Cała zabawa na imprezie przebiegała bardzo dobrze. Każdy pił I świetnie się bawił. Na parkiecie w salonie było pełno osób tańczących, a wśród nich znajdowałam się także ją. Poruszałam się swobodnie w rytm głośnej muzyki. W mojej głowie szumiał alkohol, który piłam. Czułam się naprawdę dobrze. W końcu byłam wolna i mogłam korzystać z tego na całego. Co jakiś czas podchodził do mnie chłopcy, którzy chcieli zatańczyć. Nie odmawiałam im, byłam wolna i mogłam robić, co tylko chciałam.
Po przetańczeniu kolejnych pięciu dobrych kawałków zachciało mi się pić. Udałam się do kuchni, by tam znaleźć coś do wypicia. Długo nie musiałam szukać, bo zaledwie po wejściu do pomieszczenia Harry przysunął mi pod nos butelkę z alkoholem. Bez żadnych sprzeciwów odebrałam ją od loczka i przyłożyłam do swoich ust. Teraz już nie czułam ostrego smaku, który palił moje gardło wcześniej. Kochałam stan upojenia. Ludzie po alkoholu zawsze mieli w sobie więcej odwagi. Byli wtedy niczym bohaterowie, którzy mogą naprawdę wiele. Ja w tamtym momencie też taka byłam. Czułam w sobie siłę, której nigdy wcześniej nie znałam. Było to spowodowane złością oraz wypitą ilością trunków. Nie martwiłam się tym, jak wrócę do domu, ba ja nie miałam domu, bo dom Malika niestety już moim nie był. Rozmawiałam wcześniej z Louisem i zgodził się na to, abym zamieszkała u nich przez kilka dni. Kochałam tego gościa. Był moim wsparciem w każdej złej sytuacji. Wiedział jak poprawić mi nastrój, bym nie siedziała zamknięta w czterech ścianach. Louis był niczym mój starszy brat, z którym nie raz zdarzały się sprzeczki. Po odstawieniu alkoholu na stół przetarłam usta dłonią, uważając na to, aby mój makijaż się nie rozmazał. Przede mną były jeszcze długie godziny imprezy i musiałam wyglądać wciąż perfekcyjnie. Rozglądając się dookoła siebie, gdzieś w tłumie zauważyłam znajoma mi twarz. Zamrugałam kilka razy i gdy znów spojrzałam w to samo miejsce, już jej nie było. Chyba zaczynałam wpadać w paranoję, a gówno, które piłam nie za dobrze, na mnie działało. Mój mózg dawał mi sprzeczne sygnały i wytwarzał obraz Malika. Nie chciałam go widzieć, ale moje ciało go pragnęło.
Jego dotyk sprawiał, że czułam się piękna pod każdym możliwym względem. Dotykał mnie w sposób, w który nikt nigdy nie potrafił. Znał każdy mój słaby punkt i wiedział jak kilkoma ruchami doprowadzić mnie na sam szczyt. Zayn był pierdolonym ideałem. Nie miał w sobie nic, na co mogłabym narzekać. Idealne rysy twarzy, wystające kości policzków. Doskonale wykrojone usta, przepiękne ciemne oczy i ten pierdolony zarost. Kochałam uczucie szorstkości pod palcami w momencie, gdy dotykałam jego policzków. W jego ciele podobało mi się naprawdę wszystko. Może nie był jakoś szczególnie dobrze zbudowany, ale nie było mu to potrzebne. Sam w sobie miał siłę, o której nawet bym nie pomyślała. Przy nim byłam malutką dziewczynką, która nie potrafi oprzeć się najsłodszemu łakociowi. On właśnie był takim moim łakociem. Słodki i zarazem przerażający w jednym. To połączenie było perfekcyjne, a ja straciłam przez nie głowę. Ten mężczyzna zabrał ze mnie ostatki normalności. Przy nim wariowałam z pragnienia, a bez niego wariowałam z tęsknoty. Był moim narkotykiem, którego nadużywałam i nie potrafiłam przestać. Z każdym dniem chciałam go coraz więcej i więcej. Był to dziwny stan, zakochałam się jak głupia nastolatka. Liczyłam na to, że będę wiodła spokojne życie jak z bajki. Nie byłam księżniczka, a on nie był księciem. Dużo nam do tego brakowało. Byliśmy raczej jak Shrek i Fiona, ale w o wiele lepszej wersji, tej, gdy zielony ogr zamienia się w pięknego faceta, a Fiona znów przybiera postać piękności. Oni w życiu także nie mieli łatwo, więc to porównanie zdecydowanie do nas pasowało.
Przez te kilka miesięcy w naszym życiu dużo się zmieniło. Ja myślałam, że znalazłam miłość życia, a Louis zaręczył się z Harrym. Oni mieli swoje szczęśliwe życie, a ja miałam jedynie butelkę alkoholu, która z każdą chwilą stawała się pusta. Mój organizm pochłaniał trunek w bardzo szybkim tempie. Nie czułam się pijana, wręcz przeciwnie. Miałam w sobie cholernie dużo energii i cieszyło mnie to. W utrzymaniu dobrego samopoczucia pomogło mi tańczenie oraz wyjścia na świeże powietrze. Bez tego zapewne siedziałabym teraz w jednej z toalet i wypróżniałabym resztki tego, co zjadłam wcześniej. Z ciężkich rozmyślań wyrwał mnie głos Louisa. Chłopak wydawał się odrobinę zdenerwowany. Zmarszczyłam swoje brwi i uważnie na niego spojrzałam.
CZYTASZ
||Just Protect My Daughter|| Zayn Malik~Zakończone
RomantikW życiu nadchodzi pewien moment, W którym zastanawiasz się na czym stoisz. Czy to co robisz jest dobre i idzie w odpowiednim kierunku. Czy to co uważałeś za złe, takie jest. Czy to co próbujesz ochronić faktycznie tej ochrony potrzebuje. Jedyne cze...