Kochasz ją?

379 27 10
                                    

Rozgrzewający blask słońca z dnia na dzień powoli zaczął zamieniać się w nie tak wesoły, a wręcz ponury obraz, nadając kolorom jesieni szaroburych odcieni. Większość liści zdążyło już opaść na ziemię, więc listopadowy nastrój nie sprzyjał humorowi Gilberta. Młodzieniec całe dnie poświęcał na naukę. Nie chciał słyszeć o żadnych rozrywkach. Mimo że Ben wielokrotnie namawiał go na wyjście, on zawsze protestował. Nie wyobrażał sobie sytuacji, w której mógłby choćby usiłować dobrze się bawić, podczas gdy jego serce pozostawało złamane i na razie nic nie wskazywało na to, że coś lub ktoś jest w stanie sprawić, aby odżył na nowo.

Mimo że minęło już sporo czasu Gilbert wciąż odnosił wrażenie, jakby jego kłótnia z Anią miała miejsce zaledwie wczoraj. Przed oczami nieustannie widział obraz jej roziskrzonych oczu z rozszerzonymi źrenicami i rumieńcami powstałymi na skutek gniewu. Pomimo tego spędzającego mu sen z powiek koszmaru, nie potrafił jej nienawidzić ani nawet się złościć, ponieważ wciąż zajmowała najważniejsze miejsce w jego sercu. Obawiał się, że nie będzie w stanie już nikogo pokochać i powoli zaczął godzić się z losem starego kawalera. Tak wiele miał wątpliwości, ale jednocześnie towarzyszyła mu pewność, że gdy ona tego zapragnie-wybaczy jej. Od razu. Wyobrażał sobie scenę, podczas której wpadają sobie w ramiona i wargi delikatnie rozszerzały mu się w uśmiechu. Po chwili jednak wracała rzeczywistość i na głowę ponownie wylewał mu się kubeł zimnej wody. Za co tak bardzo ją kochał? Za te wszystkie obelgi skierowane w jego stronę? Być może. Za jej paplaninę? Zapewne. Za odwagę, wyobraźnię oraz pewność siebie? Jak najbardziej. Ale najbardziej kochał ją dlatego, że po prostu była sobą. Anią, nie Anną. Jego Anią...

-Niech zgadnę- wyrwał go z zamyślenia Ben -Nie masz zamiaru wyjść dzisiaj z nami do teatru? Wybieramy się na jakąś komedię. Nie chcesz się rozerwać?

-Dzięki, ale chyba zostanę.

-Gil! Wiecznie się uczysz! Już i tak jesteś najlepszy, możesz trochę zwolnić tempo. Daj innym szansę chociaż z tobą porywalizować- kolega z pokoju westchnął, lecz po chwili się roześmiał. On również studiował medycynę, ale częste zaglądanie do książek nie leżało w jego guście.

-Nie mam ochoty- odburknął ponownie.

-Co się dzieje, stary?- Ben usiadł obok niego i spojrzał na nos wetknięty w książkę, jednak tylko po to, aby go zbyć, a nie się uczyć -Nie chcesz nic powiedzieć, ale ja wiem, że chodzi o Anię. Co jest? Pokłóciliście się?

-Na to wygląda.

-No to szybki jesteś, skoro uświadamiasz to sobie po trzymiesięcznej rozłące. O co poszło?

-Ach, wiesz, ja...- Gilbert zmieszał się, nie wiedząc od czego zacząć. Prawdą było, że nikomu poza Bashem nie powiedział o swoich zmartwieniach. Oczywiście współlokatorzy domyślali się już od dawna, dlaczego ich kolega jest nieswój, lecz żaden nie śmiał zapytać. Sami nie byli zbyt doświadczeni w sprawach miłosnych, więc nawet nie umieliby mu pomóc.

-Więc...- zaczął, ale zawahał się -To skomplikowane... W zasadzie nie jestem bez winy. Okłamałem ją i co gorsza ona jeszcze o tym nie wie. Ja... naprawdę chciałem jej powiedzieć, ale... Potem nastąpiła wielka tragedia. Zmarł jej... ojciec. I sam rozumiesz, że nie chciałem jej martwić, bo mój problem był dość bolesny, ale delikatny. Ona źle mnie rozumie. Nie zna prawdy, a po śmierci Mateusza w ogóle trochę się zamknęła. On był dla niej naprawdę ważny. Tymczasem ja nie chciałem protestować. Jest jednak jeszcze coś...- tutaj głos mu się załamał. Nie był pewien, czy zdoła to z siebie wydusić, ale wiedział, że zwierzenie się ze wszystkiego przyniesie mu ulgę -Ja podejrzewam, że ona się zakochała... To znaczy, w kimś innym...

Ben wpatrywał się w niego z miną ukazującą zdziwienie, niepewność, trochę zdenerwowanie, ale nade wszystko wielkie zmieszanie. W jego głowie nie mieściło się, że kłótnię z dziewczyną może powodować tak wiele złożonych czynników. Jego prostolinijny obraz miłości, której de facto jeszcze nie spotkał na swojej drodze, wydawał się bardzo prosty. Albo kochasz albo nie. Nie ma żadnych pomiędzy. Nie posiadał doświadczenia, ale jednego był pewien. Jego serdeczny towarzysz trochę sobie namieszał.

Płacz, lecz zawsze kochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz