, jak na to zareaguje. Boję się. Kocham go i nie chcę go zranić. Nigdy nawet nie rozmawialiśmy o tym, czy chciałby mieć dzieci. A może powinnam mu powiedzieć? Może dobrze to przyjmie? W końcu zdecydował się mi oświadczyć. Ale nie wiem, czy ja jestem gotowa na to dziecko. Mam dopiero 18 lat. Co, jeśli będę złą matką, a James nie będzie chciał nawet wychowywać tego dziecka ze mną? Wierzę w to, że naprawdę mnie kocha, ale obawiam się. Nie wiem, co mam z tym zrobić. Chyba powiem mu, gdy będę na to gotowa.I właśnie z tego dnia dowiedziałem się, że była w ciąży. Tydzień później widziałem, jak umierała. Czułem, jak po moim policzku spłynęła samotna łza. Zwłaszcza dlatego, że patrzyłem na jej zdjęcie. Westchnąłem, zamykając oczy. Nie wiedziałem, czy to jej jedyny pamiętnik, ale ten zaczęła prowadzić tuż po naszym pierwszym spotkaniu.
CZYTASZ
Udawana narzeczona ✓
RomantikMiała być narzeczoną na niby. Została nią naprawdę. Ivy po wiadomości, że jej mama jest śmiertelnie chora, postanawia zatrudnić się w najbogatszej firmie modowej w Los Angeles, gdzie poznaje swojego przystojnego szefa. James do tej pory był singlem...