Nie mam już siły

382 27 12
                                    

Ania odkleiła się od swojego pocieszyciela, wycierając ostatnie łzy.

-Przepraszam- wymamrotała i poszła w stronę domu.

-Chwileczkę, zaczekaj, czy...?- jego ostatnie słowa dotarły do uszu dziewczyny już tylko częściowo. Zresztą tak samo jak stojącemu obok młodemu mężczyźnie, który jednak w porę się usunął, aby nie zostać zauważonym. Postanowił zachować na razie dla siebie wszystko to, co zobaczył. Mimo że serce mu się krajało, nie chciał dopuścić do nieporozumień. Zwłaszcza teraz. Kiedy z Mateuszem jest bardzo źle.

Wpadli na siebie niemal w drzwiach.

-Gi... Gilbert... -wyjąkała Ania -Już jesteś- wyszeptała przestraszona, bo właśnie uświadomiła sobie, że niewykluczone, że chłopak widział zajście w ogrodzie, ale... Cóż z tego? Matt był przecież przyjacielem. Gilbert o tym wiedział, prawda?

-Jestem- odpowiedział krótko i wysilił wszystkie swoje zdolności aktorskie, aby nie pokazać zmieszania i bólu z zazdrości na swojej twarzy.

Zamiast jednak "miło cię widzieć" czy jakichkolwiek słów otuchy, powiedział naprędce, żeby się pośpieszyła, a on zabierze jej bagaże.

Gdy już siedzieli w pociągu żadne z nich się nie odzywało. Nie wiedzieli, od czego zacząć? Nie chodziło tu już nawet o żadnego Matta. Dzieliło ich tak wiele dni rozłąki, że sami nie mogli pojąć, jak bardzo się od siebie oddalili. Ania rozmyślała o wszystkich nienapisanych listach oraz zmęczonych i przygnębionych oczach Gilberta, a on zastanawiał się intensywnie, czy jej łzy, które ujrzał rano spowodowane były w istocie stanem zdrowia Mateusza czy rozstaniem z tym chłopakiem. Gdyby chcieli, naprawdę mieliby o czym rozmawiać, a raczej się kłócić, ale... po co? Teraz, gdy najważniejsze było tylko jedno. Zdrowie Mateusza.

Samo wspomnienie Zielonego Wzgórza i myśl o tym, jak wyglądałoby ono bez tego najukochańszego staruszka sprawiało, że łzy napływały Ani do oczu. Nie wiedziała nawet, jak może mu pomóc. Widząc tą straszną rozpacz w jej oczach, Gilbert nie mógł postąpić inaczej jak tyko zbliżyć się do swojej przecież wielkiej miłości, jego marcheweczki, która zbyt często pokazuje rogi, ale właśnie za to ją zawsze kochał. A przynajmniej tak mu się zdawało...

Nakrył jej dłoń swoją, a ona oparła głowę na jego ramieniu. Dziwnie było tak nic nie mówić, ale może czasem tak trzeba? Najważniejsza w końcu była obecność. A kiedy on był przy niej, mimo tylu dzielących ich niedomówień, czuła jego bliskość i miłość. A przynajmniej tak jej się zdawało...

Kiedy w końcu dotarli na miejsce przede wszystkim Maryla nie była sobą. Wyściskała ich bardzo serdecznie, podała coś do picia i kazała odpoczywać.

-Ależ Marylo!- zdenerwowała się w końcu Ania -Ja chcę się zobaczyć z Mateuszem! W końcu po to tutaj przyjechałam. Tak nagle. Co się z tobą dzieje?

Kobiecie roztrzęsły się całe ręce. Właściwie to cała już drżała i nie mogła utrzymać w dłoniach kubka z napojem. W tym momencie rzewnie się rozpłakała. Ania nigdy nie widziała jej w takim stanie. Musiało być bardzo źle... 

-Kochana- zwróciła się do niej -Ja nie chcę, żebyś ty tak przeżywała, bo... Wiem, jak bardzo jesteś emocjonalna. W życiu bywają lepsze i gorsze chwile i obawiam się o ciebie...

W tym momencie spojrzała na Gilberta.

-Mój drogi, proszę opiekuj się nią, bo ty najlepiej wiesz, jak trudna jest ś... pożegnanie- poprawiła się i podniosła z krzesła. Podeszła do okna, ściskając w dłoni chusteczkę. Usta jej drżały.

-Marylo, dlaczego tak mówisz?!- wykrzyknęła rudowłosa -Przecież, przecież...

-Rozmawiałam z lekarzem... a zresztą Gilbert sam lepiej będzie potrafił ci to wytłumaczyć, bo ja nie mam już siły.

Płacz, lecz zawsze kochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz