XXXI |,,Dbajcie o Nią, Louis''

88 11 10
                                    


Miley

Mijała już kolejna godzina, odkąd siedziałam i pusto wpatrywałam się w ścianę przed sobą. Co jakiś czas do pomieszczenia wchodzili obcy mi mężczyźni i sprawdzali, czy przypadkiem nie ucinam sobie małej drzemki. Nie pozwalali mi zasypiać. Gdy tylko zamknęłam oczy, chwilę później czułam lodowatą wodę, która była wylewana prosto na moją głowę. Pokój, w którym byłam, przypominał z wyglądu piwnice. Było bardzo zimno, a w powietrzu można było wyczuć zapach pleśni. W pomieszczeniu nie było żadnych okien, a światło wpadało jedynie przez szparę od drzwi. Veronicę widziałam ostatnim razem, zanim straciłam przytomność tamtego dnia. A od tamtej pory minął dobry tydzień. Wiedziałam to, ponieważ słyszałam rozmowę mężczyzn, którzy stojąc przy drzwiach, żywo rozmawiali o zbliżającym się meczu piłki nożnej. Nienawidziłam tego sportu, jednak nie pozostawało mi nic innego niż ich słuchać.

Oparłam się o ścianę za sobą i zaczęłam bawić się swoimi palcami. Czułam się źle psychicznie i fizycznie. Tak bardzo byłam głodna, że przez cały czas było mi niedobrze. Mimo, że był początek lata moje palce odmarzały od niskiej temperatury, która panowała w pomieszczeniu. Mój ubiór niestety mi też w ty mnie pomagał. Miałam na sobie koszulkę na cienkich ramiączkach oraz cienkie legginsy.

Zza drzwi usłyszałam stukot szpilek, a później pociągnięcie za klamkę. Do piwnicy momentalnie wpadło światło, na co moje oczy nie do końca były gotowe. W wejściu udało mi się dostrzec damską sylwetkę. Długo nie musiałam się zastanawiać, kim mogła być. Postawiła kilka kroków w przód i zamknęła za sobą drzwi. Podeszła do mnie i spuściła na mnie wzrok. Złapała mój podbródek i uniosła go do góry, abym spojrzała jej w oczy. Gdy to zrobiłam, głośno się roześmiała i z całej siły odepchnęła moja twarz. Uderzyłam głowa w ścianę i syknęłam, czując przeszywający ból.

- Przyszłam, aby przekazać ci pewna informacje prosto z pierwszej ręki. Twój mały homoseksualista został postrzelony. Nie zanosi się, aby z tego prędko wyszedł. - moje oczy zaszły łzami, a wszystko stanęło jakby za mgłą.

Louis został postrzelony.

Te trzy słowa nie opuszczały mojej głowy i odbijały się echem od zawilgoconych ścian. Louisowi dzieje się krzywda a mnie przy nim nie ma. Co takiego zrobił, że został postrzelony? Gdzie był i z kim?

Może ten idiota starał się mnie znaleźć na własną rękę? Nie zdziwiłoby mnie to, bo w końcu nie chciałam widzieć Malika. Do jasnej cholery, nie mógł narażać, aż tak swojego życia.

- Nie wiedzą co zrobić. Zayn jest zbyt słaby. Po raz pierwszy tego nie przewidział. Jednak wypuszczenie cię wtedy było wręcz idealną zmyłką. Pokonałam go. - zaczęła krążyć po pomieszczeniu. Mogło się wydawać, że wszystkie te słowa kierowała do mnie. Jednak brzmiało to, jakby mówiła do siebie. - Zayn stracił informatora. Teraz już nic nie będzie mógł zrobić. Myślał, że jest krok przede mną, zaprzyjaźniając się z kędzierzawym, który z chęcią zaczął sprzedawać mu informacje. Teraz to ja jestem krok przed nimi. - zaśmiała się i znów zwróciła się do mnie - Zdradzę ci taki mały sekret. Tylko nie mów nikomu. - powiedziała szeptem i zbliżyła się do mojego ucha- zabije ich wszystkich, kiedy tylko nadarzy się okazja.

- Kogo masz na myśli? - przełknęłam ślinę i spojrzałam jej prosto w oczy. Veronica głośno prychnęła i wyprostowała się.

-No jak to kogo. Szczęśliwe narzeczeństwo, blondaska i prawą rękę Malika. - wymieniła ich wszystkich na palcach. Doskonale wiedziałam o kogo jej chodzi - Jakbym mogła zapomnieć o najważniejszym. - uderzyła się otwarta ręka w czoło - Oczywiście, że jeszcze ty. Zrobimy zbiorową egzekucję, ale o tym opowiem Ci kiedy indziej. - poklepała mnie po głowie, a następnie odwróciła się w stronę wyjścia.

||Just Protect My Daughter|| Zayn Malik~Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz