2.15

1.1K 77 135
                                    

Siedziałam na kanapie w domu u Tadeusza i ze zdenerwowaniem przygryzałam paznokieć w kciuku prawej dłoni. Tadeusz siedział obok mnie i obejmował mnie za ramię. Obok mnie siedział Michał i chyba nigdy nie widziałam, żeby był tak zdenerwowany.

— Zostaw — powiedziała Kaja i stuknęła go w rękę, bo przysuwał ją do twarzy, żeby obgryzać paznokcie, ale widziałam, że ona też się stresuje.

Na dywanie leżała Dora, a obok niej siedział Andrzej i nieumiejętnie zaplątał jej warkoczyk na głowie. Wera i Jagoda siedziały na fotelach i chyba obie nie wiedziały co mają robić. Były z nami też Pola, Maja i Hela. Helena chodziła z tyłu w kółko, Pola siedziała na krześle, przesuniętym od stołu, a Maja zerkała na Adriana, Mateusza i Janka, którzy stali na tarasie i rozmawiali.

— Powinni już tu być — powiedziała Weronika.

— Spokojnie, może coś się przedłuża, albo jest kolejka — rzuciła Jagoda. Zacisnęłam usta.

Podskoczyłam, kiedy usłyszałam dzwonek domofonu. Tadeusz zerwał się z miejsca i ruszył do przedpokoju, a po chwili usłyszałam podniesione głosy. Mój chłopak wrócił do pokoju, mając wysoko uniesione brwi. Zaraz za nim wkroczyła do pokoju, widocznie zdenerwowana Zuzia, a za nią praktycznie wbiegł Krzysiek.

— I co? — zapytała Helena. Zuza pokręciła głową.

— Nie jestem w ciąży — oznajmiła.

Zapadła cisza. Wszyscy byli chyba dość mocno zmieszani takim obrotem spraw, zwłaszcza, że sytuacja wydawała się już przesądzona.

— Co? — zapytał Michał.

— To co słyszałeś. Nie jestem w ciąży — odparła Zuzia i usiadła na krześle przy stole.

— To... To chyba dobrze — zauważyła Pola.

— No, wręcz zajebiście, szkoda, że niektórzy nie umieją tego docenić — rzuciła Zuzia i wykręciła oczami.

— O co ci znów chodzi? — warknął Krzysiek. Zuzia zerwała się z miejsca.

— O to, że się na mnie wydarłeś na pół przychodni! — zawołała. — To nie jest moja wina, że test był wadliwy! Nie jest to też moja wina, że się źle czułam i że okres mi się spóźnił, ze stresu! Nie musiałeś na mnie krzyczeć przy ludziach! Uwierz, mnie też to stresowało!

Teraz już zupełnie zapadła cisza. Maja spojrzała na Zuzę i Krzyśka.

— O ja pierdole — rzuciła cicho.

— Miałem prawo się zdenerwować! To mogło być moje dziecko! — krzyknął Krzysiek. Weronika przejechała ręką po twarzy.

— Pojebało cię?! — wykrzyknęła Zuzia. — Jak ty się zachowujesz?! Ja pierdole! Nie musiałeś na mnie krzyczeć przy tych wszystkich ludziach!

— Zuza, wiesz jak nas wszystkich nastraszyłaś?! — odparował Krzysiek, a ja skrzywiłam się.

Nagle drzwi od tarasu się rozsunęły. Mati wszedł do środka na początku i uśmiechnął się szeroko.

— To mamy baby boom czy nie mamy?! — zapytał, entuzjastycznie. Pola schowała twarz w dłoni, a Hela chyba hamowała się, żeby mu czegoś nie powiedzieć. Zuzia posłała mu mordercze spojrzenie, a potem znów przeniosła wzrok na Krzyśka.

— Wiesz, czego mnie nauczyła ta sytuacja?! Że nie chcę mieć z tobą dziecka. Absolutnie nie chcę, jeśli masz się tak zachowywać.

Zapadła cisza. Krzysiek spojrzał na Zuzię ze złością.

— Wspaniale! To nie będziemy mieć dziecka! W ogóle możemy ze sobą nie być już!

Zuzia otworzyła usta, a potem je zamknęła. Pokręciła głową i minęła chłopaka. Po chwili usłyszeliśmy trzask drzwi.

— O, stary — rzucił Michał i westchnął.

— To chyba oznacza, że nie ma dzidzi — zauważył Mati.

— Zamknij się już, Mati, błagam — poprosiła Pola. Wstałam z kanapy.

— Pójdę z nią pogadać — powiedziałam i ruszyłam do przedpokoju. Założyłam kurtkę i buty. Otworzyłam drzwi i zauważyłam, że Zuzia siedzi na schodach wejściowych do domu Tadeusza. Pociągnęła smutno nosem. Usiadłam obok niej, oplatając kolana rękami.

— Nie mów nic, proszę — wyszeptała Zuzia i wytarła łzę, która ciekła jej po twarzy.

— Wiesz, chyba muszę — westchnęłam. — Wiesz, że on wcale tak nie myśli, prawda?

Zuza pokręciła głową.

— A co jak myśli? Co jak woli być z tą Agatą? Do tego to chyba zmierza.

Oparłam głowę na dłoni.

— Zuzia, pogodzicie się. Zaraz się pogodzicie. Jesteście oboje w nerwach i to zrozumiałe. Ja sama nie wiem jak bym zareagowała chociażby na możliwość bycia w ciąży.

Blondynka ukryła twarz w dłoniach.

— Najgorsze jest to... Że ja się już chyba z tym pogodziłam, że ja będę mieć to dziecko. A tu się okazało, że to stres, a potem jeszcze większy stres, bo w ogóle pomyślałam o tej ciąży. I ten jebany wadliwy test.

Objęłam dziewczynę i potarłam jej ramiona.

— Możemy wrócić do środka? Nie musisz z nim gadać, po prostu wszyscy się martwią.

Zuzia westchnęła cicho i pokiwała głową. Wstałyśmy i weszłyśmy do domu. Okazało się, że Krzysiek siedzi na tarasie z Matim, Adim i Jankiem. Pola, Hela i Maja gadały cicho w rogu. Do Zuzi od razu ruszył Michał. Chwycił ją w ramiona i zaczęli rozmawiać przyciszonymi głosami. Ja ruszyłam do Tadeusza, który stał w kuchni i pił coś ze szklanki.

— Spoko, to woda — powiedział, kiedy do niego podeszłam. Westchnęłam i objęłam go. Obserwowałam, jak do Zuzi podchodzą po kolei dziewczyny. Obejmowały ją i rozmawiały ze sobą cicho.

— Myślisz, że się pogodzą? — zapytałam i uniosłam głowę, żeby na niego zerknąć. Chłopak wzruszył ramionami.

— Nie wiem, Milcia. Nie mam pojęcia.

Odstawił szklankę i potarł moje plecy.

— Jak kiedyś będziesz chciał ze mną zerwać to nie w taki sposób, proszę — wyszeptałam i przytuliłam się do niego mocniej. Chłopak pocałował mnie w czubek głowy.

— Skąd pomysł, że będę chciał w ogóle z tobą zerwać, co, wariatko?

Uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy.

— To tylko takie zabezpieczenie na przyszłość.

Chłopak uśmiechnął się.

— Nie zerwę z tobą. Obiecuję.

Wspięłam się na palce i pocałowałam go.

— A ja nie zerwę z tobą — odparłam. Uśmiechnął się krzywo.

Zerknęłam znów na naszych przyjaciół. Zuzia rozmawiała teraz z Helą, Polą i Majką, a Michał wyszedł na taras. Krzyczał na Krzyśka, który wykręcał oczami, ku uciesze Matiego. Adi i Janek chyba byli mniej tą sytuacją rozbawieni.

Pokręciłam głową i znów wtuliłam się w Tadeusza. Jagoda, Wera, Kaja, Dora i Andrzej rozmawiali ze sobą cicho. Miałam wrażenie, że mimo całej tej sytuacji stres z nas zszedł. Bo może byliśmy gotowi wszyscy pomóc Zuzi i, jak to mawiał Janek, wspólną siłą dać radę, ale chyba jednak nie zdawaliśmy sobie do końca sprawy z tego wszystkiego, jak wielki to jest obowiązek.

A my, będąc nastolatkami, jeszcze w takie obowiązki pakować się nie byliśmy gotowi.

———————
Dobrze wrócić
Ps: nie zniknę już I promise bo to za duże zamieszanie
Ps 2: bardzo duży ropuch 12 zł

W bawełnianych sweterkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz