Rozdział 17

118 4 1
                                    

01.09.1976

Lily

Wstałam dość wcześnie. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, i czekałam. O 9:30 postanowiłam już wyjechać. Nie miałam zamiaru czekać w tym domu ani minuty dłużej. Szybszy wyjazd spowodował wcześniejszą obecność na stacji King's Cross. Byłam tam chwilę po 10. Z wyjątkiem mnie była tam tylko jedna osoba, James Potter. Był sam, wyraźnie czymś zmartwiony. 

-Dzień dobry James!- Powiedziałam podchodząc do niego. Gdy mnie zobaczył odrazu rozpromienił się.

-Dzień dobry Lily. Jak minęły Ci wakacje?-zapytał. Rozmawialiśmy dość długo, ku mojemu zdziwieniu nie zadał jednego, denerwującego pytania. Kiedy zobaczyłam Dorcas, pożegnałam się z chłopakiem i udałam się porozmawiać z przyjaciółką. On również nie był długo sam. Niedługo po moim odejściu od niego, przyszli Syriusz z Remusem.

James

Nadal byłem sam. Postanowiłem udać się wcześniej na peron 9 i 3/4. Kiedy dotarłem na miejsce, byłem chwilę sam. Nagle usłyszałem najsłodszy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem Lily. Rozmawiało się nam miło. Pożegnała się za mną, i odeszła. Chwilę później na stację przybył Syriusz i Remus. Remus wyglądał na zmęczonego. Nie dziwi mnie to, niedawno była pełnia. 

-Jak tam Rogaś z Angelą?- zapytał Syriusz.

-Zerwała ze mną-odpowiedziałem bez przekonania jednak w środku umierałem. Moi przyjaciele nie mogli w to uwierzyć. Zaczęli mnie pocieszać, jednak ja udawałem że nic się nie stało.

Kiedy pociąg podjechał na stację, zdecydowaliśmy się wejść zająć przedział. Usiedliśmy i czekaliśmy aż Hogwart Express ruszy. Została niecała minuta. Siedzieliśmy już w czwórkę i rozmawialiśmy.  

Przez pół drogi rozmawialiśmy o:

-moim rozstaniu 

-podróży Glizdogona

-Pełni

-planach na kawały 

Remus i Peter zasnęli. 

-Dobra James, przecież widać że ruszyło Ciebie to rozstanie. Możesz mi się wyżalić.

-Ja po prostu nie wiem co mam myśleć. Jeśli Angela ma rację? Co jeśli Lily mnie nigdy nie pokocha?

-James, spokojnie. Z tą laską nigdy nie było wszystko w porządku. Ty na serio jej wierzysz? Co prawda Lily za tobą nie przepada. Ale przecież możesz to zmienić. Jesteś JAMES POTTER! Wierzę że uda Ci się z Lily.- Uśmiechnął się do mnie i poklepał mnie po ramieniu. Jego słowa pocieszyły mnie, jednak i tak z tyłu głowy miałem słowa Angeli. Rozmawialiśmy aż dojechaliśmy.

Lily

Gdy dotarłam już do Wielkiej Sali, zasiadłam do stołu Gryfonów. Siedziałam dość blisko Huncwotów. Po przydzieleniu nowych uczniów do właściwych domów, moim i Remusa obowiązkiem było zapoznanie ich ze szkołą. Gdy nasza "wycieczka" dobiegała końca, postanowiłam porozmawiać przez chwilę z Remusem. Gdy dotarliśmy do portretu Grubej Damy a pierwszoroczni weszli do pokoju wspólnego, rozeszliśmy się. W pokoju wspólnym siedzieli Huncwoci którzy zaciekle o czymś rozmawiali. Po chwili dołączył do nich Remus. Ja postanowiłam udać się do dormitorium ponieważ byłam zmęczona, a jutro mamy lekcje. 

Następnego dnia po ubraniu się, udałam się w stronę wielkiej sali aby zjeść śniadanie. Byłam jedną z niewielu osób w tej sali, gdyż było dość wcześnie. Przy stole Gryfonów siedziało kilkoro pierwszaków i grupka osób z trzeciego roku. Stół obok, dokładnie naprzeciw mnie siedział Severus Snape. Momentalnie przypomniałam sobie popołudnie po SUM-ach. Moje przemyślenia przerwała mi Dorcas. Weszła do wielkiej sali i usiadła naprzeciw mnie, dzięki czemu nie widziałam już Snape'a. 

-Cześć Lily, wiesz może jakie zajęcia mamy teraz?

-Hej. Tak, mamy eliksiry.- Odpowiedziałam. Moja przyjaciółka westchnęła. 

Kiedy kończyłam swoje śniadanie, postanowiłam pójść wcześniej do sali w której odbywać się miały eliksiry.  Gdy dotarłam, zastałam Profesora Slughorn'a. 

-Dzień dobry panno Evans!- powiedział z uśmiechem gdy mnie zobaczył.

-Dzień dobry profesorze!-odpowiedziałam i usiadłam do ławki. Przychodziło coraz więcej uczniów, a gdy wybiła właściwa godzina, Slughorn rozpoczął lekcję. 

"Szmaragdowe Orzechy"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz