-Patrz, Diano, patrz!- Ania wbiegła do pokoju bardzo podekscytowana.
Na dworze panował mróz. Trudno było uwierzyć, że dziewczęta spędziły poza domem już tyle czasu, ale zbliżały się święta! Śnieg skrzypiał pod stopami, a wokół słychać było podśpiewywanie ludzi. Ach, każdy uwielbia ten czas, a w szczególności nasza marzycielka.
-Co tam, kochana?- Diana oderwała wzrok od książek, nad którymi siedziała od dawna. Piękny okres świąt oznaczał niestety również zbliżający się koniec semestru, a co za tym idzie - egzaminy.
-To od Maryli- Ania podsunęła przyjaciółce kartkę papieru pod nos -Czy to nie wspaniałe? Już niedługo święta! Wreszcie zobaczę się z rodziną i odwiedzę Zielone Wzgórze! Tak się za nimi stęskniłam. Mam nadzieję, że są zdrowi, nie przeżyłabym, gdyby...
-Aniu- Diana przerwała jej potok słów, aby trochę zwolniła -Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Na pewno.
-Och, Diano, kocham cię- przyjaciółki wpadły sobie w ramiona -Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła, ale...
-Ale co?
-Co jeśli?
-Aniu! Myślę, że powinnaś martwić się o coś innego, a raczej... o kogoś- dziewczyna przygryzła kusząco wargi.
-No wiesz, co chcesz przez to powiedzieć?
-Nie widzieliście się pare miesięcy. Co jeśli coś się między wami zmieniło?- dziewczęta odlepiły się od siebie i popatrzyły prosto w oczy.
-Mieliśmy już dłuższe rozłąki, Diano. Chociażby wtedy, kiedy Gilbert wyjechał do pracy.
-Ale wówczas nie byliście razem. Jeszcze...- przyjaciółka roześmiała się -Tęsknota was zbliżyła.
-Mam nadzieję, że teraz też tak będzie. Bo ja już w niej tonę i nie mogę się doczekać, kiedy dam upust emocjom.
Nie musiała długo się niecierpliwić. Radość ze zbliżających się świąt Bożego Narodzenia poprawiała jej humor z dnia na dzień, a myśl o spotkaniu z rodziną sprawiała, że czas płynął dużo szybciej.
Tego dnia padał śnieg. Pogoda nie zachęcała, aby wychylić chociażby czubek nosa za okno. Na szczęście zajęcia szybko się skończyły. Zbliżała się pora nadejścia listonosza. Ania miała w sobie wewnętrzny zegar i zawsze wiedziała, kiedy wstać i otworzyć drzwi. Nie zawsze było coś dla niej, ale codziennie czekała i przepełniona była nadzieją, że dostanie wiadomość od bliskich, przyjaciół lub ukochanego.
Tym razem zauważyła jakąś postać za oknem. Domyśliła się, że to zapewne ich codzienny gość. Uprzejmy człowiek w średnim wieku zazwyczaj nie miał zbyt wiele czasu, ale Ania, kiedy tylko mogła, wyciągała z niego kilka słów lub prowadziła długą rozmowę, jak to miewała w zwyczaju.
-Już otwieram!- krzyknęła podekscytowana i zbiegła ze schodów. Z właścicielką stancji ustaliły, że mogą same otwierać, byle nie obcym, a także przyjmować gości.
Wyglądając na zewnątrz, już miała powiedzieć swoje uprzejme "dzień dobry", kiedy stanęła jak wryta. Nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Młody mężczyzna rozpostarł tylko przed nią ramiona, a ona mimo mrozu wpadła prosto w jego czułe objęcia. Tak bardzo tęskniła, tyle o nim myślała i w najskrytszych marzeniach nie przypuszczała, że ujrzy go jeszcze w Queens.
-Niespodzianka!- powiedział rozpromieniony.
-Och, Gilbercie, nie wierzę- Ania prawie skakała z radości -Dalej, wchodź do środka, bo straszny ziąb na zewnątrz. Musisz być zmęczony.

CZYTASZ
Płacz, lecz zawsze kochaj
FanfictionAnia to najbardziej urocza, a jednocześnie najbardziej szalona bohaterka jaką poznałam. Pragnę przedstawić 4 sezon zakończonego już niestety serialu "Ania, nie Anna", którego pokochałam. Będzie to moja inwencja twórcza. W głębi duszy mam jeszcze nad...