Rozdział trzydziesty piąty

5K 139 0
                                    

James

    Następnego dnia niestety musieliśmy wrócić do Los Angeles, czego oboje cholernie nie chcieliśmy, bo tuż przed świętami mieliśmy całe zawalone dni pracy, dokładnie przygotowując się do pokazu, który miał pójść na skalę światową. Z jednej strony byłem zadowolony, a z drugiej jednak się denerwowałem, bo jeśli coś mogło nie wyjść, to odbiłoby się to na mojej firmie. Głównie finansowo, a ja nie mogłem pozwolić sobie na taki spadek. Lecąc samolotem, Ivy widziała, że coś mnie dręczyło od samego rana, ale starała się to ignorować, bo o nic nie pytała. Jednak w samolocie podjęła próbę rozmowy.
- Coś cię martwi? - powiedziała, spoglądając na mnie i kładąc na mojej ręce swoją dłoń.
- Nie przejmuj się tym. - odpowiedziałem wymijająco, ale dziewczyna nie odpuszczała.
- Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć? - uśmiechnąłem się nieznacząco, ale nic nie odpowiedziałem. Dlatego też Ivy nie drążyła tej rozmowy, znów mając wzrok wlepiony w widok za oknem.
    Spojrzałem na moją dziewczynę, będąc pewnym, że nie była na mnie zła, za to, że nie chciałem jej powiedzieć o moich przemyśleniach. Nie dawało mi to spokoju, od momentu, kiedy dowiedziałem się, że Ivy i Parker się znali, ale nie chciałem na nią naciskać. Na pewno mogła powiedzieć mi, kiedy będzie gotowa.
    Widząc ją ubraną, tak jak nigdy wcześniej, mój kutas od razu sterczał. Może i byłem niewyżytym romantykiem, ale po tym, jak Ivy wczoraj jęczała, dochodząc w restauracyjnej łazience, wiedziałem, że podobało jej się wszystko, co chciałem jej zaoferować. I nieważne, gdzie i kiedy byśmy to robili, ona zawsze mogła mi ulec. Dziewczyna spojrzała na mnie kątem oka, gdy położyłem rękę na jej kolanie, ale nie odezwała się. Widziałem w jej oczach pożądanie. Na chwilę jednak jej wzrok przeniósł się na moje krocze, i gdy uświadomiła sobie, że mój kutas był w gotowości, na jej policzkach pojawił się rumieniec. Jednak na tym nie poprzestałem i moja dłoń pięła się ku górze, powoli wsuwając się pod sukienkę szatynki. Dziewczyna natychmiast mnie powstrzymała.
- James... - zaczęła, zbliżając się do mnie, po czym ściszyła głos, nie chcąc by ludzie to usłyszeli. - Nie jesteśmy tu sami. - uśmiechnąłem się, rozglądając dookoła. Ugh, błędnie stwierdziła, że nie mogłem zrobić jej dobrze w tym samolocie wśród tych ludzi. Zbliżyłem się jeszcze bliżej, tak że nasze twarze prawie się stykały.
- Wszyscy są zajęci sobą, albo spaniem. Nikt nie zwróci uwagi, o ile będziesz cicho. - puściłem jej oczko, dotykając opuszkami palców jej majtek. Och, były przemoczone z nadmiaru podniecenia. Jak zwykle była na mnie napalona. Złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek, który trwał o wiele dłużej niż się spodziewałem.
- Chodźmy do łazienki. - zasugerowała z przyśpieszonym oddechem, ale od razu powstrzymałem ją przed tym pomysłem.
- Nie, bo tam cię przelecę, a dzisiaj tego nie chcę. - większość osób pomyślałaby, że coś mi się stało, a po minie Ivy wnioskowałem, że też tak myślała, aczkolwiek o nic nie pytałem, dlatego przez cienki materiał stringów zacząłem masować jej łechtaczkę. - Rozchyl je dla mnie. - nie musiałem dwa razy powtarzać, bo moja sekretarka od razu wykonała moją prośbę. Mocnym szarpnięciem zerwałem z niej bieliznę. Szatynka westchnęła głośno między pocałunkami, gdy mój palec powoli się w niej zanurzył. Poprawiła się lekko, dając mi lepszy dostęp do jej dziurki.
- Chcesz, żebym przez cały następny dzień chodziła bez bielizny? - skoro wczoraj po intensywnym orgazmie jej nie przeszkadzało, że wracała do hotelu bez majtek, to i tym razem za kilka chwil zapomniałaby o tym. Schyliłem się nad jej uchem i wyszeptałem.
- U mnie czy u ciebie i tak cię przelecę, więc będą ci zbędne. - skończyłem, jednocześnie zanurzając w Ivy całe dwa palce. Zanim jednak szatynka wydała z siebie jakikolwiek dźwięk, moje usta jej w tym przeszkodziły.
    Cholera, sam nie wierzyłem, że właśnie posuwałem swoją dziewczynę palcami. I to nie byle gdzie. Ale w samolocie wracającym do Los Angeles. Kurwa mać! Chyba lepszej dziewczyny nie mogłem sobie wymarzyć. Oczywiście, że nigdy wcześniej tego nie robiłem. Nie chodziło o palcówkę, ale o miejsce. Więc zarówno dla mnie jak i dla Ivy to było zupełnie coś nowego. Nigdy wcześniej nie pomyślałbym o tym, żeby posuwać dziewczynę palcami w samolocie. Ale gdy zobaczyłem strój Ivy, który wzbudził we mnie pożądanie. Pomimo, że była to sukienka, która miała brak dekoltu, i była na ramiączkach, to jednak na Ivy leżała idealnie i cholernie mnie kusiła.
    Kilka godzin później jechaliśmy z moim kierowcą do mieszkania Ivy. Cholernie chciałem przekonać ją, by tego dnia jednak została u mnie, ale nie chciała dać się przekonać, a ja nie chciałem być nachalny, dlatego chwilę później staliśmy już pod blokiem, w którym mieszkała Ivy.
- Wejdziesz na kawę? - spytała. Być może z grzeczności, a może jednak naprawdę chciała spędzić ze mną jak najdłużej czas.
- Wolałbym skosztować twoją słodką cipkę, ale kawa też może być. - uśmiechnąłem się w w zboczony dla mnie sposób. Wiedziałem, że te słowa podziałały na nią, aczkolwiek starała się ukryć swoje rumieńce pod włosami.
- Jesteś jednak popieprzonym seksistą. - odpowiedziała, wysiadając z samochodu, po tym jak Paul otworzył nam drzwi. Oczywiście, że nie byłem zły, że tak stwierdziła, bo to jednak prawda. Przekonałem się o tym dopiero, jak spotkałem Ivy. Czy zawsze taki byłem? Zanim jednak cokolwiek odpowiedziałem, dziewczyna spojrzała na mnie. - Jak te wszystkie dziewczyny z tobą wytrzymywały? - no i musiała mi wspomnieć, że nie była pierwszą kobietą w moim życiu. Nie dałem jednak po sobie tego poznać, bo jednak ona również wyglądała na rozbawioną, co oznaczało, że to miało zabrzmieć jak żart.
- Akurat tobie podoba się moja zboczona strona. - puściłem jej oczko, na co szatynka ponownie się zarumieniła. Cholernie uwielbiałem ten widok. Nie odpowiedziała jednak i skierowałem się za nią w stronę bloku.
    Gdy tylko drzwi windy się zamknęły za nami, niemal od razu przywarłem do pełnych ust mojej kobiety, namiętnie ją całując. Dziewczyna była zszokowana moim atakiem, ale odwzajemniała każdy mój pocałunek. Czułem jak mocniej biło jej serce. Złapałem jej dłonie i przycisnąłem do blaszanej ściany tuż nad jej głową. Nie zamierzałem jej wypuścić, dopóki ta cholerna winda nie zatrzymała się na 6 piętrze. Oderwaliśmy się od siebie, dopiero gdy drzwi blaszanego pudła się otworzyły. Ivy ewidentnie była zawstydzona tym, co zrobiliśmy, zwłaszcza, gdy zauważyła starszą parę czekającą na windę. Wyszliśmy na korytarz, jednocześnie witając się z dwojgiem ludzi.
- Co to było? - spytała zdezorientowana dziewczyna. Uśmiechnąłem się zadowolony z siebie, bo po jej minie widziałem , że jej się podobało. Chyba musiałem częściej całować ją w windzie.
    W ostateczności okazało się, że i tak miałem zostać u Ivy na noc. Po moich wielu namowach i udowodnieniu jej, że tej nocy zamierzałem się hamować, w końcu się zgodziła, twierdząc że wystarczająco mnie wymęczyła przez ostatnie cztery dni. Oboje byliśmy trochę zmęczeni, dlatego wypiliśmy po lampce wina i od razu położyliśmy się do łóżka. Jednakże ani ja ani Ivy nie mogliśmy spać. Leżeliśmy w pozycji na łyżeczkę, i czułem co rusz, jak dziewczyna ściskała delikatnie moją dłoń, co sugerowało, że czymś się martwiła.
- Śpisz? - usłyszałem w końcu jej cichy głos. Pomimo, że moja dłoń leżała na jej piersi, czułem, jak mocno biło jej serce. Nie zamierzałem być nachalny i jeśli biła się z myślami, to zamierzałam  poczekać, aż będzie gotowa mi powiedzieć, co ją trapiło. Oparłem cały ciężar ciała na łokciu i tą samą ręką odsłoniłem jej włosy, po czym złożyłem na jej szyi pojedynczy pocałunek. Mój oddech owiał jej skórę, gdy odpowiedziałem:
- Nie. - przerwałem. - Chcesz o czymś porozmawiać? - dodałem po krótkim milczeniu.
- W zasadzie, to tak, ale nie wiem od czego zacząć. - odpowiedziała wciąż cicho. Zanim jednak zdążyłem odpowiedzieć, zrobiła to Ivy. - Przez cały dzisiejszy dzień wyglądałeś na zadręczonego. To przez Parkera, prawda? - cholera, nie sądziłem, że tak szybko mogła mnie rozgryźć.
- Skąd taka myśl? - postanowiłem jednak udawać głupiego.
- Umiem czytać w myślach. - powiedziała żartem, bo słyszałem w jej głosie rozbawienia. Dołączyłem do niej i również się zaśmiałem.
    Po chwili jednak oboje spoważnieliśmy, bo wiedzieliśmy co nadchodziło. Czekałem. Wiedziałem, że Ivy mi ufała. Była gotowa, by powiedzieć mi, co tak naprawdę zaszło między nią, a moim bratem.
- Kiedy poznałam Parkera, byłam typem imprezowiczki. Lucy namówiła mnie na domówkę do jej znajomego, więc bez namysłu się zgodziłam. I wtedy dowiedziałam się, że tym znajomym jest Parker. Właściwie to nigdy nie wierzyłam w miłość na takiej imprezie. Ale Parker mnie zauroczył. Był miły i nie pił dużo, ale starał się o moje względy. I chyba to najbardziej mnie zaimponowało. Po drugim spotkaniu zgodziłam się dać mu mój numer i tak właściwie zaczęła się nasza znajomość. Zaczęliśmy się spotykać dopiero po miesiącu. I wszystko było dobrze, byliśmy szczęśliwi. Wierzyłam w jego szczerą miłość, dopóki nie poszliśmy razem na imprezę. Wypił trochę za dużo i go poniosło. - usłyszałem, jak głośno westchnęła. Położyła się na plecach i spojrzała mi w oczy. - Próbował mnie zgwałcić. - kurwa mać. Przez chwilę nic nie mówiłem, próbując to przetrawić. Zacisnąłem palce, nieświadomy, na talii Ivy, ale szybko się powstrzymałem, gdy usłyszałem jej jęk.
- Mam ochotę go zabić, pomimo, że jest moim bratem. - dziewczyna uśmiechnęła się łapiąc moją dłoń w swoją i splotła nasze palce razem.
- Nie warto. Było, minęło. Teraz jestem z tobą, a Parker to przeszłość. - jej słowa jednak mnie nie uspokoiły. Chyba powinienem był poważnie porozmawiać z moim bratem.
- Co nie zmienia faktu, że cię skrzywdził i przez 7 lat unikałaś mężczyzn.
- A wolałbyś żebym spotkała innego mężczyznę i była z nim teraz szczęśliwa, leżąc w tym właśnie łóżku, zamiast ciebie? - spojrzała na mnie podejrzliwie. Z mojego gardła wydobył się śmiech.
- Oczywiście, że nie. - powiedział, również kładąc się na plecach, a po chwili drobne ciało mojej kobiety wtulone było w mój tors.
- Kocham cię. - powiedziała półszeptem.
- Ja też cię kocham. - odpowiedziałem, po czym złożyłem na jej ustach pocałunek. Po chwili oboje zasnęliśmy.

Udawana narzeczona ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz