Rozdział 23

315 11 3
                                    

Z samego rana, Draco spokojnie siedział na kanapie i z dziwnym uśmiechem na ustach obserwował jak biedna Hermiona miotała się po ich wspólnym salonie, biegając od swojego pokoju do biblioteczki.

-Jezu, jak ja mogłam zaspać?- zapytała w biegu, choć doskonale zdawała sobie sprawę z powodu swojego spóźnienia. Przez pół nocy nie mogła zasnąć, myśląc o tym, że co powiedziała McGonagall w pociągu i tym, że od Draco dzieliła ją jedynie ściana.

-Kto to Jezu?- zapytał z rozbawieniem blondyn obserwując, jak Gryfonka zatrzymuje się przy stole, na którym leżała jej torba i zagląda do niej, sprawdzając, czy wszystkie potrzebne podręczniki już tam są.

-Słucham? Nie wiem.- odpowiedziała nieprzytomnie.- O co pytałeś?- w końcu spojrzała na Ślizgona, siedzącego nonszalancko na kanapie.

-Nieważne.- zaśmiał się lekko.

-To nie jest śmieszne.- powiedziała przechodząc obok niego. Nagle zatrzymała się i spojrzała na Draco mierząc go wzrokiem, a chłopak poczuł dziwną suchość w gardle.

-Jakim cudem ty zawsze wyglądasz idealnie, a ja jak jakiś szogun?- zapytała, po czym z irytacji pokręciła głową i ruszyła do swojego pokoju.

-Wiesz, że właśnie powiedziałaś mi komplement?- krzyknął za nią blondyn.

-Nieprawda!- padła szybka odpowiedź, a po chwili usłyszał „mam cię" i dziewczyna pojawiła się w drzwiach niosąc jakieś opasłe tomiszcze.

-Co to jest?- zapytał zaskoczony Ślizgon.

-Numerologia dla zaawansowanych.- odpowiedziała szatynka, wpychając podręcznik do swojej torby.

-A tego przypadkiem nie było na piątym roku?

-Było, ale profesor Vector utworzyła teraz dodatkowe zajęcia dla chętnych uczniów, więc zapisałam się na nie.- rzuciła Hermiona cały czas zaglądając do torby. Na twarzy Draco pojawiła się mina pt. „no przecież to takie oczywiste".- Nawet nie rób tej swojej miny.- usłyszał gniewny głos dziewczyny, która nie spojrzała na niego ani razu.

-Hej, przecież jak nic nie robię.- chciał się bronić.- A z resztą, skąd możesz wiedzieć jak ja na ciebie patrzę, skoro nic nie widziałaś?

-Draco.- Hermiona powiedziała z politowaniem w głosie i popatrzyła na chłopaka.- Ja nie muszę na ciebie patrzeć, żeby wiedzieć jakie miny robisz.- zarzuciła sobie torbę na ramię.- Idziesz na śniadanie?- zapytała i nie czekając na odpowiedzieć ruszyła w kierunku drzwi, a Ślizgon ruszył za nią.

Zanim dotarli do Wielkiej Sali słyszeli narastający dźwięk rozmów, który brzmiał trochę jak bzyczenie pszczół w ulu, a kiedy otworzyli drzwi do ich uszu dotarła kakofonia dźwięków- rozmawiający i głośno śmiejący się uczniowie, brzdęk sztućców uderzających o talerze, przesuwanie półmisków po stołach, szelest przewracanych kartek, czy nerwowe skrzypienie piór o pergamin. Hermiona ruszyła w stronę stołu jej domu, a Draco usiadł wśród Ślizgonów.

- No i jak tam?- zapytała Ginny, kiedy szatynka usiadła na swoim stałym miejscu.

- Dobrze.- odpowiedziała prefekt nakładając sobie jajecznicę na talerz.

- Na pewno?- pytała podejrzliwie ruda.

- Nie wiem o co ci chodzi Gin, ale tak, na pewno.- Granger spojrzała na swoją przyjaciółkę

- Ok, tak tylko pytam.- Weasley'ówna w końcu spasowała.- Co masz pierwsze?

- Eliksiry.

- Uuuuuu. Jak Ślizgoni.- odpowiedziała z uśmiechem Ginny.

Alternatywą jest AzkabanWhere stories live. Discover now