Ivy
- To wszystko twoja wina. - powiedziałam z wyrzutem, gdy Emily otrząsnęła się z widoku i opuściła moje biuro. Mężczyzna spojrzał na mnie, pośpiesznie zapinając koszulę.
- Moja? - spytał zdezorientowany, po czym dodał: - To ty chciałaś się pieprzyć na tym biurku. - powiedział, wskazując mebel tuż za mną.
- Bo jesteś zbyt pociągający. - odpowiedziałam, całkiem nieświadoma swoich słów.
- Co nie oznacza, że masz się na mnie rzucać. - powiedział osądzająco, ale usłyszałam w jego głosie rozbawienie. Ugh, bawi go ta sytuacja.
- Nie rzuciłam się na ciebie. Mogłeś odmówić. - założyłam ręce na piersi. Jeszcze brakowało tego, żebyśmy pokłócili się o o to, że nam obojgu zachciało się seksu.
- Takiej kobiecie się nie odmawia. - puścił mi oczko, na co przewróciłam oczami. - Lepiej wymyśl, jak się z tego wytłumaczysz. - powiedział, zanim wyszedł.
- Ja? To ty jesteś szefem. - blondyn powoli odwrócił się w moją stronę. Jego twarz była rozbawiona. Szkoda, że rzeczywiście był cholernie pociągający, bo wypomniałabym mu to.
- No właśnie. - ta odpowiedź wystarczyła, bym wiedziała, że szefowie nigdy nie musieli się tłumaczyć z tego, co i z kim robili. Westchnęłam zrezygnowana. Mężczyzna po chwili jednak podszedł do mnie, jednocześnie mówiąc: - Dlatego też chyba muszę oskarżyć moją sekretarkę o molestowanie. - uśmiechnął się zwycięsko.
- Nie molestowałam cię. Nie byłeś w ogóle przeciwny temu, żeby przelecieć mnie na moim biurku. - w jego oczach paliły się ogniki pożądania. Cholera! Spojrzałam na jego krocze ukradkiem i widziałam dość duże zgrubienie. Znów się napalił! Złożył na moich ustach przelotny uśmiech.
- Chyba powinniśmy zostać któregoś dnia po godzinach, żeby wypróbować trwałość tego mebla. - zostawiając mnie lekko oszołomioną, wyszedł. Musiałam szczerze przyznać, że po jego słowach, przez cały dzień myślałam o tym, jak oparłby mnie o te biurko i porządnie zerżnął. A to wszystko za sprawą mojego cholernie seksistowskiego i przystojnego szefa.
Tuż po wyjściu Jamesa i upewnieniu się, że był w swoim gabinecie, poszłam do Emily. Jak zwykle mój szef zwalił to na mnie, tym bardziej, że piękna blondynka już wcześniej coś podejrzewała. Wywróciłam oczami, gdy widziałam, jak spokojnie wypełniała jakieś dokumenty. Uśmiechnęła się jednak, gdy mnie zauważyła.
- Dużego ma? - zaczęła od razu, nie przeciągając struny. Westchnęłam dość słyszalnie.
- Słuchaj, nie wiem, co sobie pomyślałaś, ale na pewno się pomyliłaś. - stwierdziłam przekonana. Dziewczyna nie była ani trochę zaskoczona moją odpowiedzią. Patrzyła na mnie władczo.
- Pracuję tu wystarczająco długo, by wiedzieć, że jesteś kolejną naiwną sekretarką, która dała się omamić. Pracuję tu od samego początku i widziałam wiele sekretarek, które się przewinęły przez jego biuro. I każda odchodziła z tego samego powodu. - cholera, zagięła mnie tym. Nie wiedziałam, na ile procent mówiła prawdę, ale nawet nie potrafiłam na to odpowiedzieć. Oczywiście, że wiedziałam, że nie miał jednej sekretarki, ale nie spodziewałam się dowiedzieć takich rzeczy. Mimo wszystko postanowiłam nie odpuścić.
- Jaki to powód? - spytałam, czując narastającą gulę w gardle. Może niepotrzebnie zadałam to pytanie? Chyba wolałabym nie wiedzieć.
- Wdawał się w romans z każdą sekretarką, która u niego pracowała. Nie wytrzymywały długo, więc wiedziałam jak się nakręcały na... "Związek" z nim. Kiedy mu się nudziły, po prostu je zwalniał. - spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. James nie wyglądał na mężczyznę, który mógłby tak potraktować kobietę. A co, jeśli mnie też zwodził? Nie, to byłoby niedorzeczne. Za każdym razem, gdy mówił: "Kocham Cię" widziałam w jego oczach szczerość.
- Dlaczego miałabym ci wierzyć? - spytałam podejrzliwie.
- Nie musisz mi wierzyć, ale nie mam powodu żeby cię okłamywać. - co gorsza, widziałam, że mówił prawdę. Kurwa mać, nawet nie wiedziałam jak powiedzieć o tym, czego się dowiedziałam Jamesowi. A może nie powinnam była mówić mu? Ugh, nie. Przecież to będzie dręczyło mnie do końca dnia, a mój szef od razu by to zauważył.
- Lepiej, żeby na razie nikt o tym nie wiedział. - syknęłam i wróciłam do swojego biura.
Nie myliłam się. Wciąż miałam w głowie słowa Emily. Starałam się też unikać Jamesa, bo wiedziałam, że od razu zauważyłby, że coś było nie tak, a ja na razie nie byłam gotowa na rozmowę z nim. Wiedziałam też, że mogłam niepotrzebnie się zamartwiać. Może rzeczywiście się zmienił, a ja histeryzowałam. Nie wiedziałam też, na ile mogłam wierzyć Emily. Może powiedziała to dlatego, żeby nas skłócić? To bez sensu, bo nie wiedziała, jaka tak naprawdę relacja nas łączyła.
Niestety, próby unikania mojego szefa, poszły na marne, kiedy pojawił się we framudze drzwi. Na początku nie słuchałam w ogóle o czym do mnie mówił, wciąż zagłębiona we własnych myślach, ale wzdrygnęłam się, kiedy stanowczo wymówił moje imię. Nigdy jeszcze tak się nie odzywał wobec mnie. Podniosłam na niego wzrok i widziałam go teraz opartego dłońmi o blat biurka, lekko pochylonego w moją stronę i wpatrującego się we mnie.
- Wybacz, zamyśliłam się. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Właśnie widzę. Powiesz mi, o czym tak zawzięcie myślisz? - odpowiedział, zbliżając się do mnie. Na szczęście i tak dzieliło nas biurko.
- Czy to ważne? Przyszedłeś tu pewnie w innej sprawie. - starałam się zmienić temat. Widziałam, że zaintrygowałam go swoim zachowaniem, ale nie drążył więcej tej rozmowy.
- Owszem. - odpowiedział, prostując się. Obszedł biurko i stanął tuż za mną, jednocześnie mówiąc: - Spóźniasz się z raportem miesięcznym za listopad. Prosiłem, abyś go dzisiaj zrobiła, bo zostało niewiele czasu. - oj, bardzo nie dobrze. Jedną rękę oparł o blat biurka, natomiast druga spoczywała na oparciu obracanego fotela. Na pewno zauważył, że to czym się martwiłam, było o wiele poważniejsze, niż mógłby myśleć. Niemal natychmiast podniosłam się z miejsca. I to był oczywiście głupi pomysł.
- Oczywiście, zaraz się tym zajmę. Byłam zajęta i kompletnie wyleciało mi to z głowy. - w pośpiechu zaczęłam przeszukiwać segregatory. Cholera, co ja wyprawiam? I tak nic tu nie znajdę.
- Byłaś zajęta czytaniem tabloidów na mój temat? Czego chciałaś się dowiedzieć? - kurwa mać, kompletnie zapomniałam o tym, że zostawiłam włączony ekran z przeglądarką. Nie pomyślałam o tym. Niestety, odpowiadając na jego pytanie, chciałam dowiedzieć się czegoś więcej niż to, co już wiedziałam, ale niestety niczego ciekawego się nie dowiedziałam. Odwróciłam się przestraszona w stronę blondyna. Najpierw spojrzałam na ekran komputera, a później na niego. Ale nie wyglądał na wściekłego. W sumie, chyba powinnam była się cieszyć. - Odpowiesz mi? - zrobił krok w moją stronę. Potarłam dłonie o spódnicę, czując jak pociły mi się ze zdenerwowania.
- Nic takiego, po prostu... - przerwałam, nie wiedząc jak odpowiedzieć mu na jego pytanie. Mój wzrok przeniósł się na otwarte drzwi. To chyba mnie tak blokowało. Podeszłam do nich i zamknęłam je. Tym razem na klucz. - Dużo miałeś sekretarek? - postanowiłam w końcu na bezpośredniość.
- A czemu cię to zastanawia? - spytał, niewzruszony moim pytaniem.
- Bez powodu. - odpowiedziałam. Za szybko. Jego wzrok sugerował, że mi nie wierzył. W końcu zdecydowałam się na prawdę. - Emily powiedziała mi o twoich romansach. - przybrał kamienną twarz. To dobrze czy źle, dla mnie? Z jednej strony nie wiedziałam, czy był teraz wściekły, czy nie? A z drugiej... Chyba wolałam tego nie widzieć na jego twarzy.
- Co konkretnie ci powiedziała?
- Że wdawałeś się w romans z każdą sekretarką i każdą zwalniałeś dlatego, że ci się nudziły. - usłyszałem jak cicho westchnął. Podniósł na mnie wzrok. Tym razem widziałam w nich smutek.
- Być może tak było. - zbywał mnie tą odpowiedzią, na co wywróciłam oczami i nie wytrzymałam.
- Błagam, nie baw się teraz ze mną w kotka i myszkę. Powiedz mi po prostu, czy jestem kolejną naiwną. Czy byłeś dla mnie taki miły, żeby po prostu mnie przelecieć? Bo jeśli tak... - mężczyzna w mgnieniu oka podszedł do mnie, i przerwał mi, przywierając swoje usta do moich, łącząc je w namiętnym i pełnym miłości pocałunku. Nie odrywaliśmy się od siebie, dopóki nie zabrakło nam tchu. James oparł swoje czoło o moje i zamknął na chwilę oczy, po czym je otworzył.
- Nie, nie jesteś kolejną naiwną. Kocham cię. Tamte dziewczyny to przeszłość. I nie zwalniałem ich, dlatego, że mi się nudziły. Same odchodziły, kiedy uświadamiałem je o tym, że to tylko przelotny seks i nie mają na co liczyć. Uznałem, że nie chciałabyś tego wiedzieć. Ale wiedz, że to ciebie pokochałem i nigdy bym cię nie skrzywdził. Wierzysz mi? - z lekkim wahanie ale pokiwałam twierdząco głową. Cholera! Naprawdę mu uwierzyłam, ale czy słusznie?
CZYTASZ
Udawana narzeczona ✓
RomansaMiała być narzeczoną na niby. Została nią naprawdę. Ivy po wiadomości, że jej mama jest śmiertelnie chora, postanawia zatrudnić się w najbogatszej firmie modowej w Los Angeles, gdzie poznaje swojego przystojnego szefa. James do tej pory był singlem...