Powrót do rzeczywistości po upływie magicznych chwil w Avonlea nie należał do łatwych. Magia świąt oraz nowego roku, niosącego ze sobą tyle wspaniałych przygód, które czekają tylko na ich poznanie, przyćmiły nieco racjonalnie spojrzenie na świat. Wszystko jednak było jak najbardziej prawdziwe, a Ania wiedziała, że całe życie jest jeszcze przed nią.
Pożegnania nigdy nie są wystarczająco długie ani zbyt radosne, ale widok uśmiechniętych twarzy swoich współlokatorek, od razu poprawił humor nie jednej z nich.
-Doprawdy? Nie wierzę- dziwowała się Józia, podczas rozmowy z Ruby.
-Co się stało, dziewczyny?- wtrąciła się zainteresowana Tillie, wchodząc do pomieszczenia.
-Nie zgadniesz!- podekscytowała się jeszcze bardziej Józia -Ruby i Moody!
-Słucham?- dziewczyna złapała się za głowę -No proszę. Nasz uroczy Moody, któremu czasami zbyt często plączą się nogi- roześmiała się serdecznie, ale w żadnym wypadku nie miało to być złośliwe.
Tillie lubowała się w zabawianiu z chłopcami. Już w szkole miała dwóch zalotników, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Ktoś, kto jej nie znał być może by nie uwierzył, że ta wcale nie porywająca pięknem, chociaż jak najbardziej urokiem osobistym osóbka, potrafi podbić tak wiele serc. Ostatecznie jednak nie wybrała jeszcze jedynego kandydata i wcale jej się do tego nie śpieszyło, ponieważ przepadała za całym swoim towarzystwem.
Natomiast Ruby? Ach, Ruby! Dziewczyna bardzo ładna, a jakże delikatna, wzdychająca przez tyle lat do jednego, teraz już nie miała Ani nic za złe. Ni z tego ni z owego, miłość zapukała do jej drzwi, a wręcz prawie spadła z dachu, jak to miał w swym zwyczaju Moody. Zawsze dobrzy przyjaciele. Czy teraz mają szansę na coś więcej?
-Poprosimy o więcej szczegółów- Ania uśmiechnęła się ukradkiem, nasłuchując ich rozmowy. Oczywiście nie przyznała się Ruby, że to właśnie ona namówiła chłopaka, aby ją odwiedził. Czasami to się czuje. Zwłaszcza w momencie, kiedy znasz dwie połówki, wiesz, że mają się ku sobie, ale im samym trudno jest się przyznać lub boją się odrzucenia.
Wśród śmiechu i gwaru dziewczyna spojrzała na siedzącą w kącie Dianę, która udawała, że ich nie słyszy. Ruby nadawała o swoim spotkaniu z przyjacielem, który okazał się kimś więcej, Tillie o swoich zalotnikach, a Józia wtrącając się nieustannie komuś w zdanie, podkreślała, jak to nudno było w Avonlea i że ona właśnie tutaj w Queens odnajdzie tego jedynego, a może już go znalazła? Mówiąc to opisywała postać Dylana, który chociaż trochę nieśmiały, to widać było, że ją podziwia i tylko czekała aż uczyni pierwszy krok.
Panienka o kruczoczarnych włosach nie udzielała się jednak w tych rozmowach. Jej rudowłosa przyjaciółka nie mogła się do niej nie zbliżyć.
-Co jest, Diano? Jak minęły święta?- zagadnęła wesoło, lecz jej towarzyszka wzruszyła tylko ramionami.
-Do domu zjechała się cała familia. Było hucznie i wesoło.
-Nie tryskasz radością, kiedy to mówisz. Coś się stało?
-Nie- odparła, lecz po chwili dodała -To znaczy, nie wiem.
Przyjaciółka objęła ją ramieniem i przytuliła.
-Mnie możesz powiedzieć.
-Kochana, tak bardzo bym chciała ci wszystko powiedzieć, ale sama nie wiem, jak?
-Powoli...- Ania spojrzała jej prosto w oczy -Wszystko będzie dobrze.
-No właśnie nic już nie jest dobrze. Ty, Gilbert, rodzice i... Jerry.
-A więc o to chodzi...
-No wiesz, nie do końca. W domu wszyscy tak bardzo chcieliby poznać mojego narzeczonego. Ciągle powtarzam im, że jeszcze go nie poznałam, ale oni nie chcą o tym słyszeć. Wiek mnie nagli, a ustępstwo, żebym tutaj studiowała i tak dużo ich kosztowało. Na dodatek ty i Gilbert... Ach, jak ja wam zazdroszczę! Tak bardzo się kochacie, podczas gdy ja cierpię katusze! I jeszcze, jeszcze...
Nie skończyła, bo przerwał jej dzwonek do drzwi.
-Aniu! Ktoś do ciebie!- zawołała pani Smith.
Przeprosiła Dianę na chwilę i zeszła na dół zobaczyć, kogóż to nogi niosą? W drzwiach stał nie kto inny, jak Matt. Na jego widok mina Ani spochmurniała. Nie chciała jednak być nie miłą.
-Oo... cześć- powiedziała oschle choć z nadzieją, że on nie usłyszał tego w jej zimnym tonie.
-Witam! Czyżbyś zapomniała?- jego optymizm w głosie był jej zupełnym przeciwieństwem w tym momencie.
-O czym?
-Obiecałaś mi dzisiaj pomóc.
-Przepraszam, ale ja obiecałam?- naprawdę? Nie przypominała sobie nic takiego, ale może rzuciła tak tylko, żeby przestał nieustannie nalegać na jej spotkania. Nie chciała go w żaden sposób urazić, ale całą swoją osobą nieustannie dawała mu znaki, że nie jest zainteresowana. Odkąd poznał Gilberta, jego zachowanie było wręcz niestosownym.
-Jak najbardziej. Powiedziałaś, że po powrocie poćwiczymy razem rolę w przedstawieniu, które mamy wystawiać w ramach praktyk wraz z naszymi podopiecznymi.
-Ach, być może masz rację, ale ja...
-Nie możesz, prawda?- przerwał jej w pół zdania -Jak zwykle. Ja wiem. Ja wszystko rozumiem, ale dlaczego mi ciągle odmawiasz?
-Przepraszam, ale myślałam, że... już wszystko jasne- dodała nieśmiało.
-Nie możemy się nawet przyjaźnić? Nie sądziłem, że jesteś taka...- już się odwrócił i miał odejść, ale Ania nie mogła na to pozwolić. Trochę już się nauczyła w życiu, że kłótnie i obrażanie się do niczego nie prowadzą, a póki Matt trzyma się z Georgem i Dylanem, to i tak nie przestanie go widywać.
-Zaczekaj! Przepraszam, masz rację. Zachowałam się niegrzecznie- powiedziała, spuszczając głowę -Nie chcę, żebyś się gniewał. Możemy poćwiczyć, kiedy tylko będziesz chciał.
-Miałem nadzieję, że zmienisz zdanie- po tych słowach od razu humor mu się poprawił -A kto wie, może wpadniemy razem na jakiś wspaniały pomysł, aby umilić sobie czas.
Mina dziewczyna nie wyrażała takiego zaangażowania i przejęcia jak jej towarzysza. Była co najmniej zmieszana, ale nie chcąc być znowu nie miłą, odrzekła tylko krótko:
-Yyy... Być może?
***
Dziękii, kochani! Bardzo się cieszę, że jest Was coraz więcej. Przypominam o możliwości zostawiania gwiazdek, będzie mi bardzo miło<3
A korzystając z okazji, chciałabym Was również achęcić do zajrzenia do moich poprzednich opowiadań, które przedstawiają co prawda zupełnie inne historie, ale być może także Wam przypadną do gustu. Paa!

CZYTASZ
Płacz, lecz zawsze kochaj
FanficAnia to najbardziej urocza, a jednocześnie najbardziej szalona bohaterka jaką poznałam. Pragnę przedstawić 4 sezon zakończonego już niestety serialu "Ania, nie Anna", którego pokochałam. Będzie to moja inwencja twórcza. W głębi duszy mam jeszcze nad...