20.

1.7K 98 131
                                    

Nasz półmetek odbywał się a jakimś dziwnym klubie na Żoliborzu. Zuza zapewniała, że to w pełni bezpieczny lokal, a co najważniejsze- że możemy w nim bez oporu pić i nikt nam nie zwróci uwagi.

Na miejsce przyjechałam Uberem. Przed wejściem, tak jak mi obiecał, czekał na mnie Tadeusz. Wysiadłam z pojazdu i ruszyłam do niego, a on uśmiechnął się szeroko.

- Dobry wieczór - powiedział. Zaśmiałam się.

- Dobry wieczór - odpowiedziałam. Chłopak wystawił w moją stronę ramię.

- Czy mogę panią prosić?

Znów się zaśmiałam.

- Naturalnie.

Chwyciłam go pod ramię i ruszyliśmy do wejścia.

- To chyba nie taki typ imprezy - zauważyłam, kiedy przekroczyliśmy próg. Ze wszystkich stron zalała nas fala gorąca, już unosząca się woń alkoholu i niezbyt przyjemny zapach potu.

- Zdecydowanie nie - odpowiedział chłopak. Wciąż pod rękę ruszyliśmy przez salę w stronę miejsca, gdzie były stoły. Moje buty na delikatnym obcasie lekko stukały o podłogę.

- Mila! Tadeo! Tu jesteśmy! - zawołała nas Zuza, kiedy próbowaliśmy zlokalizować naszą grupkę siedzącą przy stole. Od razu do nich ruszyliśmy. Blondynka uśmiechnęła się od ucha do ucha. Puściłam Tadeusza i zdjęłam małą torebkę i płaszcz, a potem odwiesiłam wszystko na oparcie krzesła.

- Siadajcie, zaraz będzie jedzenie - powiedział Michał, rozparty na krześle koło Kai. W ogóle byli już wszyscy, więc przyszliśmy ostatni. Pogrążyliśmy się w rozmowie, czekając na jedzenie, które dwóch nieporadnych kelnerów powoli wnosiło na salę.

- A kto ma wódkę? - zapytał Tadeusz.

- Daliśmy do schłodzenia - poinformowała Zuza.

Jedzenie było średnio smaczne, ale nikogo to specjalnie nie dziwiło. Zaraz po kolacji Zuza z Krzysiem i Michałem poszli po wódkę i przynieśli ją. Rozpoczęliśmy picie. Po dwóch kolejkach Dorota wyciągnęła Andrzeja na parkiet, a Wera, Wojtek, Jagoda i Filip wyszli zapalić.

- Dobra, idziemy tańczyć? - zapytała Zuza po kolejnej kolejce. Pokiwaliśmy głową i ruszyliśmy na parkiet.

Najpierw tańczyliśmy razem, ale niedługo potem porozdzielaliśmy się, żeby tańczyć w parach. Tadeusz z uśmiechem wyciągnął do mnie dłoń, a ja zaśmiałam się i chwyciłam go za rękę. Obrócił mną dookoła, a potem chwycił za obie ręce i zaczęliśmy wirować.

- Kolejka - zarządziła Kaja, po paru piosenkach. Więc znów wypiliśmy. Ja powoli czułam, że chyba muszę zacząć stopować, żeby wytrzeźwieć przed powrotem do domu. Znów ruszyliśmy na parkiet, gdzie zabawa trwała w najlepsze.

Nie wiem ile tańczyliśmy, ani ile kolejek wypiliśmy, ale ja czułam, że przegięłam. Świat pomału mi się rozmazywał i czułam, że plączę się w swoich słowach. Tańczyłam kolejną piosenkę z Tadeuszem, kiedy podszedł do mnie Andrzej i chwycił mnie za rękę.

- Odbijany! - wykrzyknął. Spojrzałam na Tadeusza, który zaśmiał się tylko i złapał za ręce Dorę.

- Nie boisz się tak dziewczyny zostawiać? - zapytałam, a on się zaśmiał.

W bawełnianych sweterkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz