Rozdział trzydziesty szósty

4.7K 133 1
                                    

Ivy

    Kiedy następnego dnia się obudziłam wraz z dźwiękiem budzika, momentalnie odkryłam, że Jamesa nie było obok mnie. Zerwałam się przestraszona, uświadamiając sobie, że mogłam jednak popełnić błąd oddając się tak od razu mojemu szefowi, ale kiedy drzwi się otworzyły, a w nich stał mój mężczyzna, moje obawy odeszły w niepamięć. Uśmiechnęłam się do siebie, widząc go w samych bokserkach, a w dłoniach trzymał tackę z jedzeniem.
- Dzień dobry, księżniczko. - powiedział, siadając, po czym jego usta dotknęły mojego policzka.
- Naprawdę wstałeś wcześniej, żeby przygotować mi śniadanie? - blondyn uśmiechnął się niewinnie i wskazał na jedzenie. Rzeczywiście pachniało obłędnie i pewnie tak samo dobrze smakowało. - Dziękuję, nie musiałeś. - mimowolnie się zarumieniłam, wiedząc, że tak się o mnie troszczył.
- Muszę lecieć do domu się przebrać, a nie chciałem wychodzić bez pożegnania. - uśmiechnął się.
    Po dość dogłębnym pożegnaniu zostałam sama w pustym mieszkaniu. Śniadanie rzeczywiście było smaczne. Chyba nie znałam Jamesa jeszcze tak dobrze, jak myślałam, że znałam. Codziennie mnie zaskakiwał czymś nowym. Jedno jednak się nie zmieniło. Nadal pozostał seksistowskim draniem.
     Nie chciałam rozstawać się z Nowym Jorkiem nawet pomimo tego, że było tam cholernie zimno, ale kiedy wróciłam do Kaliforni, uznałam, że jednak wolałam gorące słońce niż zimny śnieg. Tak naprawdę mogłam być w każdym miejscu na ziemi, tylko żeby towarzyszył mi James. Chyba właśnie uzależniłam się od jego obecności, od jego dotyku, pocałunków, seksu. Kurwa, byłam uzależniona od niego całego i nie wyobrażałam sobie innego życia.
    Kiedy przyszłam do firmy, Jamesa jeszcze nie było. Miałam nadzieję na miłe spędzenie środowego poranka. Niestety, był ktoś, kto musiał to zepsuć i była to recepcjonistka Jamesa.
- Co cię łączy z Shadow'em? - zagadnęła, kiedy odbierałam listy dla Jamesa. Popatrzyłam na nią, starając się, aby moja mowa ciała niczego nie zdradziła.
- Dlaczego myślisz, że coś nas łączy? - nie zamierzałam odpuścić tej rozmowy, dlatego z założonymi rękami na piersi, czekałam na jej odpowiedź.
- Och, już nie udawaj. Doskonale wiem, że James miał spotkanie w poniedziałek. W takim razie, co robiliście przez te trzy dni? - spojrzała na mnie podejrzliwie. Cholera, nie wiedziałam, że to wiedziała. Kiedy myślałam, że Emily odpuściła i nie będzie chciała się pozbyć mnie z firmy, to jednak się pomyliłam.
- Z tego, co wiem to ja pełnię funkcję jego sekretarki. Musiał przygotować się do tego spotkania. W czym widzisz problem? - nie zamierzałam wyjawiać jej prawdy.
- W tym, że nie jesteś taka święta na jaką wyglądasz. Owinęłaś sobie Jamesa wokół palca, bo dałaś mu dupy, ale jak się tobą znudzi, to pójdziesz w odstawkę. - nie wierzyłam, że właśnie kłóciłam się z "koleżanką" z pracy na temat tego, czy uprawiałam seks z Jamesem i tego, czy jego uczucie było prawdziwe czy nie, choć ona nawet nie wiedziała o naszym związku.
- Dam ci dobrą radę. - powiedziałam, zbliżając się do niej. - Nie wścibiaj nosa tam, gdzie cię nie chcą. - po czym odeszłam. Z jednej strony byłam z siebie zadowolona, a z drugiej jednak nie byłam pewna, czy dobrze zrobiłam, mówiąc to.
    Minęły dwie godziny odkąd przyszłam do pracy, a Jamesa nadal nie było. Martwiłam się o niego, bo miał pojechać tylko do domu i się przebrać. Co mogło mu zająć ponad dwie godziny? Oczywiście, że dzwoniłam, ale od razu włączała się poczta. Nie chciałam być nachalna, ale jednak musiało coś się stać, skoro nie dawał żadnych znaków życia. Nie mogłam skupić się na pracy, chodziłam w to i z powrotem po swoim gabinecie, próbując jakoś to logicznie poukładać. A może pojechał do jakiegoś klubu na dziwki, bo to co ja mu fundowałam mu nie wystarczało? Ugh, dlaczego ja w ogóle tak pomyślałam? Gdy tylko się z nim spotkałam, poprosiłabym o porządne lanie, bo na to zasługiwałam. Drugi raz dzisiaj pomyślałam o tym, że nie byłam pewna jego miłości.
    Kiedy ponownie próbowałam połączyć się z moim mężczyzną. Nawet nazwę w telefonie zmieniłam z James-Szef, na Mój mężczyzna. Ale wtedy przebiegła mi przed oczami jego cień, kierujący się do biura. Serce podeszła mi do gardła, gdy uświadomiłam sobie, że ta rozmowa przyszła szybciej niż myślałam.
- James... - wołałam za nim, wybiegając z gabinetu. Widziałam, że coś było nie tak. A może miałam rację? Moje obawy jednak szybko zniknęły, gdy widziałam jego twarz. Kurwa mać, a ja go osądzałam o zdradę. Jestem głupia.
- Boże, co się stało? - powiedziałam dotykając jednej z jego ran. Spojrzałam kątem oka na jego koszulę, która była zakrwawiona. Cholera jasna, czułam się podle, że tak źle o nim myślałam.
- To nic takiego. Jakiś motocyklista wjechał w bok taksówki. Nic mi nie jest. - odpowiedział wymijająco. Nie wiedziałam, czy mu wierzyć, bo jego tłumaczenie było... Nawet nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa.
- Właśnie widzę. Widziałeś swoją twarz? - zaczęłam przejęta, ale zanim odpowiedział, dodałam: - Dzwoniłam do ciebie chyba z tysiąc razy. Martwiłam się. - jego wzrok przeszedł nagle na coś za mną. Po chwili również tam spojrzałam. Widziałam Emily uważnie nam się przyglądającą. Ugh, chyba nigdy się nie odczepi. James momentalnie wepchnął mnie do mojego gabinetu, zamykając za nami drzwi, po czym jego usta wylądowały na mnie. Oparł mnie o biurko. Mimo wszystko nie potrafiłam mu się oprzeć. Po chwili jednak oderwaliśmy się od siebie.
- Naprawdę nic mi nie jest. Lekarz mnie zbadał, czuję się dobrze. Telefon mi się rozładował, dlatego nie mogłem cię poinformować o tym. - i wtedy coś sobie uświadomiłam. Musiałam być z nim szczera.
- Jestem głupia. - blondyn nie odpowiedział, unosząc brew w zapytaniu i czekając na odpowiedź. - Bałam się, że cię nie zadowalam wystarczająco, dlatego poszedłeś na jakieś dziwki. - mój szef zaśmiał się. I nie dziwiłam mu się. Czułam jak moje policzki pąsowiały. Po chwili jednak mężczyzna spoważniał.
- Naprawdę zwątpiłaś w moją miłość do ciebie? - spojrzał na mnie podejrzliwie. Cholera, a mogłam zachować to dla siebie.
- Nie, po prostu... - zaczęłam. Nawet nie wiedziałam, jak porządnie skleić zdanie. - Przepraszam. - dodałam. Bardzo się postarałam, bo na nic innego mnie nie było stać w tej chwili.
- Kocham cię i odkąd jesteśmy razem nigdy nie pomyślałem o tym, żeby cię zdradzić. - jego słowa były zapewnieniem dla mnie, że mówił prawdę. A może tylko dlatego mu uwierzyłam, bo patrzył mi w oczy. A ze spojrzenia można było wiele wywnioskować.
- Przepraszam. - powiedziałam ponownie. Czułam się podle z tym, że go tak bezpodstawnie osądziłam. Zamierzałam jednak w jakiś sposób załagodzić sytuację między nami. - Chyba zasługuję na porządne lanie. - uśmiechnęłam się w seksowny sposób, chwytając za poły marynarki mojego mężczyzny. Nie musiałam nawet mówić, że chodziło mi o to, żeby mnie zerżnął.
- Czy to ma być propozycja? - na moich ustach wciąż widniał uśmiech, który tylko potwierdził to, co chciałam zrobić.
- Może. - odpowiedziałam tajemniczo. Blondyn nie musiał dwa razy pytać. Chwycił mnie w talii i usadził na blacie biurka, wcześniej zwalając z niego dokumenty. Przyssał się do moich rozgrzanych ust. Odwzajemniałam każdy jego pocałunek. Sama nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło, że chciałam seksu w firmie. Powinniśmy mimo wszystko zachować profesjonalizm. Ale przy sobie nie umieliśmy się powstrzymywać.
    Oplotłam Jamesa nogami w pasie przyciągając go bliżej siebie i zaczęłam rozpinać jego koszulę, wcześniej pozbywając się jego marynarki. Blondyn nie został mi dłużny i bardziej podsunął moją spódnicę, po czym mocnym szarpnięciem zerwał moje majtki. Zsunął mnie bardziej na krawędź biurka i rozpiął swoje spodnie, po czym wyjął gumkę z kieszeni spodni. Zaczęłam rozpinać swoją koszulę, wiedząc, że mój szef nie potrafił się oprzeć moim piersiom. I nie myliłam się. W jego oczach pojawił się błysk, podobnie jak w moich, kiedy widziałam jego wielkiego penisa.
    Wtedy jednak zdarzyło się coś, czego kompletnie oboje się nie spodziewaliśmy. Drzwi mojego biura się otworzyły, a w nich stanęła Emily. O, kurwa!

Udawana narzeczona ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz