-Ach, jakież wspaniałe jest to studenckie życie- wzdycha Ania z nutką ironii w głosie, wyglądając przez okno ich stancji.
-Co masz na myśli?- interesuje się Ruby, która właśnie przeglądała kolejną książkę w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, które zadał im dzisiaj profesor.
-Tęsknię...
-No wiesz, przecież tutaj masz wszystko- oburzyła się Józia, wtrącając się do rozmowy -Butiki, kawiarnie, teatry no i... mnóstwo pięknych chłopców.
-Moja droga, nie rozumiesz- odezwała się Tillie -Przecież nasza Ania wciąż myśli o Gilbercie. Co jej z uciech wielkiego miasta? Być może ty nie masz z Avonlea tak wielu dobrych wspomnień, co ona- puściła oko do Ani, a ta się uśmiechnęła.
Józi za to w ogóle nie było do śmiechu.
-Przestań, tam był mój dom, ale... Pożegnał mnie w niezbyt miłej atmosferze, jasne? Tutaj mi niczego nie brakuje.
Rudowłosa absolutnie w to nie wątpiła. Ona również lubiła wielkomiejski zgiełk, gdzie na ulicach zawsze dużo się działo, ale sama myśl, że jest tak daleko od Zielonego Wzgórza, przygnębiała ją ilekroć zaczynała wspominać zeszły rok.
Tyle się wydarzyło. A ile się zmieniło! Wciąż nie wierzyła do końca w to, co się stało między nią a Gilbertem. Przecież była pewna, że go kocha, lecz czy tak długa rozłąka nie zmieni łączącego ich uczucia?
-Hej Aniu, co się dzieje?- do pokoju weszła Diana i widząc przyjaciółkę pogrążoną w zadumie, bardzo się zmartwiła.
-Nic, kochana. Tylko... Tęsknie...
-Wyjście na potańcówkę dobrze ci zrobi- Diana roześmiała się głośno, czego już dawno nie robiła.
-I kto to mówi- Ania szturchnęła ją łokciem -Czyżbyś kogoś poznała? Hmm? Kto cię zaprosił?
-Ach, czy musi być od razu ktoś...- dziewczyna wyraźnie się wykręcała.
-No przecież mi możesz powiedzieć.
-Nie chodzi o to, że ja nie chcę. Tylko po prostu sama nie wiem...- trochę się zmieszała -Pamiętasz Georga? Tego z zajęć praktycznych?
Ania skinęła głową.
-To on ma takiego kolegę, a właściwie przyjaciela, Matta, który z kolei ma brata Dylana i oni tak właściwie wszyscy razem do mnie wtedy podeszli.
-Kiedy?- przyjaciółka była wyraźnie zaciekawiona.
-Po zajęciach. Tobie śpieszyło się z powrotem, żeby zdążyć na listonosza. Pytali się, czy będę na potańcówce w piątek. Jednemu mogłabym odmówić, ale trzem?
Dziewczęta wybuchnęły śmiechem.
-Dobrze, pójdę- zgodziła się Ania- Przecież nie możemy im tego zrobić.
***
W piątek wszystkie współlokatorki włożyły na siebie jedne z najlepszych sukienek i najstaranniej jak umiały podkreśliły swoje wdzięki. Każdej z nich zależało na tym, żeby jak najlepiej wyglądać. No, może prawie każdej. Ania ubrała swoją błękitną sukienkę, która co prawda była bardzo ładna, ale miała ją już na wielu okazjach. Włosy puściła do tyłu i tylko podkreśliła usta szminką. W sumie nie chciała, aby ktoś ją podziwiał, albo tym bardziej się do niej zalecał. Ona miała w sercu tylko jednego mężczyznę i tak bardzo żałowała, że to właśnie nie z nim może się gdzieś teraz udać. No, ale przecież nie będzie rezygnować ze studenckich przyjemności z jego powodu.
W całkiem sporej karczmie kilka ulic od ich stancji kapela przygrywała tańczącym parom, jak również grupkom przyjaciół, którzy przyszli się rozerwać.
Dziewczęta zajęły jeden z wolnych stolików i poprosiły coś do picia. Tillie za moment zniknęła w towarzystwie jakichś znajomych, a Ruby z Józią postanowiły się przejść w poszukiwaniu swoich zalotników. Diana z Anią nie zdążyły się obejrzeć aż obok nich zjawił się Georg.
-Witam panie, jak się miewacie?
-Bardzo dobrze, dziękujemy- odpowiedziały chórem.
-Diano- zwrócił się teraz bezpośrednio do niej -Czy zrobisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną? Jeżeli oczywiście twoja towarzyszka się zgodzi.
Ania nie miała nic przeciwko. Ukradkiem spoglądała jak ten młody mężczyzna patrzy na jej przyjaciółkę, która najwyraźniej unikała jego wzroku. Widziała to. Zupełnie inaczej patrzyła na Jerry'ego.
-Przepraszam, czy można się do panienki dosiąść?- z zamyślenia wyrwał ją czyjś głos. W sumie, czemu nie?
-Proszę, jeśli pan...
-Matt- wyciągnął do niej rękę.
-Ania- nieznajomy ucałował jej dłoń, a ona szybko się odsunęła.
-Panienka tutaj studiuje, nieprawdaż?
-Zgadza się, a... ty?
-Ja również, przyjechałem z Wyspy Wiktorii.
-Ja jestem z Wyspy Księcia Edwarda.
-Mieszkamy dość daleko.
Ania nigdy nie miała problemów z rozmową. Tym razem jednak najwidoczniej im nie szło. Chłopak był przystojny, miał blond włosy i zielone oczy. Patrzył na nią jak na bóstwo, a ona czuła się co najmniej speszona.
-Masz niespotykany kolor włosów- odezwał się w końcu.
-Czy to miał być komplement?- dziewczyna już się przyzwyczaiła do ich rudego koloru, ale ciągłe komentowanie przez ludzi, zwłaszcza obcych, nadal ją denerwowało.
-Oczywiście, są śliczne.
-Nie zawsze tak uważałam.
W tym momencie Ania rozpoczęła opowiadać historię swoich włosów jak gdyby nigdy nic. Było to dla niej tak naturalne, że nie musiała się w ogóle nad tym zastanawiać. Pominęła tylko incydent z "Marchewą" i rozbicie tabliczki na głowie Gilberta. To wspomnienie wciąż wydawało się jej zabawne, chociaż wtedy tak nie uważała.
Matt wpatrywał się w nią intensywnie, ale ona wydawała się tego nie zauważać, zajęta powrotem do przeszłości.
-Wiesz, Aniu, pięknie opowiadasz. Chciałbym usłyszeć więcej takich ciekawych historii. O tobie.
Nie wspomniała jeszcze o sierocińcu, pomyślała, ale nie zamierzała w ogóle tego robić.
-Może wybrałabyś się...
-Och Aniu, widzę, że poznałaś już Matta- przerwała mu Diana w pół zdania, wracając do stolika -O czym rozmawiacie?
***
Dzięki kochani, a oto odsłona studenckiego życia Ani. Mam nadzieję, że tak to wtedy wyglądało haha

CZYTASZ
Płacz, lecz zawsze kochaj
FanfictionAnia to najbardziej urocza, a jednocześnie najbardziej szalona bohaterka jaką poznałam. Pragnę przedstawić 4 sezon zakończonego już niestety serialu "Ania, nie Anna", którego pokochałam. Będzie to moja inwencja twórcza. W głębi duszy mam jeszcze nad...