Ivy
Święta Bożego Narodzenia. Kto ich nie lubił? Chyba tylko zapracowane snoby, które cały swój czas poświęcały tylko pracy. Zawsze uwielbiałam święta. Czekanie na pierwszą gwiazdkę, choć bardziej na prezenty, Wigilia, i kolejne dwa dni leniuchowania i objadania się. Choć ci, co pracowali, cieszyli się przeważnie dlatego, że mogli spędzić czas z rodziną.
Zanim jednak zdecydowałam się na kupienie jakiegokolwiek prezentu Jamesowi, poprosiłam Lucy, by poszła ze mną do ginekologa. Z jednej strony obawiałam się wyników badań, a z drugiej strony jednak po zrobieniu pięciu testów ciążowych z wynikiem pozytywnym, nie mogłam spodziewać się niczego innego.
Kiedy 23 grudnia wyszłam ze swojego biura, nie spodziewałam się, że w gabinecie Jamesa będzie paliło się jeszcze światło. Otworzyłam drzwi bez wcześniejszego pukania i zauważyłam mojego chłopaka stojącego twarzą do okna i rozmawiającego przez telefon. Gdy wyczuł moją obecność, odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się. Dopiero po chwili zorientowałam się, z kim rozmawiał.
- Odbierze was mój kierowca. Mam dużo pracy i nie mogę. - westchnęłam, czując, że to mogła być tylko wymówka. Czyżby mój chłopak jednak nie lubił świąt? Podeszłam bliżej, gdy tylko rozłączył się.
- Nie spodziewałam się, że będziesz dzisiaj dłużej pracować. - powiedziałam. Mężczyzna w mgnieniu oka oplótł moją talię, przyciągając bliżej siebie.
- Przedłużyłaś dziś sobie przerwę. - zauważył. Cholera, wiedziałam, że nie mógł odpuścić. Dlatego przez cały dzień starałam się go unikać. Odsunęłam się delikatnie, próbując wymyślić coś na poczekaniu.
- Zagadałam się z Lucy. - miałam nadzieję, że uwierzył mi. Po jego wzroku jednak wiedziałam, że moja wymówka nie podziałała na niego tak, jakbym chciała.
- Dzwoniłem, ale nie odbierałaś. - patrzył na mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Miałam wyciszony telefon. - cholera, popadałam w te kłamstwa coraz bardziej, ale na razie nie mogłam powiedzieć mu prawdy. - Rozmawiałeś z mamą? - spytałam, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
- Tak. Dzisiaj przylatują, ale odbierze ich z lotniska mój kierowca. Ja mam jeszcze pracę do zrobienia. - westchnęłam.
- Chyba nikt nie umrze, jeśli zrobisz to po świętach. - na jego usta wypłynął uśmiech.
- Oczywiście, że nie, ale wolę zrobić to wcześniej, niż zostawiać na ostatnią chwilę.
- Za bardzo się przemęczasz. - stwierdziłam, kładąc ręce na ramiona Jamesa. - Powinieneś odpuścić chociaż na święta. - dodałam po chwili, uważnie przyglądając się reakcji mojego chłopaka. Westchnął zrezygnowany, więc wiedziałam, że wygrałam.
- Dobrze. - widziałam jednak, że nie był zadowolony z tego.
- Jeśli chcesz mogę z tobą pojechać. - zaproponowałam.
- Nie trzeba. Sam pojadę. - uśmiechnął się lubieżnie. - Sama powinnaś przygotowywać się do świąt. - jego dłoń momentalnie zsunęła się w dół moich pleców. - Nie będziemy widzieć się kilka dni. Będę tęsknić za tobą.
Jego dłonie wylądowały na moje pośladki, które delikatnie ścisnął. Momentalnie ku mojemu zaskoczeniu przywarł do moich ust, zachłannie je całując. Poddałam się każdemu pocałunkowi. Oplotłam go w pasie nogami, kiedy złapał mnie w talii. Odwrócił nas w ten sposób, że oparłam się o zimną szybę plecami. Westchnęłam, kiedy mężczyzna zaczął całować mnie po szyi, i podsunął moją spódniczkę wyżej. Moje majtki były przesiąknięte wilgocią od momentu, kiedy zasugerował, że chciał ze mną uprawiać seks w jego biurze. Zwłaszcza, że nikogo już nie było w firmie. Palcem potarł moją moją łechtaczkę przez stringi i po chwili sprawnym ruchem je zerwał. Czułam cholerne pożądanie, wywołane każdym dotykiem Jamesa, jego namiętne pocałunki sprawiały, że za każdym razem miałam ochotę na więcej doznań i przygód z tym mężczyzną u boku. Wiedziałam, że pomimo tego, czego dowiedziałam się dzisiaj nie powinnam była zgadzać się na to, ale jednak urokowi mojego szefa nie dało się oprzeć.
Z moich ust wydobył się jęk, kiedy z impetem wszedł we mnie, jednocześnie szepcząc do ucha:
- Zawsze jesteś na mnie gotowa. - czułam zadowolenie w jego głosie.
Poruszał się coraz mocniej i szybciej, doprowadzając tym samym moje ciało do drżenia. Zacisnęłam palce na włosach Jamesa, wypychając biodra do przodu. Zaczęliśmy cicho pojękiwać wiedząc też, że jedyna osoba, która została w firmie to ochroniarz. Mój oddech stał się przyspieszony, kiedy czułam, jak wchodził we mnie głęboko. Moje serce zaczęło bardziej bić, przeżywając niesamowitą ekstazę. Po chwili orgazm przeżył również James. Taki prezent na święta był jak najbardziej akceptowany.
Kilka minut po tym, jak doszliśmy do siebie, wyszliśmy z firmy, żegnając się z ochroniarzem. Ku mojemu zaskoczeniu kiedy chciałam podejść do swojego samochodu, okazało się, że go nie było. Choć byłam pewna, że zostawiłam go na parkingu. Po minie Jamesa wiedziałam jednak, że był w pełni świadom co się stało z moim autem.
- Tu jest twój samochód, skarbie. - niemal się rozdziawiłam widząc białe Audi r8.
- Chyba żartujesz. - spojrzałam poważnym wzrokiem na swojego chłopaka. On wiedział, co to oznaczało.
- Kochanie, nie patrz tak na mnie. - uśmiechnął się niewinnie.
- Wiesz, że nie mogę. - przerwał mi momentalnie.
- Oczywiście, że możesz. Nie przyjmuję odmowy. - po raz kolejny uśmiech na jego ustach sugerował, że rzeczywiście powinnam była odpuścić kłótnię i przyjąć prezent, jaki mi dał.
W Wigilię przyjechałam do rodziców z samego rana. Zawsze pomagałam mamie w przygotowaniach, bo wiedziałam, że na tacie nie można było polegać, jeśli chodziło o gotowanie. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy tylko weszłam do mieszkania oboje stali w przedpokoju i patrzyli na mnie uważnie. Rozmowę zaczęła mama.
- Ivy, czyżby James zafundował ci nowy samochód? - założyła ręce pod piersi.
- A może jakieś cześć, co tam, jak tam? - powiedziałam ironicznie, zdejmując buty.
- Dobrze, kochanie. Tylko się droczymy. Widzieliśmy jak wychodzisz z tego białego Audi. - no tak. Niestety, okna z kuchni prowadziły na parking, więc rodzice zawsze wiedzieli kiedy przyjeżdżałam mimo, że zawsze ich informowałam wcześniej o swoim przyjeździe.
- Oj, mamo. - zaśmiałam się.
- Chodź, pomożesz mi w kuchni, a przy okazji pogadamy o babskich sprawach. - tak, kiedy moja mama mówiła, że musiałyśmy porozmawiać o babskich sprawach, to znaczyło, że przeważnie będzie to temat mnie i Jamesa i tego, czy byłam szczęśliwa. Przez chwilę nawet przemknęło mi przez myśl, czy nie powiedzieć mamie prawdy, ale w ostateczności uznałam, że najpierw powinien dowiedzieć się James.
Kiedy rozstawiałam talerze na stole, usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Kiedy zauważyłam, że to James, od razu odebrałam.
- Hej, skarbie. - słyszałam w jego głosie zmianę. Chyba nie był szczęśliwy z tego, że spędzał czas z rodziną, ale wolałam go o to nie pytać, choć zadałam bardzo zbliżone pytanie.
- Nie powinieneś teraz spędzać czasu z rodziną? - kiedy odpowiadał, słyszałam w jego głosie rozbawienie.
- Spędzam z nimi czas, ale mama wpadła na pomysł, że możemy zrobić jutro wspólną kolację z twoimi i moimi rodzicami. - szczerze mnie zaskoczył.
- Trochę mnie zaskoczyłeś. Ale myślę, że moi rodzice również nie będą mieli nic przeciwko. - z jednej strony nawet się cieszyłam. Polubiłam rodziców Jamesa mimo, że byli dość specyficzni. Ale z drugiej strony wiedziałam, że mogłam powiedzieć im wszystkim to, o czym myślałam od kilku dni.
Podejrzewałam, że kolacja u Jamesa będzie sztywna. Choć sama nie wiedziałam, skąd u mnie takie myśli. Ku mojemu zaskoczeniu moi rodzice, jak i rodzina mojego chłopaka dobrze się dogadywali. Przez całą kolację byłam cholernie zamyślona, zastanawiałam się, kiedy i w jaki sposób zacząć tą rozmowę. Zwłaszcza, że w tle leciała piosenka "All I want for Christmas is You". Gdy tylko zbieraliśmy się do tego, żeby posprzątać po kolacji, James poprosił mnie na bok. Cholera, czułam, że on się domyślał, iż coś mnie gryzło.
- Co się dzieje? - spytał, opierając swój jędrny tyłek o oparcie kanapy i przyciągnął mnie bliżej siebie, a swoje dłonie położył w dole moich pleców.
- To nic takiego, po prostu źle się czuję.
- Na pewno? - spytał uważnie mi się przyglądając, co sugerowało, że wcale mi nie wierzył. Zanim odpowiedziałam, James dodał: - Mała, mnie nie musisz okłamywać. Co się dzieje? - no i chyba nie było odwrotu.
- Właściwie to mam dla ciebie prezent. - powiedziałam, wyswobodzając się z jego uścisku.
- Dla mnie? Wiesz, że nie musiałaś.
- Akurat ten prezent nie należał do mojej decyzji. - powiedziałam tajemniczo, czym widziałam, że zaintrygowałam mojego chłopaka. Dopóki nie odezwałam od niego wzroku i nie podeszłam do swojej torebki, nie wiedziałam, że wszyscy się nam przyglądali. James ani razu nie spuścił ze mnie wzroku, nawet kiedy otwierał pakunek. Ewidentnie był zaskoczony, gdy w środku zauważył dwa małe, dziecięce buciki oraz zdjęcie USG. Jego wzrok przeniósł się najpierw na mnie, później na rodzinę i ponownie na prezent. Po chwili dopiero na jego ustach pojawił się naprawdę szczęśliwy uśmiech.
- Jesteś w ciąży?
CZYTASZ
Udawana narzeczona ✓
RomanceMiała być narzeczoną na niby. Została nią naprawdę. Ivy po wiadomości, że jej mama jest śmiertelnie chora, postanawia zatrudnić się w najbogatszej firmie modowej w Los Angeles, gdzie poznaje swojego przystojnego szefa. James do tej pory był singlem...