07

1.4K 110 42
                                    


– Ale tu śmierdzi – stęknął Baekhyun.

– Podobno leżał tu parę godzin, zanim ktoś go znalazł, nic dziwnego – odpowiedziałem, kiedy weszliśmy w głąb mieszkania.

Naciągnąłem na dłonie rękawiczki i zadecydowałem, że ja przeszukam salon i sypialnie, a Byun kuchnie i łazienkę.

Przesuwałem i podnosiłem każdy mebel, dodatek, ale nic nie znalazłem. Zakodowałem sobie w głowie, że po wyjściu stąd będę musiał skontaktować się z policją, żeby sprawdzili możliwe odcisku butów.

– Hyung! Mam! – wrzasnął.

Poderwałem się z miejsca i od razu wbiegłem do łazienki z której dochodził głos. Baekhyun na klęczkach miał ręce pod wanną, przez co cicho się zaśmiałem.

– Co tam masz?

– To – wyprostował się i podnosił z podłogi – Morderca nie był zbyt sprytny, nawet go nie umył – wyciągnął z kieszeni plastikową torebkę do której ostrożnie wsunął nóż.

– Świetnie – uśmiechnąłem się szeroko.

– Woah, potrafisz uśmiechać się szczerze – wymamrotał.

– A czy ty potrafisz mi nie dogryzać?

– Taki mój charakter, wybacz panie prokuratorze. Możemy jechać, no nie?

– Tak, zbieramy się. Mamy najważniejsza rzecz, potem przyjdzie tu policja – obrzuciłem pomieszczenie wzrokiem i zamknąłem za nami drzwi.

– Wracasz do domu? – zapytał.

– Raczej tak. Pewnie jutro rano będzie sterta papierów do zrobienia. A ty?

– Muszę wrócić do biura. Ta sprawa rozwodowa jest gorsza niż myślałem. Miałem wrażenie że zaczną się bić albo obwiniać o każde zło świata. Na przykład, że globalne ocieplenie to jego wina, a głód i bieda jej – wzruszył ramieniem – Do tego żona zarzuca mu zdradę, ale wypiera się. Podrzucisz mnie?

– Co będę z tego miał?

– Przyjdę jutro wcześniej i zrobię Ci kawę w uroczym kubku? – uśmiechnął się.

– Kusząca opcja. Zgodzę się.

Całą drogę chłopak siedział uśmiechnięty i nawet nucił piosenki pod nosem. Widziałem jak bardzo próbuje być poważnym, ale melodie chyba go pochłonęły, bo kiwał do nich głową.

– Jesteśmy.

– Dziękuję hyung – kiwnął głową.

– Do widzenia panie prokuratorze – rzuciłem, na co uśmiechnął się perliście. Zazwyczaj to on tak do mnie mówił.

– Do widzenia.

Kiedy Baekhyun odwrócił się i zniknął za drzwiami, ruszyłem autem, ale skierowałem się w stronę przeciwną mojemu mieszkaniu. Wjechałem na działki, w których każdy dom wyglądał praktycznie tak samo i zaparkowałem pod jednym z nich. Pchnąłem furtkę, a od razu po tym moje nogawki zaatakował pies.

– Ach, Chu, zostaw – odsunąłem nogę, ale wcale jej to nie zniechęciło.

Starając się ignorować suczkę pod nogami wszedłem do domu, a tam na wejściu do maltretowania moich spodni dołączył się kolejny pies.

– Chanyeol! Dawno tu nie byłeś – wesoła blondynka stanęła w drzwiach i klasnęła w dłonie – Chodź, Dae zaraz przyjdzie. Kawy, herbaty? Chu, Wolly, zostawcie biednego Chana.

– Cześć Lee, może być herbata – odparłem szybko, a ta od razu zniknęła.

Xiao Lee poznałem wraz z Jongdae na studiach. Ja i on mieszkaliśmy razem w akademiku oraz studiowaliśmy na tym samym kierunku, a ona była rok niżej na filologii chińskiej, gdyż sama pochodzi z Szanghaju. Teraz uczy chińskiego w jednym z liceów.

– Jak praca? Jongdae mówił, że przydzieli ci kogoś do sprawy.

– Tak, przydzielili, ale nie narzekam. Jest dobry i wykonuje swoje obowiązki, także nie ma większych problemów.

– Jest nowy?

– Tak, świeży prokurator. Wydaje mi się, że będzie dobry. Już jest, ale wiesz... Jeszcze lepszy.

– To super, niech się rozwija – uśmiechnęła się.

Podziwiałem tą kobietę za wieczny optymizm. Nie wiem czy wytrzymałbym tak przez kilka godzin.

– Gdzie mój ulubiony kot?

– Pewnie śpi, jak zwykle.

Lee i Jongdae mieli trzy psy, akwarium z rybkami i sześć kotów. Psy i koty się tolerowały, więc żyli w spokoju otoczeni futrzakami (no i rybami). Jeden z ich kotów nie miał futra ani włosów i właśnie ten był moim ulubionym. Był najprzyjemniejszy i zawsze zasypiał na moich kolanach.

– Poznałeś kogoś ciekawego? – uniosła brew i uśmiechnęła się w ten typowy sposób.

– Nie Lee, nie mam dziewczyny, nikogo nie poznałem – westchnąłem ciężko.

– Martwię się o ciebie. Nie chcę żebyś umarł samotnie.

– Jeszcze nie myślałem o kopnięciu w kalendarz, ale dzięki za troskę.

– Rozumiesz o co mi chodzi Chan. Skoro nie dziewczyna to może chłopak? – słysząc jej słowa zakrztusiłem się moją herbatą, a do tego poparzyłem język, bo była jeszcze gorąca.

– Nigdy nie interesowałem się chłopakami.

– No i co? A ten nowy prokurator? Ładny jest?

– Wygląda... dobrze. Z resztą on jest bardziej jak młodszy brat. Irytujący młodszy brat – westchnąłem na myśl od Baekhyunie.

Ten chłopak miał w sobie coś irytującego, ale też coś takiego, co przyciągało uwagę. Może ta radosna aura która się wokół niego unosiła lub lśniący uśmiech. Lubiłem go, ale na pewno nie więcej niż kogokolwiek innego.

‡‡‡‡‡

heartbeat| chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz