Rozdział dziesiąty

7.8K 209 4
                                    

Ivy

      Spóźniłam się! Znowu! Powinnam była nastawiać budzik dwie godziny wcześniej. Głupia ja. Gdybym tak zrobiła, na pewno nie biegałabym po domu w szlafroku i ręczniku na głowie, tylko czekała na Jamesa. Nawet nie wiedziałam, w co miałam się ubrać. On mnie zabije, jak się dowie, że znów się spóźniłam. Zwłaszcza, że chciałam zrobić dobre wrażenie na jego rodzicach.
      Usłyszałam dźwięk domofonu, a jedyne, co zdążyłam zrobić to lekki makijaż. Wybiegłam z łazienki. Szybko spojrzałam na zegar w salonie. Godzina 10:01. Niech to szlag! Mogłam spodziewać się tego, że będzie punktualny.
- Wejdź. - powiedziałam do słuchawki, naciskając odpowiedni przycisk i zaczęłam wycierać włosy o ręcznik. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, szybko do nich podbiegłam. Mężczyzna wszedł do środka. Ewidentnie był zaskoczony tym, że wciąż byłam nie gotowa. - Nawet nic nie mów. Wiem, znowu się spóźniłam. - zajęczałam, wbiegając do łazienki. Na szybkiego wysuszyłam włosy, by chociaż trochę wyschły. A teraz zdałam sobie sprawę z tego, że mogłam zrobić to poprzedniego dnia, ale za bardzo się rozleniwiłam, by to zrobić.
- Nie musisz się spieszyć. - usłyszałam krzyk Jamesa z salonu. Wybiegłam z łazienki i zobaczyłam go siedzącego na kanapie. Zignorowałam jednak go i wróciłam do sypialni. Zdjęłam szlafrok i założyłam sukienkę. Miałam jednak problem z zapięciem. Wróciłam do salonu, gdzie wciąż czekał na mnie mój pracodawca.
- Zapniesz mi sukienkę? - spytałam niepewnie. Mimo wszystko był moim szefem i to było niezręczne, żeby ten mężczyzna robił takie rzeczy. Blondyn podszedł do mnie pewnym siebie krokiem. Odwróciłam się do niego tyłem i odsunęłam włosy, by miał lepszy dostęp. Po moim ciele przeszedł dreszcz, gdy przypadkiem dotknął mojej nagiej skóry. Zadrżałam pod wpływem jego oddechu na mojej szyi.
- Ślicznie w niej wyglądasz. - wyszeptał seksownym i pełnym seksizmu głosem. Wiedziałem, że to wszystko zmierzało w złym kierunku, więc po prostu odsunąłem się, podziękowałem i odsunąłem się, po czym wróciłem do sypialni, ponownie zostawiając Jamesa samego. Poprosiłam go również o zapięcie łańcuszka. - Pasuje do ciebie. - stwierdził, gdy odwróciłam się do niego przodem.
- Dostałam go od byłego chłopaka na osiemnaste urodziny. - powiedziałam, chcąc odejść, ale mnie powstrzymałam.
- Więc czemu nadal go masz? - w sumie to nawet ja nie znałam odpowiedzi na to pytanie.
- Nie wiem. Po prostu. Był moim pierwszym chłopakiem i... Nigdy nie miałam okazji mu go oddać. - odpowiedziałam i skierowałam się do łazienki, ale mężczyzna nie zamierzał odpuścić i szedł za mną.
- Dlaczego zerwaliście? - ewidentnie się tym interesował. Westchnęłam, smarując usta lekko widocznym błyszczykiem.
- Był... Palantem. Nie rozmawiajmy o tym, dobrze? - powiedziałam, odwracając się w jego stronę. Blondyn posłał mi jedynie uśmiech i przyjrzał mi się, oparty o framugę drzwi. Speszyłam się pod wpływem jego wzroku. - Czemu tak mi się przyglądasz? - zawstydzona, znów odwróciłam się do niego plecami. Jednak po chwili poczułam, jak mężczyzna odsunął moje włosy, a jego ciepły oddech owiał moją szyję. Zamknęłam oczy.
- Po prostu podziwiam swoją narzeczoną, nie mogę? - on chyba za bardzo się wczuwał w swoją rolę, w przeciwieństwie do mnie.
- Nie zapominajmy o tym, że to wszystko jest udawane. - przypomniałam mu, bo najwidoczniej o tym zapomniał.
- Choć na chwilę przestańmy o tym myśleć. - powiedział, całując moją szyję. Nie wiedziałam, czemu, ale oddałam się tej rozkoszy. Było nawet przyjemnie. Westchnęłam cicho, gdy delikatnie ją przygryzł. Tylko szef i sekretarka. Taką relacja nas łączy, nie zapominajmy o tym.
- Przestań, proszę. - nakazałam mu. Ku mojemu zaskoczeniu blondyn spełnił moją prośbę i odsunął się ode mnie.
- Przepraszam. Przy tobie mnie ponosi. - przyznał w końcu. Cholera, może zbyt wyzywająco się ubierałam? Zbyt bardzo kusiłam go swoim ciałem? Dlaczego w ogóle miałabym go pociągać? On taki elegancki, bogaty i seksowny, a ja? Szara myszka, dla której liczyła się tylko praca i leczenie mamy oraz miała trudną przeszłość. Czasami wciąż się zastanawiałam, co faceci we mnie widzieli.
      Nic nie mówiąc i speszona, uciekłam do sypialni. On nie wiedział, jaką miałam przeszłość, więc nie wiedział też, że nie powinien był wypowiadać takich słów przy mnie. Niestety, nie ufałam mu jeszcze na tyle bardzo, żeby opowiedzieć o tym, co się stało w liceum.
      Kilka minut później oboje już siedzieliśmy w samochodzie Jamesa. Od tamtej sytuacji żadne z nas się nie odezwało. Denerwowała mnie ta cisza, dlatego w ostateczności postanowiłam ja pierwsza się odezwać.
- Przepraszam, że znów zaspałam. Po kilku dniach w końcu pozwolili mi się zobaczyć z mamą. Przesiedziałam u niej chyba pół nocy. - blondyn uśmiechnął się, stając na czerwonym świetle.
- Nie przejmuj się tym. Naprawdę. Nie musisz mnie za wszystko przepraszać. - złapał mnie za dłoń. Nie wyrywałam jej, w tej kwestii akurat mu wierzyłam. - Wczoraj zrobiłem przelew. Pieniądze powinny być już na koncie. 50 tysięcy dolarów, tak jak obiecałem. - puścił moją dłoń i ruszył na zielonym świetle.
- A nie powinieneś zrobić tego dopiero za trzy dni. Po wykonaniu zlecenia? - przynajmniej tak zawsze mnie uczyli w szkole średniej i na studiach.
- Owszem, ale nie wiesz, co się będzie działo z twoją mamą przez te trzy dni. Lepiej dmuchać na zimne. - odwróciłam głowę w drugą stronę i popatrzyłam na krajobraz, który mijaliśmy, choć na razie były to same budynki. - Posmutniałaś. - zauważył James. Westchnęłam.
- Boję się. To poważna operacja. Co, jeśli te kilkadziesiąt tysięcy pójdzie na marne, a operacja się nie powiedzie? - w moich oczach zaczęły wzbierać się łzy, które skutecznie starałam się powstrzymać.
- Nie wolno ci tak myśleć. Bądź dobrej myśli. - samochód nagle stanął. Zauważyłam, że zatrzymaliśmy się przed szpitalem. Spojrzałam na Jamesa zaskoczona. - Idź zobaczyć się z mamą. Wiem, jak teraz tego potrzebujesz. - ciężko mi nawet uwierzyć w to, jak dobroduszny był mój pracodawca.
- Naprawdę? Dziękuję, jesteś wspaniały. - w przypływie emocji przytuliłam go. Wiedziałam, że był lekko zszokowany, ale odwzajemnił mój uścisk. Niemal natychmiast pobiegłam do mamy.
      Leżała na łóżku. Była coraz bardziej opadnięta z sił. Przykro mi się na nią patrzyło, wiedząc, że pomimo tylu starań, operacja mogła się nie udać. Ale dzięki Jamesowi byłam dobrej myśli.
- Hej, mamo. - przywitałam się z nią, łapiąc ją za dłoń. Kobieta uśmiechnęła się niemrawo. - Tata cię nie odwiedził, prawda? - kiwnęła przecząco głową. - Obiecał mi, że to zrobi. - mogłam domyślić się, że na niego nigdy nie można było liczyć.
- Nie przejmuj się. Lepiej mi powiedz, skąd uzbierałaś pieniądze na moją operację. - cholera, nie mogłam jej na razie powiedzieć. - Zostałaś prostytutką, a może znalazłaś sponsora? - pomimo osłabienia, mama nie odpuszczała i zawsze się o mnie martwiła.
- Nie, mamo. Nic z tych rzeczy. Opowiem ci wszystko, ale jeszcze nie teraz. Teraz skup się na operacji. Chcę, aby się udała.
- Ja też tego chcę. - powiedziała. Przytuliłam się do niej, a kobieta ostatkiem sił pogładziła mnie po policzku. W moich oczach pojawiły się łzy, bo ja zawsze byłam pesymistką. Naprawdę obawiałam się, że mogłam jej już więcej nie zobaczyć. - Gdyby jednak coś poszło nie tak, powinnam ci o czymś powiedzieć na temat taty. - zaczęła, ale szybko jej przerwałam.
- Nie dzisiaj. - widząc jednak jej wzrok wiedziałam, że nawet pomimo choroby nie miałam z nią szans i musiałam usłyszeć to, co miała do powiedzenia moja mama.
- Obwiniasz za wszystko tatę. Nie rób tego proszę. Nasze małżeństwo od zawsze jest fikcją. Pobraliśmy się z przymusu. - zaskoczyła mnie taką rozmową, bo raczej nigdy o tym nie wspominała. - Byliśmy młodzi. Ja miałam wtedy 15 lat. Nie osądzaj mnie. - nawet nie zamierzałam. - To był tylko przelotny romans, nic poważnego. Twój tata od zawsze był playboyem i uprawiał seks z różnymi kobietami. Niestety, po tym jednym razie zaszłam w ciążę. Moi rodzice, jak i rodzice twojego taty nie akceptowali nieślubnego dziecka, dlatego zdecydowaliśmy się wziąć ślub, ale nigdy nie było to z miłości. - siedziałam przed nią i nie wiedziała, jak ująć w słowa to, co chodziło mi po głowie. Nigdy nie sądziłam, że za ich ślubem kryła się taką przeszłość.
- Mamo, nawet nie wiem, co powiedzieć. Dlaczego mi w ogóle o tym mówisz? - spytałam z ciekawości.
- Chcę, żebyś przestała o wszystko obwiniać tatę. Poza tym, uważam, że jesteś na tyle dorosła już, by poznać prawdę. Nie chcę cię okłamywać. - westchnęłam i zmusiłam się do uśmiechu.
- Mamo, dziękuję za szczerość, ale powinnam już iść. Wyjeżdżam w delegację na trzy dni. - poczułam się źle okłamując ją.
- Operacja jest w poniedziałek. Zdążysz wrócisz. Nie przejmuj się tym. - posłała mi blady uśmiech. Pożegnałam się z nią jeszcze buziakiem w policzek i poczułam, jak po moim policzku spłynęła samotna łza. Zanim jednak odeszłam, mama ostatkiem sił złapała mnie za dłoń. Odwróciłam się w jej stronę.
- Gdyby jednak coś poszło nie tak, pamiętaj, że cię kocham. - odpowiedziałam jej, że też ją kochałam oraz uśmiechnęłam się ponuro. Wyszłam. Nie zniosłabym dłużej tego napięcia. Naprawdę chciałam, aby mama przeżyła, ale to nawet nie zależało ode mnie. Wyszłam na świeże powietrze i zaczęłam szybciej oddychać. Łzy już swobodnie płynęły po moich policzkach. Nie chciałam pokazywać się w takim stanie przed Jamesem, ale on zauważył mnie pierwszy i zaczął iść w moją stronę. Starałam się wytrzeć łzy i spuściłam głowę.
- W porządku? - cholera, nie wytrzymałam. Pokiwałam przecząco głową i wtuliłam się w niego. Zaczęłam płakać. Blondyn mimo zdziwienia, odwzajemnił mój uścisk. - Nie płacz. - powiedział, gładząc mnie po plecach. - Wszystko się ułoży, zobaczysz. - starał się mnie pocieszyć, ale nie wychodziło mu to, bo zaczęłam płakać jeszcze bardziej, ale minęła dosłownie chwila, kiedy momentalnie oderwałam się od niego.
- Wiem. Jestem dobrej myśli. - powiedziałam, wycierając łzy i westchnęłam. - Na pewno rozmazał mi się makijaż. - ominęłam mężczyznę i wróciłam do samochodu. Mój pracodawca na pewno był zdziwiony nagłą zmianą tematu, ale chwilę później zajął miejsce kierowcy i wróciliśmy do jazdy, podczas gdy ja poprawiałam makijaż, by wyglądać lepiej przed rodziną Jamesa. - Większość osób twierdzi, że mam charakter po ojcu, ale to nieprawda. - zaczęłam, nakładając na twarz puder. - Nie jestem silna, ani twarda. On potrafi obojętnie przejść obok krzywdy jakiegoś człowieka, ja nie. - blondyn mi nie odpowiedział od razu.
- Widocznie osoby, które tak mówią, nie znają cię tak dobrze. Choć mam wrażenie, że jesteś silniejsza niż myślisz. - uśmiechnęłam się, zdając sobie sprawę, że James miał rację.
- Tak swoją drogą, dowiedziałam się dzisiaj, że małżeństwo moich rodziców zawsze było fikcją, bo pobrali się dlatego, że mama zaszła ze mną w ciąży w wieku 15 lat. Ale czy to ważne, moja rodzina, zawsze była porąbana. - westchnęłam, opierając się o oparcie siedzenia.
- Na pewno nie bardziej niż moja. - odpowiedział.
- Przekonamy się. - uśmiechnęłam się i reszta drogi minęła nam w ciszy, słuchając playlisty jednej z płyt.
      Na początku nie denerwowałam się. Myślałam sobie, co będzie, to będzie, ale gdy wiedziałam, że byliśmy coraz bliżej rodzinnego domu Jamesa, ogarnęła mnie panika. Zdałam sobie sprawę, że przecież byliśmy udawanym narzeczeństwem. Zastanawiałam się przez chwilę, czy przypadkiem się nie domyślą, że ich okłamywaliśmy. Ale jeśli byśmy dobrze udawali, to udałoby nam się ich okłamać mimo, że ja zawsze źle się czułam, gdy okłamywałam ludzi.
      W pewnym momencie samochód się zatrzymał, a ja widziałam przed sobą kilka budynków. Nie wiedziałam, czemu się zatrzymaliśmy, ale blondyn ewidentnie nie zamierzał mnie w to na razie wtajemniczać.
- Poczekasz na mnie chwilę? - przytaknęłam.
     Gdy tylko mężczyzna opuścił samochód, ogarnęła mnie panika. Uświadomiłam sobie, że za kilka minut miałam poznać rodzinę mojego pracodawcy. Nawet nie wiedziałam, czy im się spodobam. A co, jeśli uznaliby, że nie nadawałam się na narzeczoną Jamesa i nie będą mnie tolerować? Zaczęłam się zastanawiać, jak w ogóle będzie przebiegać nasze spotkanie. Czy James im o mnie coś mówił, czy nie? A może przez swoją panikę, to ja mogłabym uznać, że nie nadawałem się do tego i wróciłabym do domu?
      Moje przemyślenia przerwał powrót mojego pracodawcy. Nie chciałam, żeby zobaczył, że się denerwowałam, więc uśmiechnęłam się do niego niemrawo. Blondyn z kieszeni swojej bluzy wyjął jakieś pudełeczko.
- Teraz już oficjalnie... Zostaniesz moją narzeczoną? - cholera, zaskoczył mnie tym. Nawet nie wiedziałam, co powiedzieć. Myślałam, że nie będzie, aż tak się w to angażował. W pudełeczku rzeczywiście był piękny pierścionek, który na pewno był bardzo drogi.
- Nie mogę go przyjąć. Musiał cię wiele kosztować. - zaczęłam, ale brunet mi przerwał. Ponownie.
- Nie martw się o pieniądze. - wyjął go z pudełeczka i poprosił mnie o rękę. - Jeśli go nie przyjmiesz, będzie mi smutno. - ugh, on wiedział, jak manipulować ludźmi, więc chwilę później pierścionek był już na moim palcu. Zagryzłam wargę, zdając sobie sprawę, jak w ostatnim czasie dużo się na mnie wykosztował, a ja? Nawet nie miałam, jak mu się odwdzięczyć. Spojrzałam na swoją rękę. Pierścionek rzeczywiście do mnie pasował.
- Jest śliczny, ale to niepotrzebne, skoro za trzy dni będę musiała go oddać. - blondyn zaśmiał się, a ja byłam zdezorientowana.
- Zatrzymaj go, jako prezent. - uśmiechnął się i chwycił w swoją dłoń moją, kciukiem przejeżdżając po diamencie. Czy my, aby za bardzo się nie wczuwaliśmy? Powinniśmy byli trzymać dystans, a nie potrafiliśmy tego zrobić. Czułam, jakby coś nas do siebie ciągnęło, ale chyba oboje jeszcze nie wiedzieliśmy, co to było.
      W końcu podjechaliśmy pod piękną willę. Nie sądziłam, że James wychował się w tak wielkim domu. Byłam naprawdę mile zaskoczona.
- Nie denerwuj się. Będzie dobrze. - odezwał się mój szef, widząc, że znów ogarniała mnie panika. Uśmiechnęłam się do niego niemrawo i oboje wyszliśmy z samochodu. Blondyn wyciągnął z bagażnika nasze walizki, a ja szłam tuż za nim do jego domu. Oczywiście, że jako dżentelmen, nie pozwolił mi ciągnąć mojej własnej walizki, a ja nie chciałam się z nim kłócić. Zaskoczyło mnie wnętrze domu tej willi. Spodziewałam się drogich obrazów, kanap, ale było tu o dziwo skromnie i można było naprawdę czuć się jak w domu. Na początku przywitała nas kobieta około 50-tki. Zgadywałam, że była to mama Jamesa, bo mój szef wygląd zdecydowanie odziedziczył po rodzicielce.
- Ty jesteś Ivy, mam rację? Jesteś... - zaczęła, ale szybko zmieniła temat i spoważniała. - James, chyba musimy poważnie porozmawiać. - jej wzrok znów wylądował na mnie. Tym razem się uśmiechnęła. - Miło cię w końcu poznać. - lekko zszokowana wylądowałam w jej ramionach. Dlaczego poczułam, jakby coś przede mną ukrywali? Chwilę później do salonu wszedł również mężczyzna i kobieta niewiele starsza ode mnie. Byli równie zaskoczeni, co mama Jamesa. Nie miałam zielonego pojęcia, o co mogło chodzić. Oboje przenieśli wzrok na Jamesa, a później ponownie na mnie.
- Jestem Polly. - przedstawiła się dziewczyna, podając mi dłoń. - Nie sądziłam, że mój brat wybierze akurat ciebie. Cóż za zaskoczenie. - zaskoczyły mnie jej słowa. Kątem oka spojrzałam na Jamesa, który od momentu wejścia, ani razu się nie odezwał. Później przywitałam się z jego tatą. Wszyscy patrzyli na mnie, jakbym była co najmniej kosmitką. Nie miałam pojęcia, o co chodziło.
- Później wam wszystko wyjaśnię. Teraz pozwólcie, że pójdziemy do pokoju i się rozpakujemy. - choć spodziewałam się, że będzie gorzej, to jednak i tak zaskoczyło mnie ich zachowanie. Dlaczego czułam tak, jakby wytykali mnie palcami, albo jakbym była jakaś trędowata. Czy to ze mną było coś nie tak? Postanowiłam tego nie odpuszczać i wprost zapytać Jamesa, o co chodziło. Przecież musiał coś wiedzieć, prawda?
- O co im chodzi? Patrzą na mnie tak, jakbym była co najmniej z innej planety? - spytałam, gdy znaleźliśmy się w pokoju, przygotowanym specjalnie dla nas.
- Nie przejmuj się tym. Czasami są dziwni. - ale wiedziałam, że kłamał. Nie patrzył na mnie i był zajęty rozpakowywaniem rzeczy. Nie zamierzałam odpuszczać.
- Taak, zwłaszcza twoja siostra, która stwierdziła, że nie spodziewała się, że akurat wybierzesz mnie. Nadal zamierzasz mnie okłamywać? - podniosłam lekko głos. Blondyn westchnął i odwrócił się w moją stronę.
- Dobrze. Pójdę z nimi porozmawiać i dowiem się, o co chodzi. - zanim jednak odpowiedziałam, mężczyzna już zamykał za sobą drzwi. A może to ja przesadzałam? Może źle to wszystko zinterpretowałam?

Udawana narzeczona ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz