Prolog

3.2K 128 105
                                    

Wystarczyło jedno spojrzenie w stronę matki, żeby na twarzy Marie od razu pojawiła się spora niechęć. Kobieta mierzyła ją poważnym, przy tym bardzo nieprzyjemnym wzrokiem, przez co bardzo szybko domyśliła się, że lada moment rozpocznie się coroczna rozmowa, bez której nie mogłoby się odbyć ich rozstanie.

— Marie. Mam nadzieję, że w tym roku dostanę od ciebie jakiś list. Żebym tylko znów się nie rozczarowała tobą, jak w poprzednim roku. Żadnych listów od ciebie nie dostawałam. Przecież to jest niedopuszczalne, aby nie pisać do własnej matki — powiedziała dosadnie kobieta, podnosząc palec na córkę.

Marie zrobiła krok w tył. Mogłoby się zdawać, że każdy na peronie słyszał, jak kobieta podnosi na nią głos. Rozejrzała się wokół i westchnęła, nie chcąc się denerwować. 

— Dziecko drogie, dlaczego nawet na mnie nie spojrzysz? — drążyła dalej matka Marie, patrząc na nią groźnym wzrokiem. — Jak ty się możesz tak zachowywać? — Podeszła bliżej niej, chwytając ją za ramię. — Popatrz na mnie — zażądała. — Proszę cię tylko o jedno, dlaczego nie możesz tego zrobić?

Młodsza siostra dziewczyny, dobrze wiedząc, że ich matka znowu zaczyna robić przedstawienie, stanęła naprzeciwko kobiety i z delikatnym, lecz wymuszonym uśmiechem powiedziała:

— Będziemy pisać. Obie — podkreśliła, wiedząc, że w innym przypadku, kobieta, by nie odpuściła.

— Patricia, kochanie moje. Przecież ty wiesz, że nie mam do ciebie żadnych pretensji. Nie mogłabym... Ale do Marie... — Przeniosła wzrok na starszą. — Ty moja droga nie pisałaś do mnie ani razu. — Ostatnie zdanie dodała z wyraźną wściekłością. — I mam ci uwierzyć, że w tym roku się to nie zmieni?

Dziewczyna zdała się jedynie na ciężkie westchnięcie. Marzyła już, o tym, żeby się znaleźć w pociągu do Hogwartu i chociaż na te kilka miesięcy zapomnieć o swojej matce.

— Tak, jak Patricia powiedziała... Będę pisać — skłamała, choć starała się brzmieć wiarygodnie.

— Oczywiście, trzymam cię za słowo — powiedziała kobieta, lekko mrużąc oczy, jakby sama do końca nie była pewna, co do prawdomówności córki. — Och, mam nadzieję, że ci te Owutemy dobrze pójdą. — Zmieniła prędko temat. — Masz się dostać na jakieś dobre stanowisko w Ministerstwie Magii. Bez tego przyniesiesz mi wstyd. 

— Dobrze wiesz, że dużo się uczę.

— Nie wystarczająco, żeby zostać Aurorem. Najlepsza posada w Ministerstwie wymaga dużo umiejętności, których tobie widocznie... brakuje. — Zmierzyła córkę wzrokiem, nieco marszcząc brwi. — Wiesz, może jakbyś odpuściła sobie z tym głupim Qudditchem i skupiła tylko i wyłącznie na nauce, tak jak twoja kochana siostra... — mówiła, nie zważając na to, jak bardzo raniła swoją córkę. — Być może wtedy miałabyś o wiele lepsze wyniki. W zeszłym roku to, aż wstyd było się z takimi pokazać w domu.

Miała drążyć ten temat dalej, kiedy wzrok jej młodszej córki nieco ją speszył. Patricia słysząc kolejne przechwalanie matki jej osobą, od razu postanowiła to zakończyć. Przeczuwała, że rozmowa zmierza na złe tory i wolała ją, jak najszybciej zakończyć. Szturchnęła Marie łokciem, dając jej dyskretnie znać, aby się nie odzywała, jednak ta nie zamierzała odpuszczać.

Musiała wybronić coś, co tak bardzo kochała. A tym czymś był Qudditch, za którym szalała.

— Wiele razy ci tłumaczyłam, mamo, że z tym nie skończę — odparła Marie, krzyżując ręce na sobie. — Jestem kapitanem drużyny, nie mogę z tego, ot, tak zrezygnować. To już i tak duże osiągnięcie, że nim zostałam.

Tylko nie połam nóg ~ Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz