Rozdział 1

825 17 2
                                    

Koniec. To już naprawdę koniec. Hermiona od ponad miesiąca budziła się rano i powtarzała te słowa jak mantrę. Miesiąc. Mniej więcej tyle czasu minęło od ostatniej potyczki z Voldemortem. Przez te 30 dni zasypiała i budziła się we własnym łóżku, z tą błogą świadomością i ulgą, że nie musiała się już więcej obawiać o życie swoje i swoich najbliższych, a wszystko powoli wracało do normy. Żeby za bardzo nie analizować tego, co się wydarzyło zaangażowała się w odbudowę szkoły i to było jej swoistą terapią, bo zrywała się o świcie i wracała zmordowana późnym wieczorem. Tak naprawdę każdy radził sobie z traumą wojny na swój własny sposób. Ron trenował quiddich, Harry'emu pomagała sama obecność Ginny, reszta Weasley'ów wróciła do pracy, a Molly postawiła sobie za punkt honoru nakarmienie każdej żywej osoby w zasięgu jej wzroku. Wszyscy byli trochę jak popękana tafla szkła. Z daleka wszystko wyglądało w porządku, ale kiedy podeszło się bliżej sieć maleńkich pęknięć i rys, zawsze tak denerwujących i rozmazujących perspektywę, stawała się widoczna. Z jej rozmyślań wyrwało ją pukanie do drzwi jej sypialni.

-Proszę.

-Hej, Miona.- w szparę wsunęła się ruda głowa Ginny.

-Hej.- szatynka odpowiedziała z uśmiechem.

-Mama czeka ze śniadaniem w kuchni i dostaliście sowy z ministerstwa.

-Znowu?

-Nie wiem o co chodzi, ale listy czekają na dole.- po czym młodsza Gryfonka zniknęła.

Hermiona sięgnęła po szlafrok, który był przewieszony przez oparcie krzesła i wyszła z pokoju. Wiążąc troczki po drodze, weszła do kuchni, gdzie zastała panią Weasley w amoku szykowania prowiantu dla małej armii.

-Dzień dobry- przywitała się grzecznie.

-Dzień dobry Hermionko- kobieta podeszła do niej i mocno przytuliła. Dziewczyna odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się. Zawsze czuła się jak dziecko w obecności matki Rona i była jej dozgonnie wdzięczna za bycie dla niej oparciem w każdym momencie jej życia, a w szczególności, kiedy sama odebrała sobie swoich rodziców.- Siadaj i jedz. A na blacie jest list do ciebie.

-Tak, wiem. Ginny mówiła.

-To dobrze.- z uśmiechem na twarzy zabrała się do przerwanych czynności.

Hermiona złapała kopertę zaadresowaną na swoje nazwisko, przełamała pieczęć i zaczęła czytać.

Szanowna Panno Granger,

Uprzejmie zawiadamiam, że została Pani powołana na świadka w procesie Pana Draco Malfoy'a. Będzie Pani musiała potwierdzić prawdziwość wspomnień dotyczących ww. osoby. Rozprawa odbędzie się w najbliższy czwartek 11/06/1998 o godz. 10:00 w Departamencie Tajemnic, sala sądowa nr 10.

Z poważaniem,

Percy Weasley- zastępca Ministra Magii

Nie mogła uwierzyć w to co czyta. Wiedziała, że Kingsley bardzo aktywnie zabrał się za wyłapywanie Śmierciożerców, odkąd został ministrem magii, ale nie sądziła, że Draco też zostanie oskarżony, choć zdawała sobie sprawę, że przecież on również był poplecznikiem Czarnego Pana. Całkowicie o nim zapomniała po wydarzeniach z 2 maja i dopiero teraz konkretne obrazy zaczęły ponownie pojawiać się w jej głowie. Z nerwów lekko drżały jej ręce.

-Pani Weasley- powiedziała ze słyszalną gulą w gardle.- Dostałam zawiadomienie o przesłuchaniu.

-Słucham?- Molly szybko odwróciła się w stronę Hermiony.- Ale jak to? Przecież wy już byliście przesłuchiwani. No czy Kingsley naprawdę nie ma dla was litości?- lekko się uniosła wymachując przy tym chochelką, która rozsiewała kropelki sosu po prawie całej kuchni.

Alternatywą jest AzkabanWhere stories live. Discover now