Rozdział trzeci

9.9K 257 1
                                    

Ivy

      Mój tata nigdy nie był odpowiedzialny. Nawet kiedy moja mama była zdrowa, pod jej nieobecność sprowadzał do domu różne panienki. Nigdy o tym nie powiedziałam swojej rodzicielce, ponieważ nie chciałam, by małżeństwo moich rodziców się rozpadło. Teraz miałam 25 lat i zachowuję się doroślej niż on, mając 45. Zwłaszcza, że jego żona była poważnie chora, a on nawet się tym nie przejmował, jeżdżąc po świecie z tymi wszystkimi kobietami. Denerwowało mnie jego zachowanie, ale nie mogłam nic na to poradzić.
     Nie chciałam rozmawiać z tatą przy moim nowym pracodawcy. Mniej więcej zawsze rozmawiałam z nim w ten sam sposób, czyli często się denerwowałam i czasem mówiłam słowa, których bym nie chciała, gdzie na co dzień raczej nie przeklinałam. Dlatego podczas kończenia mojego makijażu w lusterku windy, od czasu do czasu spoglądałam, by tylko zobaczyć jego reakcję, ale jak na złość nic nie mogłam wyczytać z jego twarzy, oprócz tego, że jego wzrok cały czas był wlepiony w mój tyłek, co mnie trochę peszyło.
     Naprawdę myślałam, że mogłabym zaznajomić się z blondynką, która miała oprowadzić mnie po całej firmie. Choć nie wyglądała przyjaźnie i cały czas robiła maślane oczka do Pana Shadowa, to jednak miałam nadzieję na zupełnie inny obrót spraw.
- Jestem Ivy. – zaczęła, wyciągając dłoń w jej stronę.
- Wiem, jak się nazywasz. Wczoraj się poznałyśmy. – przypomniała mi, w taki sposób, że naprawdę przez chwilę czułam się głupsza, niż tu weszłam. – Emily. – zignorowała moją dłoń i skierowała się w stronę windy, po czym dodała. – Ale nie myśl sobie, że się zaprzyjaźnimy. I nie radzę ci podrywać Jamesa. Wiesz w ogóle jakie zasady tu panują? – oczywiście, że nie, ale wiedziałam za to, że atmosfera w windzie była bardzo napięta między nami.
- Nie zamierzam nikogo podrywać. Przyszłam tu, żeby pracować, nie romansować. – postanowiłam jej wyjaśnić raz, a dobrze, w jakim celu zatrudniłam się w firmie Shadowa. Wyszłyśmy z windy, po czym blondynka zgromiła mnie wzrokiem, a następnie zlustrowała od góry do dołu.
- Zobaczymy, na jak długo. – jej uśmiech mówił sam za siebie. Zapewne miała jakiś plan, żeby mnie wykurzyć z tego stanowiska. Ale ja musiałam dołożyć wszelakich starań, żeby tak się nie stało.
      Nie mogłam przecież pozwolić na to, żeby jakaś panienka, która uważała się za nie wiadomo kogo, mówiła mi, jak długo mogłam tu pracować? Być może była zakochana w Jamesie, ale to nie upoważniało jej do tego, żeby tak mnie traktować. Owszem, James był przystojny i seksowny, a garnitur idealnie pasował do jego sylwetki, ale nie zaimponował mi jeszcze tak, abym musiała go podrywać. Dla mnie, sam wygląd nie wystarczył.
      Niepewnie zapukałam do drzwi gabinetu pana Shadowa. W międzyczasie też przyglądałam się tabliczce, która wisiała na drewnianej konstrukcji. Oczywiście, że w kolorze złotym, jakby mogło być inaczej. Kciukiem przejechałam po nim.
- Szuka mnie Pani? – usłyszałam za sobą głęboki, namiętny głos. Odwróciłam się przestraszona. Przede mną stał nie kto, inny, jak mój pracodawca. Odruchowo złapałam się w miejsce, gdzie znajdowało się serce.
- Wystraszył mnie Pan. – jego kąciki ust poszły lekko ku górze, co sugerowało, że był rozbawiony tym.
- Nie chciałem, przepraszam. – powiedział ze skruchą, po czym wpuścił mnie do wnętrza swojego gabinetu.
      Denerwowałam się, gdy tylko zaczęłam z nim rozmawiać. Nie wiedziałam kompletnie, co mną kierowało, że tak się zachowywałam mimo, że starałam się robić wszystko normalnie, by nie wzbudzać jego podejrzeń, to jednak czasem mi to nie wychodziło.
- Jak podoba się Pani firma? – spytał, podchodząc do stolika, na której stało kilka butelek wody i whisky. Wziął do ręki przezroczystą ciecz i nalał do dwóch szklanek, nawet nie pytając mnie o zdanie.
- Jest... - przerwałam, szukając odpowiedniego słowa. – Ogromna. – złotowłosy zachichotał, podając mi szklankę. Gestem dłoni wskazał krzesło naprzeciwko siebie, na którym usiadłam, biorąc łyka wody.
- Mam nadzieję, że Emily się Pani nie naprzykrzała. – och, czyli wie, jaka potrafi być? Nie spodziewałam się tego.
- Nie bardzo. – uśmiechnęłam się. Mężczyzna oparł się o krzesło i upił łyk swojej wody.
- Dziś przyszła Pani punktualnie. – założyłam kosmyk włosów za ucho, który wypadł mi z kucyka i uśmiechnęłam się niepewnie.
- Tak, staram się. – dopiero po chwili zorientowałam się, że to było najgłupsze, co mogłam powiedzieć. Nawet nie wiedziałam, dlaczego w ogóle tak głupie słowa opuściły moje usta.
- Emily powiedziała Pani, co należy do Pani obowiązków? – spytał, wstając. Zaprzeczyłam, a mężczyzna nie odpowiedział. Podszedł do wielkiej szafy, z której wyciągnął segregator. – Najważniejsze jest to, że w większości przypadków Pani powinna pojawić się w firmie przede mną i odbierać pocztę. Robienie kawy również należy do Pani obowiązków. A te dokumenty proszę wypełnić dzisiaj. Tak na początek, by Pani się nie nudziła. Gdyby miała Pani problem z czymkolwiek proszę do mnie przyjść. Zawsze Pani pomogę. – posłał mi lubieżny uśmiech, który odwzajemniłam. Wstałam, odstawiając szklankę, i wzięłam papiery od blondyna. Nasze palce przypadkiem się zetknęły. Natychmiast zabrałam swoją dłoń.
- Przepraszam. – powiedziałam cicho i wyszłam. Ten facet pociągał mnie, ale ze względu na wydarzenia z przeszłości, ja nie potrafiłam się z nim spoufalać w inny sposób, niż powinniśmy. Poza tym, to było niestosowne. Łączyła nas tylko praca i nic poza tym. Dlaczego te niby niewinne gesty, odbierałam zupełnie inaczej, niż tak naprawdę było? To tylko głupie dotknięcie dłoni.
      Po pracy pojechałam do mamy. Jeżeli ojciec ją zaniedbywał, to przynajmniej jako jedyna córka, musiałam przypilnować tego, żeby moja mama żyła jeszcze przez wiele lat. Najbardziej jednak się obawiałam tego, co powiedzieć mamie. Dlaczego jej mąż nie przyszedł do niej od prawie tygodnia? Najlepszą wymówką była praca, ale czy uwierzyłaby, skoro w weekendy raczej nigdy nie pracował? Tata zawsze taki był, nigdy nie brał odpowiedzialności za swoje czyny.
- Hej, mamo. – powiedziałam. Moja mama była coraz słabsza. Z każdym dniem. Lekarz dawał jej, może trzy miesiące, a może trzy tygodnie. Nic nie było pewnego. A jej stan z każdym dniem się pogarszał. Niestety nie miałam odpowiedniej ilości pieniędzy na jej leczenie. Wątpiłam też, żeby pieniądze z pracy w firmie Shadowa wystarczyły.
- Ivy, cieszę się, że przyszłaś. – miała coraz mniej siły w sobie, a mimo to i tak złapała mnie za dłoń. – Gdzie tata? Nie widziałam go od prawie tygodnia.– powiedziała cichym, słabym i lekko zachrypniętym głosem.
- Tata... - zaczęłam, ale przerwałam, zastanawiając się, co jej powiedzieć. W końcu zdecydowałam się ją okłamać. – Ma dużo pracy. Całe dnie przesiaduje w firmie. Ale nie przejmuj się tym. – powiedziałam, gładząc jej knykcie. Widziałam jednak w oczach mamy, że wcale mi nie uwierzyła.
- Córeczko, nie musisz mnie okłamywać. Wiem, że nadal mnie zdradza. – zaszokowała mnie tymi słowami.
- Nadal? To znaczy, że... Ty wiesz? – kobieta pokiwała delikatnie głową, po czym dodała.
- Za każdym razem obiecywał mi, że to już ostatni raz. Że więcej tego nie zrobi. Ale to zawsze się powtarzało. Naprawdę byłam gotowa od niego odejść, ale wtedy uświadamiałam sobie, że nie mogę przecież tego zrobić tobie. Nie chciałam, żebyś wychowywała się w niepełnej rodzinie.
- Od 7 lat jestem pełnoletnia. – przypomniałam jej. Kobieta westchnęła, ale widziałam, że coraz jej ciężej.
- Kochanie, to się nazywa miłość. Wybaczyłam mu pomimo tych wszystkich zdrad. – oczywiście, że jej nie uwierzyłam. Po prostu chciała mnie uświadomić o tym, że ciężko byłoby jej żyć bez męża, który nawet w ostatnich chwilach (choć mam nadzieję, że nie), miał moją mamę gdzieś i wciąż zabawiał się z tym wszystkimi panienkami. Nie zamierzałam mu mówić, jak ma żyć. Ale zrozumie swój błąd, kiedy mama naprawdę umrze.

Udawana narzeczona ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz