Ivy
Uciekłam. Co innego miałabym zrobić? Po prostu, kurwa, uciekłam. Nie wiedziałam nawet dlaczego tak postąpiłam? Może przeraziłam się tym, że ktoś na poważnie mógłby mnie pokochać? A może po prostu wystraszyłam się miłości, bo ostatnim razem, gdy się zakochałam, gorzko tego żałowałam. Albo po prostu zaprzeczałam sama sobie?
Przy Jamesie czułam się inaczej. On był... Zupełnie inny niż Parker. I miał rację, coś nas przyciągało do siebie, a ja jeszcze nie potrafiłem nazwać tego, co nas łączyło. Czy to naprawdę mogła być miłość, którą mi wyznał? Kurwa mać, czy ja naprawdę byłam taka głupia i odrzuciłam faceta, który był wspaniałym, cudownym i miłym facetem i któremu nie zależało tylko na seksie ze mną, pomijając wątek w jego domu rodzinnym? Więc tak, byłam głupia. Nie wiedziałam nawet czy dałoby się to naprawić? Czy w ogóle James będzie chciał mnie wysłuchać, gdy powiedziałabym mu, co tak naprawdę czułam? Pewnie po tym, jak uciekłam, to nie. Więc właśnie zaprzepaściłam szansę na dobre życie, u boku cudownego faceta.
Po mojej chujowej ucieczce, bo inaczej nie można było tego nazwać, wróciłam do domu. Chyba pozostały weekend musiałam spędzić w domu z Netflixem, pod kocem i z wielkim kubłem lodów, by jakoś odreagować stratę Jamesa. Ugh, wiedziałam, że to też był głupi pomysł i powinnam teraz do niego pojechać i go przeprosić, ale nie potrafiłam. Potrzebowałam czasu i rozmowy z terapeutką.
Oderwałam się od robienia obiadu, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Niczego nieświadoma, po prostu do nich podeszłam. Nie patrząc przez wizjer, otworzyłam drewnianą konstrukcję. Zamarłam, gdy zauważyłam osobę, której najmniej bym się teraz spodziewała.
- Co tu robisz? - założyłam ręce na piersi, po czym dodałam. - Skąd w ogóle wiesz, gdzie mieszkam?
- Od Jamesa. - ugh, zdrajca.
- Więc niepotrzebnie przychodziłeś. - próbowałam zamknąć drzwi, ale skutecznie mi to uniemożliwił. Zdecydowanie nie chciałam być z nim w jednym pomieszczeniu, a tym bardziej w mieszkaniu, w którym byłam sama.
- Poczekaj... Chcę z tobą porozmawiać, na spokojnie. Bez kłótni. - zastanowiłam się chwilę, czy to dobry pomysł, ale widziałam w jego oczach ból i szczere intencje, dlatego chwilę później siedzieliśmy naprzeciwko siebie w kuchni. Czekałam, aż on zacznie rozmowę, bo ja nie widziałam w ogóle powodów, dla których miałby tu przychodzić. - Odkąd zobaczyłem cię w San Francisco, to wszystko nie daje mi spokoju. Po prostu czuję, że powinienem ci to wszystko wyjaśnić, a przede wszystkim przeprosić. - westchnęłam i wstałam, chcąc wyłączyć kuchenkę.
Jego wizyta ponownie wywołała u mnie wspomnienia sprzed siedmiu lat, ale starałam się być silna. Nie chciałam, by zobaczył mój strach. Nie chciałam znów czuć się tą osiemnastoletnią, bezbronną dziewczyną. Odwróciłam się ponownie w jego stronę, czując, jak mi się przyglądał. Westchnęłam. Mimo wszystko, wychowałam się w kulturalnym domu.
- Chcesz kawy, herbaty? - spytałam, oczywiście z grzeczności. Uśmiechnął się niemrawo i poprosił o herbatę. W czasie, kiedy ja robiłam mu napój, on kontynuował swoją wypowiedź.
- Wiem, że minęło siedem lat i być może po takim czasie nawet nie będziesz chciała mi wybaczyć, ale przez te wszystkie lata, nie dawało mi spokoju to, że straciłem kobietę, którą kochałem. - po tych słowach, przypadkiem upuściłam łyżeczkę, którą od razu podniosłam, jednocześnie przepraszając. Nawet nie wiedziałam, jak zareagować na jego wyznanie.
- Kochałeś mnie? - spytałam, podając mu herbatę. Cholera, dlaczego wtedy nie zostałam i go nie wysłuchałam? Być może teraz byśmy tworzyli szczęśliwą rodzinę? Ugh, co ja, kurwa, pieprzę? Nie mogłabym wybaczyć chłopakowi, który po pijaku próbował mnie zgwałcić.
- Moja miłość do ciebie nigdy nie była fałszywa. Nawet nic nie pamiętam z tamtego wieczoru. Wszystkiego dowiedziałem się następnego dnia. A kiedy powiedzieli mi, że wyjechałaś z rodzicami, wiedziałem, że to było coś, co cholernie na ciebie wpłynęło i prawdopodobnie nie dasz mi drugiej szansy, choć wielokrotnie próbowałem cię znaleźć. - O, kurwa. Tego się nie spodziewałam.
- Nie wiedziałam. - przyznałam i westchnęłam. - To rzeczywiście na mnie wpłynęło i potrzebowałam terapii, żeby dojść do siebie. Wszystko wróciło, gdy cię spotkałam i do tego jeszcze okazało się, że jesteś bratem mojego narzeczonego.
- Udawanego.
- Nie wiedziałam, że wiesz.
- A ja nie sądziłem, że tak szybko uda mu się kogoś znaleźć. I naprawdę żałuję, że wtedy tak postąpiłem. Nie zwalam winy na alkohol, tylko na siebie, bo to ja byłem dupkiem i cię skrzywdziłem.
- Tak, rzeczywiście byłeś dupkiem. - oczywiście, że nie mówiłam tylko o tamtej sytuacji, a on doskonale o tym wiedział.
- A teraz jestem jeszcze większym dupkiem. - przyznał. W to naprawdę nie wątpiłam.
Tak długo się o mnie starał, by miesiąc później mnie stracić. Ale mleko się rozlało. Tego już nie dało się naprawić. Jednakże pozostała jeszcze jedna sprawa.
- Wiedziałeś o Vicky? - spojrzał na mnie. Mam nadzieję, że wiedział.
- Wiedziałem, że mój brat z kimś się spotyka, ale nigdy tak naprawdę jej nie poznałem. - westchnęłam, w sumie ciesząc się z tej odpowiedzi. Nie wiedziałam, czemu ale tak po prostu było.
Nie chcieliśmy wspominać starych czasów, dlatego po tym, jak powiedziałam mu, że byłam gotowa, by mu wybaczyć, bo widziałam jego oczach szczere intencje i wypiciu herbaty, wyszedł z mojego mieszkania. Miałam nadzieję, że teraz będzie już wszystko w porządku. Żadne koszmary nie mogłyby mnie nawiedzać, a tym bardziej nie mogłabym czuła się źle z tym, że sprzed siedmiu lat nie chciałam wysłuchać Parkera i przez te wszystkie lata żałowałam.Impreza. Jest tu większość znajomych Parkera i Lucy. Dla mnie wystarczy to, że jest tu moja przyjaciółka i chłopak. Wszyscy są dość pijani. Niektórzy siedzą na kanapie zalani w trupa, niektórzy tańczą do muzyki, jeszcze inni bawią się przy basenie. Widzę mojego chłopaka wśród swoich znajomych, więc do niego podchodzę. On również ledwo trzyma się na nogach.
- Hej, kochanie. Idziemy na górę? - proponuje. Oczywiście, że się zgadzam, bo chcę pobyć trochę z nim sama. Dlatego też nie przeszkadza mi, kiedy zamyka drzwi na klucz. Zaczyna mnie namiętnie całować, a ja odwzajemniam każdy jego pocałunek, który przesiąknięty jest alkoholem. Lądujemy na łóżku, a jego ręka momentalnie znajduje się pod moją sukienką. Automatycznie włącza się we mnie atak paniki.
- Parker, co ty robisz? - we mnie również buzuje alkohol, ale nie jestem, aż tak pijana, by nie wiedzieć, co robię.
- Trochę się zabawimy. Wiem, że chcesz. - łapie mnie za łokieć i zanim się obejrzę, zostaję przyciśnięta przez jego twarde i silne ciało do jednego z okien.
- Parker, puść mnie. - zaczynam krzyczeć, ale od razu zatyka mi usta dłonią i zaczyna dobierać się do moich majtek. Zaczynam płakać i jestem przygotowana na najgorsze mimo, że próbuję się wyrwać, aczkolwiek jest silniejszy. Wtedy jednak jego ciało zostaje odepchnięte. Jeden cios i mężczyzna upada na podłogę.
- Chodź. - poprawiam sukienkę i łapię mężczyzną za dłoń, chcąc wydobyć się z tego domu. Wychodzimy na powietrze. Facet jest tuż za mną. - Wracaj do domu. - mimowolnie odwracam się w jego stronę, ale jego już nie ma. Miga mi przed oczami tylko jego sylwetka.
![](https://img.wattpad.com/cover/244224263-288-k675289.jpg)
CZYTASZ
Udawana narzeczona ✓
RomanceMiała być narzeczoną na niby. Została nią naprawdę. Ivy po wiadomości, że jej mama jest śmiertelnie chora, postanawia zatrudnić się w najbogatszej firmie modowej w Los Angeles, gdzie poznaje swojego przystojnego szefa. James do tej pory był singlem...