8

1.5K 64 7
                                    

Promienie słoneczne wdawały się garściami przez okna do sypialni, w której spałam, co spowodowało, że wybudziłam się ze snu.
Osiągnąwszy prawie całkowitą przytomność, zdałam sobie sprawę, że leżę wtulona w nikogo innego jak jeszcze śpiącego Janka Bytnara.
Wczorajszy dzień był pełen emocji na tyle, że wystarczyło mi tej nocy tylko przytulić się do Rudego, lekko przymknąć oczy i już zasnęłam.
On chyba zresztą czuł się tak samo, a nawet jeśli nie, to zauważył, że ja jestem przemęczona i najwyraźniej nie przeszkadzało mu to, że zasnę przytulona do niego, jak małe dziecko do swojej ulubionej przytulanki. No cóż, bywa. Leżałam pod ścianą, przez co wydostanie się w tym momencie z łóżka było mi skutecznie uniemożliwione przez śpiącego jak kamień Rudego. Odsunęłam się więc lekko z chęcią zwleczenia się w dół łóżka, kolejny raz Janek stanął mi na przeszkodzie. Kiedy chciałam podnieść się do pozycji siedzącej, poczułam jak Bytnar przyciąga mnie do siebie swoim ramieniem.
"Urocze" - pomyślałam.
"Weź no, nie idź jeszcze." - mruknął zaspany Janek.
Leżeliśmy chwilę w ciszy.
"Już w porządku? Wczoraj jak tu wróciłem wyglądałaś bardzo słabo..." - Zapytał chłopak po cichu.
"Tak, poprostu się o Ciebie martwiłam. A Ty? Jak się czujesz?" - odpowiedziałam natychmiastowo.
"Nawet nie wiesz jak ja się martwiłem o to, czy dotrzesz cała i zdrowa. I czuję się świetnie, dzięki, że pytasz." - Oznajmił.
Zegar na ścianie wybił właśnie jedenastą, poszliśmy wczoraj spać chyba około północy, więc obudzenie się o tej porze dziwne nie było.
"Późno już. Może powinniśmy już wyjść, co?" - Zapytał blondyn.
"A w sumie masz rację." - Wstał z łóżka i podał mi rękę, abym też mogła wstać.
Wyszliśmy razem z pokoju i udaliśmy się do kuchni, w której siedzial Alek, Basia, Zośka i Hala. Alek siedział sam i jak zwykle śmiał się pod nosem z czegoś, co tylko on jeden rozumiał. Basia siedziała obok Hali i o czymś gawędziły, a Zośka zamyślony wyglądał przez okno.
"Wreszcie wstały nasze gołąbeczki." - Wyrwał się z zamyślenia Zawadzki patrząc na mnie i Janka stojących w progu. Ja i Rudy spojrzeliśmy na siebie nawzajem, aby wymienić się tylko uśmiechami.
"Wy może lepiej już śniadania nie jedzcie, bo zaraz obiad będzie." - Zaśmiał się Alek.
"Dobry pomysł." - Odpowiedział mu równie wesoło Rudy.
Wróciłam się do sypialni, po ubrania, które były w torbie leżącej pod łóżkiem. Wyjęłam spodnie oraz koszulę Janka i przebrałam się w nie, w końcu nikogo nie było w pokoju, więc mogłam spokojnie się tu przebrać. W zmienionych ubraniach, stanęłam przed lustrem wiszącym na ścianie, aby uczesać włosy. Spiełam je w luźnego, niskiego kucyka, a niektóre nieposłuszne pasma z przodu pozostawiłam same sobie.
Wyszłam spowrotem do kuchni, gdzie cały czas przebywali moi towarzysze, tym razem Rudy towarzyszył już Gliździe i oboje smiali się w głos.
"Zaczekaj moment." - rzucił Janek do Maćka i ruszył w moją stronę.
Bytnar obrócił mnie tyłem do siebie, aby następnie położyć swoje ręce na moich barkach i zaprowadzić mnie tak spowrotem do sypialni, gdzie były moje ubrania.
"Ty znowu włożyłaś spodnie. Weź no ubierz sukienkę. Może być ta ciemnozielona, którą wyciągnęliśmy na początku z szafy Dusi." - stwierdził wyjmując ubranie z mojej torby.
"Trzymaj." - włożył sukienkę w moje ręce, po czym wyprowadził mnie z pokoju tak samo, jak mnie tu wprowadził, po czym zaprowadził mnie do łazienki, abym się przebrała.
"Ależ ty jesteś uparty. Ja się umęczę w tej kiecce." - rzuciłam wkładając na siebie ciemnozielone ubranie.
"Ee tam, nie marudź już." - odpowiedział.
Wyszłam z toalety.
"No i wyglądasz cudnie, ja nie mam pojęcia dlaczego Ty nie chcesz w niej chodzić." - Oznajmił spokojnie chłopak szeroko uśmiechając się do mnie przy tym.
Zaraz po słowach Bytnara przypomniał mi się Alek mówiący "Słuchaj Rudego, Rudy ma zawsze rację" - kiedy zakładałam ją przy nim poraz ostatni.
Lekko zarumieniłam się usłyszawszy komplement od Rudego, co zapewne było bardzo widoczne ze względu na moją bardzo bladą cerę.
Po chwili ciszy znów odezwał się Rudy. "Może ja zrobię obiad?" - Zapytał. Wszyscy zgodzili się bez namysłu, w końcu każdy był świadomy tego, że Janek był świetnym kucharzem.
"A to może ja pójdę wyprowadzić Azorka?" - Zapytał Alek wskazując przez kuchenne okno na kundelka biegającego przed furtką domu Basi.
"No idź, idź. Tylko na siebie uważaj." - Odparła Basia.
Maciek po chwili zniknął za płotem wraz z Azorkiem, a ja asystowałam kucharzowi. Krokodyl mówił mi cały czas jakich warzyw czy narzędzi potrzebuje, aby sporządzić obiad. Podawałam mu potrzebne składniki, a ten w ekspresowym tempie siekał je na drobne kawałki i wrzucał do garnka.
Pół godziny później, obiad już był gotowy, więc mogliśmy zasiąść do stołu i zjeść. Jednak nie zrobiliśmy tego z uwagi na brak Dawidowskiego, który zapewne bawił się teraz w najlepsze z Azorkiem.
"Jak myślisz? Dużo mu jeszcze czasu zejdzie?" - Zapytała niecierpliwiąca się Hala.
"Nie wiem, ale następnym razem nie wypuszczę go przed obiadem z psem, bo nam wszystko wystygnie." - Brzmiała na lekko rozgniewaną Sapińska, jednak była tak naprawdę rozśmieszona całą sytuacją.
Piętnaście minut później, do kuchennego progu zawitał nie kto inny, jak sam Maciej Aleksy Dawidowski. Lekko umorusany w błocie, ale szczęśliwy.
"To w końcu ty wyprowadzałeś Azorka czy Azorek wyprowadził ciebie na spacer?" - Zażartował Rudy, widząc Alka brudnego z błota.
Chwilę później siadaliśmy już do stołu i jedliśmy obiad.
"Pyszne." - Oznajmił Zośka połykając kolejnego łyka zupy.
Istotnie, obiad był bardzo smaczny.
Po skończonym posiłku, posprzątaliśmy na stole, ktoś umył naczynia i mieliśmy trochę czasu dla siebie.
"Gramy w bierki?" - Zapytał Maciek trzymając kartonik z bierkami w ręku.
"Ja nie" - powiedziały chóralnie Basia z Halą, nadal mówiąc o czymś między sobą.
Siadłam między Alkiem, a Rudym, a naprzeciw mnie siedzial Tadeusz.
Bawiliśmy się w najlepsze grając w tą grę.
Oczywiście wygrał Alek, który był bardzo tego powodu zadowolony.
Drugie miejsce zajęłam ja, trzecie zajął Rudy, który wyglądał na mocno rozczarowanego takim obrotem spraw.
A Zośka? On w połowie gry stwierdził, że zaczyna go ta gra denerwować i poszedł gdzieś ze swoim notesem i zaczął w nim coś bazgrać. Pisał coś ważnego, albo najzwyczajniej rysował w nim coś, bo nie zdały się żadne prośby, aby pokazał nam, to, co dzieje się w tym jego notatniku, ani moje prośby nic nie dały, tak samo jak i Maćka i Janka. Zośka ewidentnie nie chciał się tym z nikim dzielić.

Łapanka... || Kamienie Na Szaniec || Jan Bytnar "Rudy" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz