10

1.3K 106 24
                                    


Zdenerwowany wysiadłem z auta Chanyeola, a przed oczami pojawił mi się śliczny dom, otoczony wokół kwiatami. Nie miałem pojęcia czy Lee spodoba się mój prezent i czy w ogóle mnie polubi. Byłem dość specyficzny i poznawanie nowych ludzi zawsze było dla mnie stresujące, bo nie wiedziałem czy zrozumieją mnie i moje poczucie humoru. 

– Wyglądasz jakbyś miał zemdleć – odezwał się Park.

– Tak też się czuję. 

– Nie bój się, Lee lubi każdego. Dosłownie, trudno ją do kogoś zniechęcić – zapewnił mnie i zapukał mocno w drzwi.

Po kilkunastu sekundach otworzyły się, jakby ktoś już pod nimi czekał. Zobaczyłem kawałek blond czupryny, a razem z nią pojawił się uśmiechnięty Jongdae. 

– Jesteście już, świetnie! Wchodźcie – uchylił drzwi szerzej pośpieszając nad dłonią – Strasznie zimno dzisiaj, a ty odstawiłeś się jak zwykle – wywrócił oczami, patrząc na Chanyeola który był tylko w cienkiej koszuli z krótkim rękawem – Chociaż ty przyzwoicie ubrany.

Parsknąłem cicho pod nosem, ściągając swój szalik i płaszcz. Nie moją winą było to, że szybko marznę i wiecznie potrzebuję ciepła. 

– Widzimy się minutę, Kim już narzeka – wymamrotał starszy.

– Powinieneś się przyzwyczaić.

– Jesteście! – zaraz zza niego wyskoczyła niższa blondynka w zielonej sukience.

Chyba naprawdę lubiła zielony.

– Jestem Lee – wyciągnęła rękę.

– Baekhyun – uścisnąłem ją i aż westchnąłem, bo miała takie miękkie i ciepłe dłonie.

– Dae mi o tobie opowiadał. Poza tym, Chanyeol też – uśmiechnęła się szeroko.

– Naprawdę? – spojrzałem na Parka, który szybko odwrócił wzrok.

Po złożeniu jej życzeń i wręczeniu prezentów, wszyscy usiedliśmy do stołu który zastawiony był tak, że nie pomiędzy nie weszło by nic. Lee od razu zaczęła rozmowę i rzucała nowymi tematami, tak że już przestałem nadążać o czym mówimy.

– Otwórz prezenty – zaproponował Chanyeol.

Blondynka chwyciła za dwie torebki, większą i mniejszą i postawiła je przy swoim krześle. Nie ukrywałem, że stresowałem się jej reakcją, bo długo wybierałem dla niej dobry prezent.

– Strasznie ciężka – westchnęła, podnosząc jedną.

– To ode mnie – uśmiechnął się pod nosem Park.

Dziewczyna szybko wyciągnęła średniej wielkości walizkę, a później pisnęła na widok jej zawartość.

– Skąd wiedziałeś, że chcę zacząć pracę w ogródku? – zapytała zafascynowana.

Walizka była pełna różnych narzędzi i nasion, które widziałem pierwszy raz na oczy.

– Ja wiem wszystko – parsknął, a Jongdae wywrócił oczami, co wywołało mój uśmiech.

Lee sięgnęła do mojej torebki, z której wyciągnęła małe pudełko. Spojrzała na mnie podejrzliwie i otworzyła jej. Odetchnąłem z ulgą, kiedy jej twarz rozświetlił uśmiech.

– Przepiękny! Dziękuję Baek!

Całkiem długo zajęło mi znalezienie pierścionka z zielonym kamieniem, ale w końcu udało mi się, a ekspedientka zapytała oczywiście czy to zaręczynowy. Udawałem wtedy, że jej nie słyszę, bo nie chciałem ciągnąć zbędnej rozmowy.

– Cieszę się, że Ci się podoba.

– Mało powiedziane, jest wspaniały!

Blondynka od razu założyła go na wolny, środkowy palec i wpatrywała się w niego z zachwytem. Byłem z siebie naprawdę zadowolony, a Chanyeol obrzucił mnie oceniającym spojrzeniem.

– No co – odburknąłem.

– Tak strasznie przeżywałeś.

– Stresowałem się, dobra? Zapomnij – machnąłem dłonią. 

Przyjście tutaj było jedną z lepszych decyzji, jaką ostatnio podjąłem. Nie miałem wielu znajomych, ale i tak byli najczęściej zapracowani. Miałem naprawdę słabą głowę i już po jednej lampce wina czułem, że mam dość, a moje policzki zrobiły się całe czerwone. Nawet nie zauważyłem kiedy nastał wieczór i musiałem się już zbierać, żeby Chanyeol przypadkiem nie zostawił mnie na chodniku przed domem Xiao i Kima. 

– Jak ci się podobało? – zapytał Park już w aucie. 

– Bardzo. Lee jest świetną osobą, miałeś rację – pokiwałem głową.

– Polubiła cię.

– Tak myślisz? Ja ją też. 

W drodze pozwoliłem sobie włączyć radio i kiwać głową w rytm jakiejś popularnej piosenki, którą słyszałem chyba piętnasty raz. Chan spoglądał na mnie co chwilę i śmiał się, kiedy niezauważalnie próbowałem coś podśpiewywać. Po jakimś czasie byliśmy już na parkingu pod moją klatką schodową. 

– Dzięki hyung.

– Nie ma za co. Co będę z tego miał? – uśmiechnął się. 

– Co masz na myśli? – zmrużyłem oczy.

– To już twoja decyzja. 

Nie wiem dlaczego sobie o tym pomyślałem i dlaczego w ogóle to zrobiłem, ale pochyliłem się i złożyłem na jego policzku lekki pocałunek. Od razu potem poczułem jak moje uszy pieką, więc szybko się odsunąłem.

– Ach, niech będzie Baekhyun – zaśmiał cię cicho.

– Dobranoc hyung! – wyskoczyłem z auta i pomachałem mu.

– Do zobaczenia, nie spóźnij się!

‡‡‡‡‡

heartbeat| chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz