Rozdział szesnasty

6K 133 0
                                    

James

8 lat wcześniej
    Mama akurat tego dnia postanowiła zorganizować przyjęcie z okazji ukończenia moich studiów. Oczywiście, że nie chciałem się na to zgodzić. Ale mojej mamy nic nie zdoła przekonać. Więc w ostateczności właśnie przyjechałem do rodzinnego domu, z którego wyjechałem 5 lat temu i odwiedzałem rodziców tylko przy wyjątkowych okazjach. Polly jak zwykle była pozytywną osobą, a Parker wkurwiającym bratem.
- Nie muszę czuć takiego zażenowania, jak ty, bo ja przynajmniej nie idę na studia. - przewróciłem oczami.
- Twoim hobby chyba jest wkurwianie mnie. - uśmiechnął się zwycięsko i wyszedł z mojego pokoju. Rozpakowałem się i wtedy usłyszałem krzyk mamy z dołu. Niechętnie tam zszedłem. W salonie zauważyłem Megan. Pomimo, że zerwaliśmy zaraz przed moim wyjazdem do Los Angeles, to jednak wciąż utrzymywaliśmy kontakt i spotykaliśmy się, gdy przyjeżdżałem do San Francisco, tylko po to, żeby uprawiać seks.
- Hej, James. Słyszałam, że przyjechałeś, więc postanowiłam wpaść i się przywitać. - nie wiedziałem, czemu nadal utrzymywałem z nią kontakt, bo była cholernie wkurwiająca.
- Cześć, Megan. Porozmawiamy? - spytałem, choć tylko ja i Megan wiedzieliśmy, że nie o rozmowę wcale chodzi. Weszliśmy do pokoju.
    Dziewczyna od razu zaczęła mnie całować. Złapałem ją w talii, dzięki czemu mogła opleść mnie nogami w pasie. Posadziłem ją na blacie i podwinąłem sukienkę.
- Tęskniłam. - powiedziała między pocałunkami. Nie przejąłem się tym, co powiedziała i zerwałem z niej stringi. Byłem cholernie napalony na nią. Rozpiąłem swoje spodnie, które z bokserkami opadły przy moich kostkach i niemal od razu w nią wszedłem. Dziewczyna jęknęła głośno, sugerując, że jej się podobało. Nasz seks zawsze był ostry i brutalny. Po kilku szybszych ruchach, zdjąłem ją ze stołu i odwróciłem plecami do siebie, po czym ponownie się w niej znalazłem. Gdy poczułem, że dochodzę chwyciłem ją mocno za kark, zmuszając do wstania i niemal nakazałem, by uklękła. Megan nigdy nie zasługiwała na to, by traktować ją z szacunkiem. A spotykaliśmy się tylko dlatego, że zarówno ja, jak i Megan byliśmy najpopularniejszymi osobami w szkole. Blondynka posłusznie połknęła nasienie, uśmiechnęła się i oblizała usta, po czym wstała.
- Jestem zaproszona na przyjęcie. - zaczęła. Nie odezwałem się. Pozwoliłem na to, by dokończyła swoją wypowiedź. - Jeżeli chcesz, mogę ci potowarzyszyć. - oczywiście, że tego nie chciałem uświadomiłem ją o tym, po prostu wychodząc z pokoju. Musiałem skupić się na przygotowaniach do przyjęcia. Nie potrzebowałem w tym wszystkim jeszcze Megan.
    Wiedziałem, że nie będę dobrze się bawił na uroczystości, bo większość osób, która tam była, to przeważnie osoby z wieku rodziców. Niechętnie witałem wszystkich gości, którzy wchodzili do naszego domu.
    Ale gdy ujrzałem ją, zamarłem. Była piękna, nienagannie ubrana, miała śliczny uśmiech. Wcześniej nie widziałem tej dziewczyny w naszej okolicy, ale spodobała mi się od pierwszego wejrzenia. Wiedziałem od początku, że nie myślałem o niej, jak o kolejnej lasce do ruchania.
- To państwo Martin wraz z córką. - powiedziała mama, wiedząc, że pewnie wyjdę na głupka, jeśli nie będę wiedział, kim byli nowo przybyli ludzie.
- Witam. - zaczęła mama, podając całej trójce dłoń, później uczynił to samo mój ojciec, a na końcu ja. Gdy moja dłoń złączyła się z dłonią pięknej szatynki, poczułem między nami więź. Dziewczyna przywitała się i zarumieniła, gdy tylko spojrzała mi w oczy, po czym odeszła. Uznałem, że porozmawiam z nią dopiero, gdy będę miał taką możliwość. Spodobała mi się i wiedziałem, że była o wiele lat młodsza ode mnie, ale nie mogłem zaprzepaścić szansy zapoznania się z nią.
    Przyjęcie rozwinęło się dopiero około 21. A ja nie mogłem wyrzucić z głowy pięknej szatynki. Jednak w ogrodzie nigdzie jej nie widziałem. Poszedłem więc do kuchni po jakiś napój. Ku mojemu szczęściu była tam ona.
- Hej. - przywitałem się z nią i uśmiechnąłem się. Dziewczyna spojrzała na mnie i odpowiedziała, również się uśmiechając. - Wcześniej cię nie widziałem tu. - zacząłem, by podjąć się rozmowy.
- Przeprowadziłam się niedawno z rodzicami z Luizjany. - uśmiechnęła się. Już wtedy zauroczył mnie jej śliczny uśmiech. Ale widać było, że peszyła się, kiedy ze mną rozmawiała. - A ty? Nie mieszkasz na stałe w San Francisco? - pyta, nawet nie patrząc na mnie. Biorę łyk soku i dopiero odpowiadam. Czuję jej ciepło, gdy stoi tak blisko mnie.
- Nie. Mam mieszkanie w Los Angeles i tam studiowałem. - dziewczyna przytaknęła kiwnięciem głową. - Nawet nie wiem, jak się nazywasz?
- Wybacz. Nie przedstawiłam się. Jestem Vicky Martin. - powiedziała, podając mi rękę. Postanowiłem się zrewanżować tym samym.
- James Shadow. - Vicky zachichotała, czym zbiła mnie z pantałyku.
- Wiem. Twoja mama dużo o tobie opowiadała. - no tak, mogłem się tego spodziewać po mojej rodzicielce.
- Mam nadzieję, że w samych superlatywach? - puściłem jej oczko, na co dziewczyna się zarumieniła. Usłyszałem jej imię w oddali i okazało się, że razem z rodzicami musiała wracać do domu.
- Wybacz, muszę iść. - powiedziała. Ale zanim odeszła, zatrzymałem ją, łapiąc za dłoń.
- Spotkamy się jeszcze? - szatynka spojrzała na kogoś za mną i odpowiedziała tajemniczo.
- Może... - dopiero wtedy usłyszałem irytujący głos za sobą. - Dziewczyna na ciebie czeka. - dodała i odeszła. Chciałem jej to wyjaśnić, ale nie zdążyłem, bo przede mną pojawiła się Megan.
    Westchnąłem, bo wolałem rozmawiać z Vicky, niż z moją byłą dziewczyną. Ale nie było nam to dane, zwłaszcza ze względu takiego, że musiała wyjść wcześniej. Ale od tamtego dnia nie mogłem o niej zapomnieć. Wiedziałem jednak, że to nie nasze ostatnie spotkanie. Coś było w tej dziewczynie takiego, że chciałem poznać ją bliżej. Była nieziemska. Kobieta, która po raz pierwszy zawróciła mi tak w głowie, że nie chciałem żadnej innej. I czułem, że ona też tego chce.

Udawana narzeczona ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz