09

1.3K 106 30
                                    


– Dzień dobry! Jak ci mija ten piękny dzień? – odwróciłem się w stronę drzwi w których stał uśmiechnięty Baekhyun.

– Ktoś ma chyba dobry humor. Wyspałeś się? – mruknąłem.

– Owszem. A ty?

– Nie, ale to już kwestia przyzwyczajenia. Codziennie wstaje o tej samej godzinie.

– Nuda – wymamrotał – Ja codziennie wstaje o innej – powiedział, na co cicho się zaśmiałem.

Niemożliwy.

– Nuda, ale przynajmniej się nie spóźniam – wytknąłem mu, a po odburknął coś pod nosem – Jak tam sprawa rozwodowa agresywnych małżonków?

– Robią tyle problemów – wywrócił oczami – Powoli mam ich dość.

– Sprawy rozwodowe są chyba moimi ulubionymi. Można się ubawić, słuchając ich.

– Nie masz serca chyba.

– Chyba nie mam, ale nie przeszkadza mi to.

Byun nie odezwał się więcej, a od razu odpalił laptop i wziął się za dokumenty. Wzruszyłem ramionami i zrobiłem to samo co on. Przyjemną ciszę przerwało stukanie w biurko. Spojrzałem w stronę Baekhyuna, który zamiast pracować patrzył przed siebie i prócz pukaniem długopisem nerwowo ruszał nogami.

– Coś się sta-

– Mam pytanie – rzucił.

– Więc słucham.

– Wiesz ile kosztuje przeszczep serca?

Wytrzeszczyłem oczy i spojrzałem na niego wymownie. Czy on naprawdę pytał mnie nagle o takie rzeczy?

– Dlaczego miałbym wiedzieć?

– Mówiłeś, że twój tata jest lekarzem.

– Masz szczęście, że trafiłeś w specjalizacje – wymamrotałem – Ostatnio wspominał, że jego kumpel lekarz robił przeszczep za około czterdzieści cztery i pół miliona won.

Tym razem Baekhyun zrobił wielkie oczy i mruknął tylko coś pod nosem.

– Po co ci to potrzebne?

– Wspominałem ci o mamie, prawda? – powiedział nie patrząc na mnie.

– Ach, czyli chodzi o serce. Jest aż tak źle?

– Na razie transplantacja nie jest potrzebna, ale wiesz, lista oczekujących jest długa.

– Rozumiem.

Pomyślałem o sytuacji mamy Baekhyuna i najwyraźniej musiała być dość poważna. Tata mówił, że przeszczep to ostatni ratunek i porażka lekarza, który nie potrafił serca wyleczyć. Oprócz tego, że była cholernie droga to też trudna i długa. Nie wyobrażałem sobie przeżyć czegoś takiego.

– Dzień dobry, moi ulubieni prokuratorzy – drzwi otworzyły się na szerz, a do środka wszedł uśmiechnięty, jak zwykle, Jongdae.

– Dzień dobry – odmruknąłem.

– Cześć hyung! – Byun był zdecydowanie bardziej uradowany odwiedzinami blondyna.

– Nie chcę przeszkadzać, ale Chanyeol – wskazał na mnie palcem – Kiedy Lee ma urodziny?

– Siódmego listopada.

– Czyli już za pięć dni. Kazała mi zaprosić cię na kolację.

– Szybki jesteś, pewnie kazała zrobić ci to tydzień temu – wywróciłem oczami – Ale przyjdę, zawsze jestem.

– Świetnie. Ach, Baek! Też jesteś zaproszony.

Spojrzałem zdziwiony na Kima, a potem na mojego współpracownika którego mina była co najmniej dziwna.

– Ja? Naprawdę?

– Tak, Lee chciałby cię poznać. Mówiłem jej o tobie, no i będziesz mógł poznać nasze zwierzaki.

– Woah, dziękuję. To bardzo... miłe. Chętnie przyjdę.

– Takich odpowiedzi oczekiwałem – klasnął w dłonie – Tak więc już zmykam, do zobaczenia.

Po tym tak po prostu odwrócił się na pięcie i wyszedł.

– Co powinienem jej kupić? Nawet nie wiem gdzie mieszkają – stęknął nagle.

– Jeśli podasz mi swój adres to cię zabiorę.

Sam byłem zaszokowany moją propozycją, ale nie zastanawiałem się nad nią długo, po prostu powiedziałem to co miałem ja myśli.

– A prezent?

– Lee lubi błyszczące rzeczy, cokolwiek. Jest jak sroka – parsknąłem pod nosem – Szczególnie biżuterię.

– Jaki jest jej ulubiony kolor?

– Chyba zielony.

Wchodząc do domu Xiao i Kima, zieleń zaskakiwała z każdej strony. Oprócz roślinek, których było pełno, były też zielone ozdoby, dodatki i różne przedmioty. Mieli nawet ogromny zielony dywan.

– Zdecydowanie zielony – poprawiłem się.

– Dobrze. Dziękuję hyung.

– Tak, nie ma za co – odparłem raczej sam do siebie, z nosem wetkniętym w papiery. 

‡‡‡‡‡

heartbeat| chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz