Wszystko powoli wracało do normy, ale ja wiedziałam, że teraz muszę załatwić jeszcze jedną, bardzo ważną rzecz.
Tydzień mijał powoli. W czwartek, na jednej z pierwszych lekcji wyciągnęłam małą karteczkę i napisałam na niej: „chcesz ze mną na chwilę po lekcjach wyjść na spacer?". Podsunęłam ją Tadeuszowi, a on uśmiechnął się i odpisał tylko „tak".
Gdy skończyły się lekcje wyszliśmy ze szkoły i ruszyliśmy przed siebie. Chwilę nic nie mówiliśmy, a potem spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko.
- Dziękuję - wyszeptałam. Chłopak spojrzał na mnie.
- Za co?
- Za to, że mnie nie zostawiłeś. I że mnie wysłuchałeś. Mam wrażenie, że jako jedyny chciałeś mnie wtedy posłuchać. Nikomu na świecie nie ufam tak, jak tobie.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- Cieszę się, Milena.
Znów chwilę szliśmy w ciszy.
- Myślałam, że tobie powiem jako pierwszemu - powiedziałam, patrząc pod nogi. - Chciałam ci powiedzieć już długo, naprawdę długo. Właściwie... Od początku.
Spojrzałam na niego, a on pokiwał głową.
- Może pójdziemy tam? - zapytał, wskazując park, który zaczynał się niedaleko.
- Dobra - odpowiedziałam i ruszyliśmy. Mimo tego, że nie było śniegu, to ten park coś w sobie miał. Zbliżyliśmy się powoli do mostku, który był przerzucony nad, aktualnie niepłynącym, strumykiem, który łączył dwa stawy. Stanęliśmy na nim i patrzyliśmy na słońce, które chowało się za horyzont sprawiając, że powoli ogarniał nas mrok.
- Śmiesznie - rzucił Tadeusz. - Zobacz, tam jest słońce, a nad nami chmury.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Spojrzałam na niego.
- Tadeusz - powiedziałam, przyciągając jego uwagę na siebie. - Kocham cię.
Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem w oczach. I już myślałam, że zaraz wybuchnie śmiechem, ale on zagryzł wargę, a potem wypuścił powoli powietrze z płuc.
- Wow. To było niespodziewane - odpowiedział. Stałam i patrzyłam na niego z wyczekiwaniem.
- I? - zapytałam.
- I co?
- No ty mi powiedz co - powiedziałam, zdenerwowana. Ręce zaczęły mi się telepać, a broda trząść. Chciałam wybuchnąć płaczem, ale chłopak tylko wzruszył ramionami z uśmiechem.
- Myślałem, że to dość oczywiste, że cię kocham - powiedział jak gdyby nigdy nic. Zrobiłam wielkie oczy, a on zaśmiał się i pokręcił głową.
- Słucham? - zapytałam, w lekkim szoku.
- No, nie wydawało mi się, żebym się jakoś specjalnie ukrywał z tym, że jesteś dla mnie ważna. Bo jesteś. Jesteś dla mnie najważniejsza.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko.
- Serio? - zapytałam słabo, a on zaśmiał się.
- Pamiętasz, jak rozmawialiśmy wtedy, na tych schodach w czasie nocy filmowej?
- Pamiętam - przytaknęłam.
- Zmieniło się tylko to, że jeszcze bardziej się w tobie zakochałem - wyznał, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Wow - wydukałam. Uśmiechnął się i wyciągnął dłoń. Ułożył ją tak, że kciuk miał na moim policzku, a resztę palców wplótł w moje włosy. Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy pochylił się i złączył nasze usta w pocałunku.
Momentalnie oddałam pocałunek i wspięłam się na palce, zaciskając dłonie na jego kurtce. On drugą ręką przyciągnął mnie do siebie i objął mocno. Całowaliśmy się, aż zabrakło nam tchu. Potem odsunęliśmy się od siebie. Uśmiechnęłam się szeroko, a on odpowiedział mi tym samym i oparł swoje czoło o moje. Staliśmy tak chwilę, a potem on znów skradł mi buziaka, na co zachichotałam.
- Minęło te parę miesięcy i ja ciągle chcę z tobą być - powiedziałam. Odsunął się delikatnie ode mnie i spojrzał na mnie z góry.
- A co jak mi się odmieniło? - zapytał. Parsknęłam śmiechem i wspięłam się na palce. Cmoknęłam go w usta.
- Musisz jeszcze trochę popracować nad kłamaniem - rzuciłam. Uśmiechnął się szeroko i objął mnie, przyciągając do siebie. Zaplotłam ręce dookoła jego klatki piersiowej.
- Czyli chcesz ze mną być? - zapytał, a ja parsknęłam śmiechem.
- Tak - odpowiedziałam. Uśmiechnął się i schylił się, żeby pocałować mnie w czoło. - Idziemy się przejść? - zapytałam. Pokiwał głową i chwycił mnie za rękę. Ruszyliśmy przed siebie, powoli, nie spiesząc się.
- Jak myślisz, jak zareagują twoi rodzice? - zapytał. Wzruszyłam ramionami.
- Moi rodzice... Poważnie się mną zawiedli. Wiesz. Wtedy - westchnęłam. - Ale ostatnio nie mają powodów, żeby narzekać. No, oprócz tej mojej ucieczki z domu w wigilię, ale na szczęście się nie zorientowali. - Tadeusz parsknął śmiechem. - Bardziej się boję jak inni zareagują.
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Myślę, że nie będą zaskoczeni - powiedział. Uśmiechnęłam się. - I chyba... Mam plan jak im to przekażemy - powiedział, a ja zrobiłam wielkie oczy.
Na realizację jego planu nie musiałam długo czekać, bo już następnego dnia chłopak czekał na mnie przed szkołą. Uśmiechnęłam się szeroko, a on wyciągnął w moją stronę dłoń. Podbiegłam i chwyciłam go za rękę. Schylił się do mnie i nadstawił w moją stronę policzek.
- Dzień dobry - powiedział. Zaśmiałam się i wspięłam na palce, a potem złożyłam na jego policzku buziaka.
- Dzień dobry - odpowiedziałam.
- O mój Boże! - usłyszeliśmy z boku. Obróciliśmy się i zobaczyliśmy Dorotę, która zakrywała usta dłonią. Po chwili pisnęła. - Nareszcie!
I odbiegła do szkoły. Wymieniliśmy spojrzenia z Tadeuszem, a potem parsknęliśmy śmiechem i ruszyliśmy do środka. Na korytarzu było dość pusto, ale my i tak przeszliśmy za rękę do szafek. Tadeusz zaczekał na mnie, aż przepakowałam wszystkie podręczniki, a potem znów chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy do klasy.
Parsknęliśmy śmiechem, bo w momencie w którym pojawiliśmy się na korytarzu, do sali schowały się piszczące z radości Dorota i Zuzia. Podeszliśmy do klasy i weszliśmy do środka. Dziewczyny, jak gdyby nigdy nic, siedziały w swoich ławkach. Podeszliśmy razem do naszej ławki i dopiero tam Tadeusz mnie puścił.
- Hej - powiedział.
- Hej - rzuciłam.
- Kochanie, pomóc ci? - zapytał mnie Tadeusz, a ja ledwo powstrzymałam napad śmiechu.
- Nie, skarbie, poradzę sobie.
Zuza odchrząknęła, więc się obróciłam. Jagoda i Weronika z trudnem powstrzymywały śmiech, siedząc w swojej ławce. Krzysiek i Michał patrzyli na nas ze zdziwieniem. Kaja uniosła wysoko brwi do góry. Dorota i Andrzej w ławce za nami wyglądali jakby bardzo mocno ekscytowali się tym, co się dzieje. A Zuza stała na środku sali, z jedną brwią uniesioną do góry i mierzyła nas wzrokiem.
- Chcecie nam może coś powiedzieć? - zapytała. Tadeusz objął mnie ramieniem i nachylił się, żeby na mnie spojrzeć.
- Chcemy, Milena?
Wzruszyłam ramionami, z trudem powstrzymując śmiech.
- Ładna pogoda? - rzuciłam. Tadeusz nie wytrzymał i zaśmiał się, a zaraz po nim zaśmiałam się ja. Zuza wciąż stała z brwią uniesioną do góry.
- Jesteśmy razem - powiedział Tadeusz, wykręcając oczami. Dziewczyna momentalnie się uśmiechnęła i klasnęła w dłonie.
- Nareszcie! - zawołała. Wybuchła ogólna radość, wszyscy zaczęli nam gratulować, a ja stałam pomiędzy nimi, taka mała i uśmiechnięta, czując się najlepiej na świecie.
CZYTASZ
W bawełnianych sweterkach
Hayran KurguMilena drugą klasę liceum zaczynała z prawdziwym strachem. Nagła zmiana szkoły, miasta, odcięcie od przyjaciół i zupełnie nowy start, którego dziewczyna nie do końca chciała. Nawet nie do końca, a zupełnie nie chciała. Na jej drodze stanęły jednak o...