Rudy. P. O. V.
Kolejne dni mijały raczej powoli. Całkiem możliwe, że to z powodu tego, że Oliwia była okropnie przygnębiona i jakby...
Nieobecna.
Przez cały czas była zamyślona, smutna, nie umiałem sprawić, żeby uśmiechnęła się na dłuższą chwilę, więc starałem się przynajmniej być przy niej.
Było mi przykro, kiedy widziałem ją smutną, przecież ta wojna nie jest z winy nikogo z nas, a każdy na tym ucierpiał, cierpi albo dopiero ucierpi. Kostucha to piękna osoba, piękna dziewczyna, nie powinna się za to obwiniać.
W tym momencie siedzieliśmy w salonie, na stole paliła się świeczka dając niewiele oświetlenia, lecz tyle naszej dwójce całkowicie wystarczyło.
Potocka siedziała na kanapie przeciwko mnie, znów zagłębiona w swoich własnych przemyśleniach.
Zauważyłem, że oczy jej się zaszkliły, a kilka łez spłynęło po twarzy.
Natychmiast wstałem z fotela i podszedłem do mojej Oliwki, usiadłem obok niej.
"Ej, co się stało? Oliwia? Nie płacz, proszę Cię." - próbowałem ją uspokajać, jednak ta nadal płakała. Po chwili jednak poczułem jak wtula się we mnie.
"Nie płacz już, będzie dobrze, zobaczysz." - Głaskałem ją po plecach.
Mimo to nadal słyszałem jej szlochy, co nie dawało mi spokoju.
Chwyciłem w moje ręce jej twarz i cmoknąłem ją w czoło.
"Nie płacz już, dobrze?" - Zapytałem.
Oliwia przytaknęła i puściła do mnie szeroki uśmiech, który odwzajemniłem.
"Nie czujesz się zmęczona? Już trochę późno." - Powiedziałem, kiedy na zegarze wybiła jedenasta w nocy.
"Tak, trochę tak." - Odparła.
"A czy mógłbyś..." - zawahała się, jakby nie będąc pewna czy nie zrazi mnie do siebie.
"Pewnie, nie bój się mnie pytać o takie rzeczy. Przecież jeśli coś się dzieje to po to tu jestem aby Cię wspierać, a jeśli to ma Ci pomóc, zrobię i to." - Oznajmiłem.
"Chcesz iść spać już teraz?" - dopytałem.
"Tak, tak." - Przytaknęła.
Poszedłem wraz za nią do sypialni.
Prosiła mnie o to, abym położył się spać przy niej, albo chociaż siedział przy niej dopóki nie zaśnie. Sam byłem bardzo zmęczony, więc postanowiłem, że poprostu położę się obok niej.Następnego dnia obudziliśmy się oboje dość wcześnie. Ja poza tym, że bardzo wiele emocji i czasu wkładałem w pomoc mojej przyjaciółce, byłem bardzo podekscytowany moimi nadchodzącymi urodzinami, to w końcu już jutro.
Wypadałoby więc zaprosić kilka osób i ewentualnie coś przygotować.
Najpierw jednak chcę dać trochę czasu Oliwii, aby się pozbierała. Wiem, że może nie powinienem tak wszystkiego od niej uzależniać, ale ciężko będzie mi dobrze bawić się z przyjaciółmi patrząc kiedy ona siedzi odosobniona, albo skazana na także wiecznie zamyślonego Tadeusza, który w ostatnim czasie zaczyna robić się już poważny do granic możliwości, co tylko utrudnia z nim kontakt. Oczywiście lubię Zośkę, ale ostatnio poprostu przeżywa trochę trudny czas, dla niego trudniejszy niż zwykle.
Wziąłem Oliwię ze sobą do kuchni, chciałem zrobić nam śniadanie, ale jednocześnie nie chciałem jej zostawiać samej. Zrobiłem cztery kanapki, które oboje zjedliśmy w przerażająco szybkim tempie.
"Będziesz na jutro tutaj kogoś zapraszał?" - Kostucha zapytała niepewnie.
"No chciałbym, ale jeśli to jest jakiś problem to możemy zostać sami w dwójkę." - Odparłem spokojnie.
"To w żadnym wypadku nie jest problem. Chciałam się tylko upewnić." - oznajmiła.
Tego ranka Kostucha wydawała się być dużo bardziej rozpromieniona, całkiem niepodobne do tej Oliwii, która była ze mną przez ostatnie kilka dni od przyjazdy z wsi.
"Może ja coś upiekę? Babkę? Ciasto czekoladowe? Może Biszkoptowe?" - Pytała rozentuzjazmowana dziewczyna.
"Jeśli chcesz to jak najbardziej, ja mogę Ci pomóc." - odpowiedziałem równie wesoło jak ona. Cieszył mnie jej uśmiech.
"To co pieczemy?" - Oliwia już prawie skakała z radości przy blacie kuchennym, gdzie znajdowaliśmy się obecnie.
"Może upieczmy i babkę i czekoladowe, co ty na to?"
"Jestem za."
Zośki i Alka zapraszać nie trzeba było, a zwłaszcza Alka. Oni oboje dobrze wiedzieli, że przyjdą, nawet bez zaproszeń, ale jeśli chodzi o resztę, to do nich raczej wypadałoby zatelefonować.
"Zaczekaj na mnie momencik, ja tylko zadzwonię do Pawła i kilku innych osób, żeby jutro przyszli." - podszedłem do telefonu, wybrałem numer i zadzwoniłem. Po drugiej stronie słuchawki był, jak zwykle, ponadto roześmiany Kazik Pawłowski, który natychmiast zgodził się, aby jutro przyjść i powiedział, że zadzwoni jeszcze do Grubego, Anody i Buzdygana.
Tymczasem ja wróciłem do kuchni, po której krzątała się Oliwia w poszukiwaniu składników na ciasto.
"Czego szukasz?" - oparłem się o kuchenną framugę.
"Kakao, albo coś czekoladowego. No wiesz, żeby ciasto czekoladowe faktycznie było czekoladowe." - zaśmiała się.
"Powinno być w szafce na dole." - wskazałem, a sam wziąłem się za poszukiwanie reszty składników.
Nie raz już piekłem ciasto, więc widziałem czego nam potrzeba.
"A właśnie, kto jutro przyjdzie?" - Rzuciła Oliwia z zaciekawieniem.
"Alek, Paweł, Zośka, Gruby, Anoda i Buzdygan."
"No i jak już Alek i Zośka, to Hala i Basia z pewnością też się pojawią." - dodałem, a na twarzy Oliwii wymalował się szeroki uśmiech.
Za niecałe dwa tygodnie i ona ma urodziny, więc będę musiał poszukać dla niej czegoś odpowiedniego.
"W takim razie jestem pewna, że jutrzejszy dzień będzie bardzo smaczny i wesoły!" - Oznajmiła śmiejąc się w głos.
"Tak, też jestem pewien, że tak będzie." - Zapewniłem.
Wyjąwszy wszystkie składniki na ciasto na blat, czekałem na dalsze polecenia.
Po chwili Oliwia mieszała już mąkę, cukier, kakao i coś jeszcze w garnku.
"Może ja Ci pomogę, co?" - oburzyłem się lekko, w końcu też chciałem pomóc.
"Peeewnie." - Odpowiedziała, a chwilę później poczułem jak dziewczyna przykleja mi do czubka nosa odrobinę masy czekoladowej. Zaśmiałem się i po chwili także przyozdobiłem nos dziewczyny odrobiną masy.
"Patrz jakie z nas ładne bałwanki." - parsknęła śmiechem.
"W maju to ja jeszcze bałwana nie widziałem, w takim razie jesteśmy pierwszymi okazami!" - prychnąłem.Jedno ciasto było już gotowe, więc wzięliśmy się za przygotowywanie drugiego. Babka to ciasto, które robi się raczej dość szybko, więc niewiele czasu nam zajęło, a mogliśmy gotową masę na ciasto wstawiać na piec i zacząć ogrzewać.
"A mówiłam Ci już, że kiedy skończyłam szkołę - na profilu humanistycznym, od września tego samego roku miałam iść pracować jako dziennikarka w jednej z gazet?" - Zapytała Oliwia opierając się o blat.
"Udało by się gdyby nie wojna, ale no cóż, może uda się po wojnie." - Oznajmiła.
"Uda się, uda. Zobaczysz. A teraz ja już przynajmniej wiem dlaczego twoje ostatnie raporty do Orszy były tak dobrze napisane." - Powiedziałem uśmiechając się.
"A mówiłem Ci, że ja zdałem z wyróżnieniem na profilu matematyczno fizycznym?" - Zapytałem.
"Mówić nie musiałeś, sama to już zauważyłam." - zaśmiała się.
I miała rację, dość dużo obliczeń ostatnio przy niej wykonywałem, więc pewnie poprostu zauważyła.
Staliśmy cicho w kuchni i pilnowaliśmy ciasta, aby nam się nie przypaliło.
Ów ciszę przerwało nam bardzo głośne stukanie do drzwi i krzyki dochodzące z klatki schodowej. Poszedłem otworzyć drzwi. Nie do końca byłem pewien czy robię dobrze, ale otworzyłem.
Moim oczom ukazał się nikt inny, jak Alek.
Z Dawidowskim przyszli Andrzej Morro i Czarny Jaś.
"Weź go, został postrzelony. Ja muszę wracać do domu." - Powiedział Jaś i zniknął zaraz po tym.
Pozwoliłem Maćkowi oprzeć się o mnie, bo nie byłem pewien czy nie został postrzelony w nogę, nie zdążyłem zauważyć.
Zaprowadziłem Glizdę do salonu na kanapę. Zauważyłem jednak, że kula na szczęście tylko go drasnęła w ramię, więc nie będzie z tego większych komplikacji.
"Alek! Cześć!" - Zawołała radośnie Oliwia wchodząc do pokoju.
"Czeeść." - odpowiedział.
"Co Ci się stało?" - Spojrzała się na niego podejrzliwie.
"Długa historia." - Alek odpowiedział, a Kostucha ruszyła do łazienki, po bandaże i coś jeszcze. Gdy wreszcie wróciła, usiadła obok Alka i zaczęła opatrywać jego ramię.
Przyglądałem się jej uważnie, bo robiła to tak, jakby zajmowała się takimi rzeczami od zawsze, co było dość niespotykane.
"No widzisz, przyjacielu. Niezłą Ci niespodziankę zrobiłem na urodziny." - zaśmiał się Alek. Chciał zacząć ruszać ręką, ale bolące ramię mu na to nie pozwoliło, więc tylko stęknął i opuścił ramię w dół.
"Uważaj lepiej na siebie, bo sobie zrobisz coś jeszcze." - Odparła Oliwia i skierowała się spowrotem do łazienki, aby odnieść opatrunki.
CZYTASZ
Łapanka... || Kamienie Na Szaniec || Jan Bytnar "Rudy"
FanfictionProblemy zwyczajnej kobiety podczas wojny powodują, że przestaje wierzyć w to, że może stać się coś dobrego. Na jej drodze pojawia się coś, a raczej ktoś, kto nada na nowo wszystkiemu sens. Opowieść zakończona, przynajmniej na ten moment. Autorka ok...