6

1.7K 74 4
                                    

Dziś dzień, w którym idę na moją pierwszą, prawie całkiem samodzielną akcję.
Cieszę się, że będę mogła nareszcie zrobić coś pożytecznego, jednak jestem śmiertelnie przerażona tą akcją.
Wstałam rano, poszłam do łazienki, aby zdjąć wałki z włosów, które wczoraj wplotłam, bo stwierdziłam, że chyba powinnam tak zrobić, jeśli faktycznie mam zauroczyć tego szkopa.
Zdjęłam pierwszy, nie było z nim większych problemów. Następny zaś bardzo mocno zaplątał się we włosy, co przyczyniło się do tego, iż ściąganie go było dość bolesne.
Po chwili udało mi się go zdjąć, z resztą nie miałam już najmniejszego problemu, co bardzo mnie zdziwiło. Poszłam do sypialni, w której śpi siostra Janka. Potrzebowałam ubrań, ale dotarło do mnie, że nie powinnam brać ich od tak, bez pytania.
Zapukałam więc do drzwi pokoju, w którym spał Rudy.
"Wejdź." - Mruknął właściciel pokoju, jakby jeszcze przez sen.
"Posłuchaj, bo ja muszę iść w czymś na to spotkanie z tym Niemcem. A ja nie mam nic, co mogłabym na siebie założyć, żeby było w porządku. Możesz iść ze mną do szafy Dusi i mi pomóc?" - Mówiłam bardzo szybko, a Janek pewnie nie zrozumiał połowy tego, co powiedziałam.
"Najpierw się uspokój, bo widzę, że jesteś strasznie zestresowana, a to będzie widać. I zaraz pójdziemy Ci wybrać jakąś sukienkę, daj mi chwilę." - Blondyn przetarł oczy, ogarnął kołdrę i wstał z łóżka.
"Czekaj, czy ty mnie właśnie poprosiłaś, żebym pomógł Ci wybrać jakieś ubranie czy mi się wydaje?" - Zapytał chłopak, a na jego twarzy uformował się szeroki uśmiech.
Nie do końca chodziło mi o to, aby pomógł mi wybrać ubranie, a raczej o to, żebym miała na to czyjąś zgodę. Niestety, jak zwykle, źle się wyraziłam, więc zostało mi tylko przyznać chłopakowi rację. Mimo, że wcale nie chciałam prosić o to, aby pomógł mi wybrać jakieś ubranie, nawet cieszyłam się, że mi pomoże. Po chwili staliśmy przed otwartymi drzwiami szafy Dusi.
Janek dał nura w stosiki poukładanych sukienek.
"O! Mam!" - krzyknął, wyciągając z szafy jasnoniebieską sukienkę.
Kolor nawet mi się podobał, więc wzięłam ubranie i poszłam przebrać się do toalety.
Włożyłam ciuch na siebie. Wyglądałam w nim raczej dobrze. Włosów nie spinałam. Stwierdziłam, że raczej powinnam jeszcze pomalować się, choćby tak delikatnie. Stanęłam przed lustrem i Rozejrzałam się po szafce, w której były kosmetyki. Znalazłam tam tusz, dwie szminki i flakon perfum.
Nałożyłam trochę tuszu na rzęsy i psiknęłam na siebie odrobinę perfum.
Nigdy się nie malowałam, chyba, że była jakaś okazja, która naprawdę tego wymagała, więc widok umalowanej siebie w lustrze, odrobinę mnie zdziwił.
Wyszłam z łazienki i udałam się do salonu, gdzie siedział i przysypiał Janek.
"Rudy? Śpisz?" - Zapytałam blondyna widząc, że zamyka oczy, a jego głowa delikatnie przechyla się w lewo.
"Nie, nie. Skądże." - Oprzytomniał.
"Wyglądasz..." - Zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się - "naprawdę czarująco."
Uśmiechnęłam się, na moje policzki mimowolnie wystąpiły czerwone rumieńce.
Usiadłam na kanapie obok Rudego i oparłam głowę o jego ramię.
"Nie denerwuj się, będzie dobrze. Wierzymy w ciebie. I ja i Alek i Zośka i Morro i Anoda. Orsza pewnie nie bez powodu dał Ci takie zadanie, wie, że dasz sobie radę." - chłopak gładził mnie dłonią po plecach.
Do moich oczu napłynęły łzy, a zaraz później wystąpiły na policzki.
"Eej, nie płacz. Oliwka, będzie dobrze." - uspokajał mnie dalej chłopak.
Spojrzałam się mu w oczy, a ten uśmiechnął się.
"Dasz radę." - Powtórzył i pocałował mnie w czoło.
"A tak poza tym. Pamiętasz jak się nazywasz?" - Zapytał chłopak.
"No, pamiętam. Oliwia Potocka." - Odpowiedziałam.
"Nie, głuptasie. Jak nazywasz się dla tego szkopa?" - dopytał.
"Aa, było tak od razu mówić. To w takim razie Klara Schkopp" - Zażartowałam.
"Klara Szkop, to brzmi ciekawie, ale nie wydaje mi się, że Panu Helmutowi się to spodoba." - Zaczął chłopak.
"Wiem, wiem. Klara Maćkiewicz." - Łzy przestały spływać po moich policzkach, a zastąpił je szczery uśmiech.
"Dokładnie tak, moja Klaro."
"Niech lepiej pan rikszarz też zacznie się szykować, bo jeśli nie będzie go w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, to jego Klara może zacząć się bardzo denerwować i przez przypadek zepsuć całą akcję." - Zażartowałam.
"No tak, masz rację. Idę się zacząć szykować. Jest tylko jeden problem" - zwiesił głowę smutno. - "nie możemy wyjść razem, bo wtedy zdadzą sobie sprawę, że coś jest nie tak" - dokończył.
"Ale się nie martw, Kostucho ty moja. Alek i Morro powiedzieli, że będą Cię pilnować. Oczywiście nie będą szli zaraz za tobą, a pilnować Cię tylko z daleka." - Dodał.
Ta informacja dodała mi trochę otuchy.
"O, Alek mówił jeszcze, że będzie siedział w restauracji. Poza nim ma być jeszcze dwóch naszych." - Kolejne słowa chłopaka sprawiły, że byłam o wiele spokojniejsza.
"Ja w takim razie będę już wychodzić, bo się spóźnię." - Oznajmiłam chcąc opuścić mieszkanie, jednak zatrzymały mnie ramiona blondyna oplatające moją talię.
Spojrzałam się w intensywnie niebieskie oczy Janka i przytuliłam się do niego.
Po chwili uścisku, opusciłam mieszkanie.
Zeszłam schodkami, a przy wyjściu stał Alek wraz z Andrzejem.
Alek przywitał się ze mną radośnie, a Andrzej, jak zwykle, powiedział tylko "Cześć". Minęłam chłopców i ruszyłam przed siebie. Obróciłam się do tyłu i zobaczyłam, że Morro i Alek idą za mną.
Droga nie była długa i po chwili byłam już w lokalu. Zasiadłam przy barze.
W całym lokalu siedzieli Niemcy, duża część z nich była już pijana, druga część z nich siedziała jakby nigdy nic, paliła papierosy lub coś podobnego.
Długo nie siedziałam sama, bo po chwili obok mnie zasiadł jeden z Niemców.
Był średniego wzrostu, miał na nosie okulary, był raczej około czterdziestki, należał do tej części gości baru, którzy byli już pijani.
"Witam, piękną panią." - Przywitał się.
"Dzień dobry." - Odpowiedziałam
"Helmut." - przedstawił się.
"Klara."
"Napije się pani czegoś?" - Zapytał Niemiec, zdziwiło mnie, że mówi po polsku.
"Nie, ja podziękuję." - Odpowiedziałam.
"W takim razie sam się napiję." - Wydukał i poprosił kelnera o kilka kieliszków wódki.
Sam je wypił, po czym zaczął mierzyć mnie wzrokiem.
"Nie chciałabyś gdzieś stąd pójść?" - Zapytał.
"Chętnie." - Odparłam wstając z barowego stołka i skierowałam się do drzwi wyjściowych. Niemiec chwycił mnie pod rękę.
"Jedźmy do mojego domu, na jakieś małe co nieco." - Powiedział Niemiec ciągnąć mnie w stronę rikszy, za której kierownicą siedział Janek. Bogu dzięki, że wybrał akurat tą.
"Jedź na Sobieskiego." - Rozkazał, a ja poczułam jak jego ręka chwyta moje udo.
Rudy zauważył to i przez chwilę patrzył się na Helmuta, jakby miał zaraz zabić go wzrokiem, co z pewnością zrobiłby gdyby tylko było to możliwe.
Jechaliśmy w ciszy przez dłuższą chwilę.
Poczułam jak Rudy delikatnie szturcha mnie w ramię, na znak, abym przygotowała się do wyskoczenia z rikszy.
"trzy..." - odliczał bardzo cicho.
"dwa..."
"Jeden..."
"Zero!" - krzyknął, a ja wyskoczyłam w bok.
Helmut leżał właśnie nieprzytomny na ziemi, niedaleko ławki. Udało się.
Z tego co się dowiedziałam, ktoś ma tu za jakiś czas przyjść i go zlikwidować.
Gdy Helmut leżał sobie spokojnie przy ławce, ja i Janek zaczęliśmy uciekać do mieszkania Alka, bo tam mieliśmy się stawić po zakończonej akcji.
Gdy weszliśmy do środka mieszkania, zastaliśmy Alka siedzącego z Zośką na kanapie śmiejących się w głos.
"Witam państwa, jak tam nasza Klara Maćkiewicz i anonimowy rikszarz?" - Zapytał żartobliwie Alek.
Stałam w progu obok Rudego trzymając go za rękę.
"Mają się świetnie." - Zaśmiał się Janek.
"Bardzo mnie to cieszy. Udało się upić i wywieźć tego szkopa?" - Zapytał po chwili Zośka.
"Pewnie, że się udało." - Odpowiedzieliśmy oboje w tym samym momencie.
"Cudownie. Zamelduję Orszy. Siądźcie sobie." - Oznajmił.
Wraz z Jankiem poszłam na kanapę, która znajdowała się w salonie.
Rudy usiadł obok mnie, a ja zamyślona patrzyłam się w sufit.
Czy będę musiała przeprowadzać więcej takich akcji? Czy jeśli tak się stanie, będę mogła dalej liczyć na ich wsparcie? Czy żaden z nich nie będzie miał mi za złe tego, że aż tak bardzo na nich polegam?
Z mojego monologu wyrwał mnie Janek, chwytający moją dłoń.
"Wszystko w porządku? Coś się stało?" - Zapytał.
"Tak, tak." - Odparłam przysuwając się bliżej do Rudego.

Łapanka... || Kamienie Na Szaniec || Jan Bytnar "Rudy" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz