XXVI |,,Jesteś zakłamanym chujem[...]"

107 9 0
                                    


Miley

Całą drogę żadne z nas się do siebie nie odezwało. Zayn co chwile spoglądał w moją stronę, lecz ja odwróciłam wzrok i patrzyłam się na ludzi przechadzających się po mieście. Miałam dość tego wszystkiego. Każda bliska mi osoba okłamywała mnie, nikt nie był ze mną szczery. Od samego początku wiedziałam,że z tym facetem jest coś nie tak, ale przekonywała mnie kwota, którą otrzymywałam za cały dzień opieki nad Sophie. Były to ogromne pieniądze, jakich ja nigdy w życiu na oczy nie widziałam. Potrzebowałam ich, musiałam za coś żyć, bo matka się na mnie wypięła. Louis, kiedy poznał Zayna, kazał mi zrezygnować z roboty, lecz ja jak zwykle musiałam żyć po swojemu, nie licząc się z niczyim zdaniem i znów się oparzyłam. Jednak tym razem jestem pewna,że podjęłam dobrą decyzję.

Mulat zatrzymał samochód na podjeździe pod domem. Szybko wysiadłam z pojazdu i pobiegłam do sypialni. Z szafy wyciągnęłam moje walizki. Zaczęłam wrzucać do nich po kolei ubrania, nie bawiąc się w składanie, w tamtym momencie miałam gdzieś to, że spędzę kolejne długie godziny na prasowaniu ich.

Zabrałam się za zbieranie moich kosmetyków z łazienki, co zajęło mi zdecydowanie najwięcej czasu. Ledwo co dopięłam ostatnią walizkę, gdy silne dłonie mnie od niej odepchnęły. Podniosłam wzrok na osobę, która mi przeszkodziła. I nawet nie uwierzycie jakie ogromne było to zdziwienie, kiedy okazało się, że to Malik.

-Co ty robisz?! - warknął, przeszywając mnie swoim czarnym i pustym spojrzeniem.

-Nie widać? Mówiłam ci,wyprowadzam się i sprawiam, że to marzenie staje się rzeczywistością. - prychnęłam i zapięłam walizkę do końca.

-Nigdzie stąd nie wychodzisz. - powiedział dość stanowczym tonem, lecz mnie to w żadnym stopniu nie ruszyło. Miałam go gdzieś, mógł sobie gadać.

-Podjęłam już decyzję, nie mam zamiaru przebywać dłużej z tobą pod jednym dachem. Jesteś zakłamanym chujem,którego obchodzi tylko jego własna dupa. Wiem,że byłam ci potrzebna tylko do załatwienia kilku zasranych interesów i żeby Veronica nie wpierdalała się w twoje życie! Byłam ci potrzebna tylko do zaspokajania własnych potrzeb! - krzyczałam prosto w jego twarz, nie powstrzymując łez- Gdyby nie ja twój gang by upadł, potrzebowałeś mnie, aby móc dalej nim kierować! Myślałeś,że się nie dowiem!? Myślałeś,że wszystko ujdzie ci na sucho!? Ja cię naprawdę kochałam Malik. - pokręciłam głową ściszając głos-Mam nadzieje, że Veronica cię zniszczy, bo tylko na to w tym momencie zasługujesz.

-Zamknij się już do cholery jasnej! - wydarł się a ja poczułam się bezsilna-Przestań już pierdolić takie głupoty! Nie mogę już tego słuchać!

-To w takim razie pozwól mi odejść. - powiedziałam łamiącym głosem.

-Jesteś moją żoną, podpisując ten papier, zobowiązałaś się do mieszkania ze mną.- odpowiedział.

-Nie jestem twoją żoną! Nigdy nią nie byłam i nie będę! Znów mnie okłamujesz! Nie było żadnego aktu małżeństwa Malik! - wycedziłam przez zęby.

-Nie było, bo co? Bo tak ci powiedziała Veronica?- Uniósł w górę jedną swoją brew.

-Udowodnij, że jestem twoją żoną. Chcę zobaczyć papier, który podpisałam.- Chciałam zobaczyć to czarno na białym. Wiedziałam, że nie ma żadnego aktu małżeństwa. Malik chciał mnie zgarnąć dla siebie i to właśnie dlatego wymyślił całą tę bajeczkę.

-Nie muszę Ci nic pokazywać. Jesteś moją żoną. Jesteś kurwa moja!- Podszedł jeszcze bliżej mnie. Nasze klatki stykały się ze sobą. Malik był ode mnie przynajmniej o głowę wyższy, więc gdy stał tak blisko mnie, ja musiałam zadzierać swoją głowę do góry, by na niego spojrzeć.

||Just Protect My Daughter|| Zayn Malik~Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz