Jedyny w swoim rodzaju

421 25 2
                                    

-Co ty na to, Diano? Przecież nie możemy odmówić!- Ania siedziała obok swojej przyjaciółki z listem  nadanym z Charlottetown i wpatrywała się w nią intensywnie.

-Tak, jasne- odpowiedziała jej po chwili -Tylko... Nie wiem, co na to rodzice?

-Ach, kochana, ciocia jest twoją rodziną, więc dlaczego mieliby mieć coś przeciwko?

-Wiesz, że zawsze na Wielkanoc organizują wielkie przyjęcie. Każdy na nim jest.

-Jak się postaramy, to zdążymy wrócić- optymizm nie opuszczał Ani na krok. Nie mogła już doczekać się spotkania z Colem, za którym tak się stęskniła. Powiew wiosennego wiatru tylko dodawał jej energii. Pragnęła zrobić tak wiele, ale czy starczy jej na to wszystko czasu? Już niedługo święta, a od cioci Józefiny przyszło właśnie zaproszenie na obiad w Wielkanoc. Podobno Cole już odlicza dni, a na miejscu czeka na nich niespodzianka. Czy mogły im odmówić?

-A pomyślałaś o Gilbercie? Z tego, co mówiłaś, pisał ostatnio, że bardzo tęskni i już planuje wasze spotkanie- Diana postawiła kolejny argument przeciwko wyjazdowi.

-Ach, zawsze tęskni- westchnęła -Zresztą... Ja również, ale... Diano, czy ty przypadkiem w ogóle nie masz ochoty tam jechać?- spytała w końcu, snując takie podejrzenia już od początku ich rozmowy.

-Nie, w żadnym wypadku, tylko...- zatrzymała się na moment -Wiesz, jaka jest ciocia. Będzie zadawać wiele pytań, na które nie zawsze sama znam odpowiedź.

-Więc może czas ją znaleźć?

Ania bardzo pragnęła jakoś pomóc Dianie, ale przyjaciółka wręcz nie chciała jej do siebie dopuścić. Dziewczyna wiedziała, co się z nią dzieje, ale nawet jej bujna wyobraźnia nie mogła jej pomóc w odnalezieniu dobrego rozwiązania. Jej przyjaciółka cierpiała, ponieważ nie miała przy sobie ukochanego mężczyzny...

W końcu jednak, po długich namowach, Diana zgodziła się na odwiedziny. Z drugiej strony liczyła na odłożenie chociaż o pare dni spotkania z rodzicami.

Ania napisała do Gilberta o swoich planach z nadzieją, że nie będzie miał nic przeciwko. Chociaż w duszy wiedziała, że choć jej nie zabroni, może poczuć, że jego osoba jest na drugim miejscu. Wkrótce przyszła odpowiedź.

"Kochana Aniu,

Oczywiście, że możesz jechać, chociaż muszę Ci powiedzieć, że niezmiernie mi przykro, ponieważ ja zawitam do Avonlea na bardzo krótko, aby spotkać się z Bashem i odwiedzić grób Mary. Od razu po świętach muszę wracać, ponieważ z wizytą przyjeżdża pewien profesor z daleka i wszyscy studenci muszą zjawić się na wykładach. Wielka szkoda, że nie będziemy mogli się spotkać, ale proszę pozdrów ode mnie Cole'a.

Całuję,

Gilbert"

Ania odłożyła powoli kartkę papieru. Nie mogła już cofnąć swojej decyzji. Było jej przykro, że tak długo oczekiwany przez nią dzień spotkania nie nadejdzie. List był krótki, mimo że bardzo ciepły, to Ania czuła w nim ogromny smutek, bo sama była nim przesiąknięta. Czasami jednak nie ma najlepszej drogi oraz nie można mieć wszystkiego. 

Dni upływały dość melancholijnie, zlewając się ze sobą, a rudowłosa wciąż myślała, czy dobrze postąpiła. Nie chciała wybierać. Dlaczego nie mogłaby wreszcie zobaczyć się ze swoim przyjacielem oraz ciocią? Ach, kiedyś miała ich wszystkich codziennie na wyciągnięcie ręki... Szkoła! Cóż to był za wspaniały czas! Natomiast dorosłość, rozłąki i wyprowadzka z domu nie niosą już za sobą tyle pozytywnych myśli.

Ostatnio Gilbert pisał rzadziej i krócej. 

"Ach, tylko mi się zdaje"- myślała Ania, ale w głębi duszy czuła, że oddalają się od siebie. Nie chciała tak żyć! Wieczna rozłąka i tęsknota. Jak długo to jeszcze potrwa?

Płacz, lecz zawsze kochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz