Rozdział 18

671 39 37
                                    

— Od czego dokładnie mam zacząć rozmowę? — zapytał Wood, kiedy razem z Marie siedział na błoniach, pod jednym z drzew, o którego pniak opierali się plecami. Spotkanie, na które umówili się tydzień temu, przebiegało całkiem dobrze. Ignorując fakt, że rozmowa toczyła się głównie o kłótni Olivera i Adama.

No cóż, nie tak to sobie wyobrażała.

Minęło parę dni, odkąd Syriusz Black próbował wtargnąć do wieży Gryffindoru i od tamtego momentu, Oliver nie zdecydował się na rozmowę z przyjacielem. Tłumaczył siebie brakiem czasu, brakiem odpowiedniej chwili, pomysłu, czy też zwyczajnej chęci. Bardzo chciał pogodzić się z Adamem, ale nie chciał pierwszy tego inicjować.

— Jak od czego? — zdziwiła się. — Zagadujesz go, kiedy siedzicie sami w dormitorium. Nie będzie Percy'ego, to będziecie mogli w spokoju porozmawiać. Nikt wam nie przeszkodzi.

— I co mam powiedzieć? — dopytywał dalej, na co Krukonka się uśmiechnęła, jakby rozmawiała z małym dzieckiem.

— Wood? Czy ty pierwszy raz rozmawiasz z kimś po kłótni? Może zacznij od prostego słowa przepraszam.

— Ale nie zrobiłem, niczego złego. To on pierwszy zaczął...

Nie dała mu dokończyć. Położyła dłoń na jego udzie, żeby skupił na niej całą swoją uwagę i ku jej zdziwieniu naprawdę to podziałało. Oliver spojrzał na nią w szoku, jakby zrobiła coś więcej, niż zwyczajnie go dotknęła. Spojrzał jej w oczy i poczuł dziwnie mrowienie w brzuchu.

— Nie ważne, kto pierwszy zaczął. Ważne, kto pierwszy przeprasza — powiedziała, dopiero po chwili zabierając swoją dłoń. — Oboje się pokłóciliście, to oboje możecie przeprosić. Poza tym to ty go ignorowałeś przez ostatnie kilka dni i to ty pierwszy wyszedłeś wtedy z pomieszczenia, trzaskając drzwiami, o ile dobrze cię zrozumiałam.

— Ach, no dobra — westchnął ciężko, opierając głowę o pniak drzewa. Czuł, jak kora nieprzyjemnie wbija mu się w czaszkę, ale to zignorował. — Przeproszę go, jeszcze dziś. Ale to potem. Na razie nie mam do tego głowy.

Marie uniosła brew, mając wrażenie, że już to od niego słyszała.

— Nie patrz tak na mnie — odparł Wood, zerkając na nią kątem oka. — Martwię się Qudditchem. Nie wiem, czy słyszałaś, ale Ślizgoni zdążyli się wymigać z meczu. Ich szukający ma coś z ręką.

Oczywiście, że słyszała. Było to trochę na jej korzyść, ale nie zamierzała, o tym wspominać Gryffonowi. W ogóle nie chciała z nim rozmawiać o Qudditchu, w obawie, że słowa Penelope mogą się spełnić. A przecież nie chciała, aby nad nimi ciążyły tego typu plotki.

— Mecz już za kilka dni, a ja na ostatnią chwilę dowiaduję się, że zamiast grać ze Ślizgonami, będę musiał zmierzyć się z Hufflepuffem. Cały mój wcześniejszy plan runął. Po prostu jak na złość.

— Masz jeszcze parę dni...

— Wiem — przerwał jej, może nawet zbyt oschle. — Ale to za mało. Sama rozumiesz, przez ostatnie tygodnie wszystko szykowałem pod grę Ślizgonów. Puchoni mają zupełnie inne taktyki, sposoby, muszę przemyśleć cały postęp meczu od nowa.

Doskonale to rozumiała. Przecież sama się z tym mierzyła. Bycie kapitanem drużyny wcale nie było tak łatwe, jak mawiała jej matka. Wiązało się z dużym stresem i odpowiedzialnością. W końcu to ona musiała kierować całą drużyną.

— Jestem pewna, że sobie poradzisz. Kto jak nie ty? Jesteś najlepszym kapitanem, zaraz po mnie oczywiście — zaśmiała się. — Dam ci dobrą radę... — zawahała się. Nie mogła tego zrobić. Żadnych rad, żadnego pomagania. Przecież są przeciwnikami.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 08, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tylko nie połam nóg ~ Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz