Rozdział 1

1.9K 101 58
                                    

Za oknem lał deszcz, z każdą minutą robiło się coraz ciemniej, a na korytarzach i w przedziałach pociągu zapłonęły światła. Krople stukały w szyby, a wiatr na zewnątrz huczał, na tyle głośno, że wszystko było wyraźnie słychać w wagonach. Marie, co chwila spoglądała na zegarek, zastanawiając się, dlaczego nadal siedziała tam sama. Według niej już dawno temu powinna była zjawić się jej przyjaciółka, a siostra wrócić z przedziału prefektów, w którym odbywało się spotkanie.

Nie była zadowolona z takiej sytuacji. Prędko zaczęła się nudzić, a czytanie książki powoli robiło się monotonne. Po krótkiej chwili odłożyła ją na bok, na siedzenie i odruchowo spojrzała na szklane drzwi przed sobą, o mało nie dostając zawału serca, kiedy pojawiła się w nich czyjaś ciemna sylwetka. Złapała się za klatkę piersiową, w której serce biło niebezpiecznie szybko. Musiała wziąć kilka oddechów, żeby się uspokoić.

Drzwi otworzyły się już po kilku sekundach, a w nich pojawił się wysoki brunet, którego Marie bardzo dobrze znała. Gryffon uśmiechnął się, przy okazji rozglądając po pustym przedziale, jakby kogoś szukając.

— Hej, Marie... Nie widziałaś może Patricii albo Adama? — zapytał, wciąż stojąc w wejściu, jakby się bał wejść do środka.

— Patricia jest w przedziale prefektów, jak sądzę — odpowiedziała, powoli uspokajając nerwowy oddech. — A jeśli chodzi o Adama, to chyba doskonale wiesz, że średnio mnie to interesuje.

Chłopak kiwnął głową, ale nie zamierzał odchodzić. Wciąż miał w myślach podsłuchaną rozmowę Marie i jej matki, i jakoś ona dziwnie nie dawała mu spokoju.

— Wood, szukasz kogoś jeszcze? — spytała, zaskoczona tym, że nadal tam stał. — Bo jeśli chodzi o Percy'ego to jest z Penelope i Patricią na spotkaniu, jak już się pewnie sam domyślasz — dodała i westchnęła po chwili, dając sobie samej do zrozumienia, że Gryffon szybko nie opuści jej przedziału.

— Nie, nie. W zasadzie to tylko tej dwójki szukam, ale skoro ich nie ma to...

— Siadaj — przerwała mu, zanim zdążył dokończyć i w ogóle zamknąć za sobą drzwi. — Jeśli chcesz, to możemy razem tu poczekać na resztę i tak mi się nudzi. — Wskazała mu dłonią przed siebie na wolne miejsca. — Patricia powinna zaraz wrócić. Tak samo, jak Percy.

— Ach, to Balbiny nadal nie ma? — spytał, przypominając sobie o blondynce, która prawie zawsze była przy Marie. Zdziwił go fakt, że tym razem i jej nigdzie nie było.

— Właśnie nie. Miała przyjść tu do mnie, ale nie wiem, gdzie się podziała. Siedzę tu sama od początku podróży.

Gryffon dopiero co zajął wskazane mu miejsce, nie odrywając wzroku od Marie. Był mile zaskoczony tym, że dziewczyna zaprosiła go do przedziału, zważając na to, że raczej nigdy nie darzyła go dużą sympatią. To była zwykła koleżeńskość z małą nutką rywalizacji — szczególnie na boisku.

Trójki prefektów, Adama oraz Balbiny nadal nie było w przedziale, więc Marie i Oliver, naturalnie zaczęli się nudzić. Zajęci sami sobą, siedzieli w zupełnej ciszy, nie odzywając się zbytnio do siebie. Nic dziwnego, skoro chyba jeszcze nigdy nie byli sami w jednym pomieszczeniu. Chłopak w milczeniu rozrysowywał na pergaminie plany meczu, na tyle dyskretnie, by dziewczyna niczego nie zauważyła. Natomiast Krukonka postanowiła wrócić do czytania książki, nawet jeśli ta nadal ją nudziła.

Marie poprawiła swoje czarne włosy dłonią, w tym samym czasie drugą przewracając stronę książki. Szelest kartki rozniósł się po przedziale, uderzając echem po ścianach, co wybiło Olivera z transu, w jakim był, myśląc nad taktykami gry. Jednak skupienie z jego twarzy nie znikło, gdy oczy wyraźnie skoncentrowane były na kartce, a oddech wyjątkowo niespokojnie wydobywał się z jego ust.

Tylko nie połam nóg ~ Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz