14.

1.7K 106 80
                                    

Wrzesień skończył się szybciej, niż się spodziewałam, a wraz z końcem tego miesiąca, przyszedł dzień chłopaka. Zuza wysłała nam na grupkę piękne pudełko, które zrobiła Krzyśkowi. W środku były jego ulubione słodycze, szlugi i parę ich zdjęć. Planowali pójść na jakiś obiad, a potem pojechać do chłopaka i wieczór spędzić razem. Kaja kupiła Michałowi wódkę, mieli pojechać nad Wisłę, a potem do chłopaka. Dora serio jechała na mecz z Andrzejem, a później planowała prank telefoniczny. Mówiła coś o jakiejś mikrofalówce, którą niby chłopak ma mieć zamówioną, ale ja już wolałam nie wchodzić w szczegóły. Weronika szła z Wojtkiem na obiad a potem na jakiś kameralny koncert, a jako prezent kupiła mu płytę. Jagoda natomiast jechała na cały dzień do Filipa i nie mówiła, co mają w planach.

No i jeszcze zostawałam ja. Zgodnie z tym, co mówiły dziewczyny, postanowiłam spotkać się z Tadeuszem. Zapytałam go, czy gdzieś wyskoczymy. Wydawał się być lekko zaskoczony moją propozycją, ale przystał na nią. Oczywiście, że to nie miała być randka. Bardziej przyjacielskie wyjście, razem, w momencie, w którym wszyscy byli zajęci swoimi drugimi połówkami.

Tadeusz wyciągnął mnie do jakiegoś parku, gdzieś między Bielanami a Żoliborzem. Było to dość daleko, ale spotkaliśmy się w centrum i pojechaliśmy do parku razem.

- Gdzie ty właściwie mieszkasz? - zapytał chłopak, kiedy wchodziliśmy na stację metra.

- Prawie na Bemowie, ale to jeszcze Wola. A ty?

- Na Wilanowie - odpowiedział. Uśmiechnęłam się. Podjechało nasze metro i wsiedliśmy do środka. Przez ostatni miesiąc sporo poruszałam się tym środkiem komunikacji, dlatego nie była to dla mnie aż taka nowość.

- Mogłam się domyślić - przyznałam. Siadłam i spojrzałam za szybę po drugiej stronie. Tadeusz usiadł koło mnie.

- Czego?

- Że mieszkasz na Wilanowie.

Chłopak zaśmiał się. Nasza podróż nie była długa. Wysiedliśmy z metra i ruszyliśmy do parku.

- Jaka jest twoja ulubiona pora roku? - zapytałam nagle chłopaka. Uśmiechnął się szeroko.

- Chyba lato.

- A czemu?

- Bo wtedy jest najwiecej przypałów, imprez, przesiadywania nad Wisłą... Lubię lato. A twoja?

Westchnęłam cicho i rozejrzałam się dookoła.

- W zasadzie to w każdej porze roku jest coś urokliwego - przyznałam. - Na wiosnę zaczyna się robić tak pięknie, zielono, są kwiatki i w ogóle tak jakoś... Fajnie. Ładnie. W lecie jest najcieplej i kocham kiedy słońce świeci tak mocno. Ale z kolei jak jest ładna jesień, taka ze złotymi liśćmi na drzewach, to też jest super. A w zimie są święta, więc chyba serio każda pora roku coś do siebie ma.

Tadeusz uśmiechnął się.

- Wiesz co, chyba zaczynasz się otwierać powoli - zauważył. Uśmiechnęłam się lekko i kopnęłam liście, które pomału zapełniały alejki w parku. Tadeusz wyciągnął paczkę papierosów i wystawił ją w moją stronę, a ja pokręciłam głową.

- Dzięki, ale nie palę.

Chłopak odpalił papierosa i zaciągnął się dymem. Spojrzał na mnie i chwilę szliśmy w ciszy.

- Ty w ogóle jesteś mega grzeczna. Nie palisz, nie pijesz, nie jarasz... Nie spotkałem jeszcze takiej osoby w naszym wieku, która by nic nie robiła.

- Nie no, trochę piję - zaprzeczyłam.

- Ale zawsze zachowujesz umiar. Albo jesteś mega rozsądna, albo coś ukrywasz.

W bawełnianych sweterkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz